2. Kąpiel.

1.8K 151 19
                                    

··················································································································

***

          Powoli uchylił powieki, a widok kolejnego nieznanego osobnika przyprawił go o ból głowy. Wspomnienie zielonych oczu u rudowłosego mężczyzny sprawiło, że niemal od razu opuścił sypialnie. Celem jego ucieczki stał się niewielki balkon, wychodzący wprost na ulicę. Długimi palcami wyciągnął z pustej paczki ostatniego papierosa, którego włożył pomiędzy wargi. Mozolnie odpalił zapalniczkę, zbliżył płomień do twarzy, aby wreszcie posmakować zabijającej trucizny. Nieobecne spojrzenie wbił w czarną poręcz, gdy płuca zalała fala kojącego dymu. Bladą twarz oświetliły ostatnie promienie słoneczne, które dały wiecznie zimnemu chłopakowi namiastkę ciepła, jakiego potrzebował. Czując delikatny podmuch wiatru, odruchowo przymknął oczy. Miał dość wykańczającego go słońca, codziennie tęsknił za chłodem deszczowej Anglii, w której spędził większość swojego życia, jednak nie mógł uciec.

Trzask drzwi upewnił jasnowłosego w przekonaniu, że klient opuścił mieszkanie, dając chłopakowi święty spokój. Taki sposób był dla niego najkorzystniejszy, gdy mężczyźni opuszczali jego mieszkanie bez słowa, pozostawiając po sobie tylko kilka stów i zaschniętą spermę na prześcieradle. Jedynym, którym pozostał w jego życiu był przeklęty Potter. To on, pan doskonały, auror, był przyczyną jego szybkich rozpadów. Zbyt często pojawiał się w jego snach i zbyt często widywał kruczoczarne, rozwiane kosmyki, gdzieś na mieście. Właśnie z tego powodu Malfoy przypominał wraka człowieka. Szklaną kulę, przepełnioną tragicznymi wspomnieniami.

***

          Wolnym krokiem kierował się w stronę kurortu, w którym pomieszkiwał od kilku dni. Wysoka temperatura utrzymywała się, mimo zachodzącego słońca, przez co zielonooki marzył o jak najszybszym powrocie do chłodu Anglii. Jedynym powodem, dla którego wciąż odwlekał ten pomysł był jego dawny wróg. Od tamtego wieczoru nie widział go już więcej, przypuszczał, że jasnowłosy załatwiał tam jedynie ważne interesy, jednak coś kazało mu zostać. I właśnie w tamtym momencie księżycowe tęczówki zmaterializowały się przed brunetem. Różniły się jednak one od wiecznego, ostrego spojrzenia Dracon'a, były całkowicie zaczerwienione i opuchnięte. Łzy, żłobiły ścieżkę po zapadniętych policzkach chłopaka, za to smukłe dłonie trzęsły się pod wpływem emocji.

— Mal..Malfoy, w porządku?

Zaskoczony próbował zrozumieć bełkot rówieśnika, jednak na marne. Dopiero po kilku chwilach odgadnął jego słowa.

— Chyba widzisz, że nie.

Zachował spokój, choć nie chciał. Chwycił jego rękę, choć nie chciał. Usadził w pobliskiej kawiarni i czekał. Musiał się dowiedzieć o co chodziło.

***

          Mocno przetarł palcami twarz, wywołując jej czerwonawy kolor. Jego ciało wciąż dygotało z powodu przeżytej histerii, jednak powoli uspokajał się. Objął rękami biały kubek i upił łyk napoju. Czuł na sobie wyczekujące spojrzenie zielonookiego, jednak nie potrafił zacząć tej rozmowy. Czuł, że przez to, wszystko może pójść nie tak.

— Powinieneś o tym zapomnieć.

Nie spoglądał na niego. Nie miał odwagi złączyć swojego wzroku z zielenią jego tęczówek. A brunet po raz pierwszy nie dociekał, miał nadzieję, że blondyn sam powie mu o tej sytuacji w późniejszym czasie.

— Mieszkasz tu? — zapytał spokojnie, obserwując Malfoy'a czujnym wzrokiem.

— Tak.

— I uciekłeś zaraz po wojnie? — kontynuował.

— Tak.

— Co z twoimi rodzicami?

— Nie wiem. — Starszy poczuł żółć w gardle.

— Porzuciłeś magię?

Podniósł wzrok. Mocniej zacisnął palce na trzymanej szklance, a wargi zacisnął w cienką linię, głośno przełknął ślinę. Przerażenie było widoczne od jasnowłosego z wielu metrów.

— T..tak.

— Dlaczego akurat to miejsce? — Potter nie miał w planach zatrzymać się, choćby na chwilę.

Wolno wzruszył ramionami. Gdyby wiedział, jak ta decyzja wpłynie na jego życie, smok nigdy nie opuściłby rezydencji rodziców.

— A co ty tu robisz?

Odbił piłeczkę. Żałował wyjścia z domu. Żałował spotkania Potter'a. Żałował wszystkich decyzji w jego życiu, a mimo to wciąż odpowiadał na pytania Wybrańca.

— Przymusowy urlop — rzekł zbawca świata, również wzruszając ramionami.

Nastała cisza. Milczeniu towarzyszył ciekawski wzrok okularnika, który wciąż wpatrzony był w przerażoną twarz byłego wroga. W końcu wyobrażenia Harry'ego na temat dorosłego życia Malfoy'a miały się nijak do rzeczywistości. Wybraniec był przekonany, że po latach spotka go, ubranego w najlepszy garnitur, u boku pięknej kobiety, jednak nic takiego nie nastąpiło. Bo tak naprawdę ktoś taki, jak Draco Malfoy, od dawna nie istniał. Istniał jedynie chłopiec na pocieszenie.

***

         Wolnym krokiem przemierzali opustoszałe już ulice. Nie rozmawiali, szli ramię w ramię, kierując się w miejsce, o którym wiedzieli jedynie nieliczni. Auror nie spodziewał się, że jasnowłosy przyprowadzi go na plażę, jednak widok jaki ujrzał, gdy spuścił z oczu blondyna, zapierał dech w piersi. Lazurowa woda momentalnie przykuwała wzrok, a resztki promieni słonecznych nadawało romantycznego nastroju. Nim się zorientował były wróg zajął miejsce na piasku. Delikatne powiewy wiatru rozwiewały jasne kosmyki jego włosów, natomiast spojrzenie martwych oczu utkwił w spokojnej fakturze wody. Niepewnie przysiadł ku jego boku i również obserwował spokój zawarty w tej okolicy. Musiał przyznać, że idealnie pasowała do Malfoy'a.

Nie ruszył się nawet o milimetr, pomimo upływającego czasu. Jego puste oczy ciągle wgapiały się w morze przed nimi, jedynie unosząca się klatka piersiowa była znakiem, że blondyn wciąż "żył", przynajmniej fizycznie żył. Znudzony brunet nerwowo podniósł się z piachu, zwracając tym samym uwagę rówieśnika.

— Może mała kąpiel? — zaproponował, ściągając koszulkę.

— Idź sam — szare tęczówki szybko uciekły od widoku doskonałego ciała Wybrańca.

— Jak chcesz — odrzekł Potter i już go nie było.

W czasie, gdy zbawca świata zatopił się w ciepłej wodzie, smok wyciągnął paczkę papierosów oraz zapalniczkę, którą z łatwością odpalił. Przez długą chwilę przyglądał się płomieniowi, który szybko zmieniał swoje kolory. Niebieski, pomarańczowy, żółty. Niewielka myśl zbliżenia skóry do ognia przemknęła przez mroczny umysł Dracon'a, mimo wszystko nie uczynił tego. Po kilku minutach zapalił koniec skręta, a tytoniowa mgła wypełniła jego płuca. Z wolna trucizna wniknęła w fioletowe żyły blondyna, dając chłopakowi chwilowe ukojenie. Wszystko wydawało się cudowne, dopóki poważny ton bruneta nie zakłócił panującej wkoło ciszy.

— Palenie zabija.

Momentalnie powieki księcia Slytherin'u podniosły się, obdarzając zielonookiego chodnym spojrzeniem.

— Im szybciej, tym lepiej.

***

··················································································································

czarna poetka. 

I. Chłopiec na pocieszenie  | Draco Malfoy/Harry PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz