Krwawa Habanero

274 30 15
                                    


Kushina wtargnęła do poczekalni niczym powiew srogiego wichru. Na szczęście przy recepcji akurat w tym momencie było dość pusto. Podeszła.

- Gdzie leży Umino Iruka?! Te dranie dopiero teraz mi powiedziały, co się dzieje z moim małym...

- Pani jest jego matką?- zapytała kobieta w recepcji oglądając ją dokładnie.

- A jak pani myśli?- warknęła tak wrogo, że recepcjonistka przysięgłaby, że krwiście czerwone włosy falowały w powietrzu nadając jej wręcz demonicznego wyrazu.

- Pan Umino jest w sali z prywatną opieką. Proszę się udać tym korytarzem na lewo i do końca.

- Dziękuję.- powiedziała sucho, ale w miarę uprzejmie.

Recepcjonistka była zaskoczona, że tyle wystarczyło by okiełznać demona. Zaczynała współczuć biednemu chłopakowi takiej matki. Chociaż pomyślała, że ten, który wyrządził jemu krzywdę nie sądził że wyda tym na siebie wyrok śmierci. Pewnie jeszcze bardzo okrutnej i bolesnej.

Kushina szła szybko, ale dość sztywno. Wyglądało jakby ostatkami siły woli powstrzymywała się od biegu. Szła aż w końcu zobaczyła tabliczki na drzwiach: sala prywatna. Dotarła tak na koniec korytarza. Były tam dwie sale: opieka prywatna. Pierwsza z nich była pusta. Z drugiej właśnie wychodził lekarz.

- Doktorze? Co z moim małym Irusiem?- zapytała szybko, podchodząc do niego.

- A, to pani jest jego matka?- zapytał retorycznie taksując ją wzrokiem.- Cóż. Jego stan jest poważny, ale proszę się nie martwić. Czuwa nad nim najlepszy personel medyczny w tym szpitalu.

- Dziękuję. Trochę mnie pan uspokoił. Nie był tu przypadkiem szarowłosy detektyw?

- Och, ten. Był tu, ale zrobił nam scenę i przeszkadzał, więc musieliśmy interweniować i powinien być w socjalnym. Za tymi drzwiami trzecie drzwi na prawo.

- Bardzo panu dziękuję za informację. Już sobie go wypożyczę. Nie będzie wam więcej przeszkadzał w waszych czynnościach.- powiedziała uśmiechając się, choć widać było, że żyłka jej zapulsowała niebezpiecznie. 

Kushina ruszyła jak tchnienie tajfunu we wskazanym kierunku. Lekarz spojrzał w tamtą stronę współczująco. Z jednej strony zaczął żałować, że jej powiedział, ale z drugiej może ta kobieta zmusi go do ogarnięcia się. Z rodem Umino wolałby nie zadzierać. Jeśli to jego matka, to tym bardziej nie chciał stawać komuś takiemu na drodze, chociaż słyszał, że ten ród jest raczej spokojny i opanowany, ale równocześnie potrafi gwałtownie wybuchnąć srogim gniewem i wtedy lepiej nie wchodzić im w drogę. Znani są też z tego, że ich gniew nie trwa długo, ale mimo wszystko lepiej nie bywać powodem ich gniewu. Może i szybko się opanowują, ale to nie znaczy, że ci przebaczą równie szybko.

Westchnął ciężko i poszedł w swoją stronę.

Czerwonowłosa tymczasem wpadła do pokoju socjalnego, gdzie na kanapie leżał nafaszerowany lekami Kakashi. Podbiegła i niedelikatnie zmusiła go do obudzenia się.
Kiedy już się jej to udało spojrzały na nią tępo zamglone oczy. Westchnęła ciężko.

- Wstawaj. Nie czas na spanie. Federalni chcą ci zabrać śledztwo.

- Nie mam siły.- ledwo wymamrotał.

- To mnie nie obchodzi! Iruka cię potrzebuje, kretynie!- krzyknęła na niego i bezceremonialnie zwlokła z kanapy.

Kakashi nie bardzo wiedział, co się z nim dzieje i kto go zadręcza ani tym bardziej gdzie u licha ciężkiego go ciągnie.

Policjanci z KonohyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz