10. Nic się nie zmieniło.

908 90 8
                                    

··················································································································

***

          Długi płaszcz o kawowym kolorze okrył ramiona mężczyzny. Chłodny wiatr, charakterystyczny dla tej pory roku rozwiewał jasne kosmyki dwudziestolatka o trupiej twarzy, który wolnym krokiem przemierzał znane uliczki Londynu. Zmarzniętą dłonią ćmił końcówkę papierosa.

Po wielu tygodniach walki, braku snu i ciągłego odtwarzania brutalnych wspomnień, Malfoy wreszcie odnalazł moment wytchnienia, ukryty między mugolskimi kamieniczkami. Spokój miasta, spowodowany późną porą dnia rozluźniał jego spięte mięśnie. Pustka, jaką pozostawił po sobie Potter wciąż była obecna w jego życiu, myśli wciąż malowały się w ciemnych kolorach, a koszmary męczyły go co noc. Wrócił do Anglii, lecz bał się tego co przyniesie przyszłość. Cholernie bał się, że jego nowe życie będzie pozbawione ciepłych rąk i zielonych oczu bruneta.

— Przepraszam — usłyszał za plecami damski głos, dlatego odwrócił się do nieznajomej — Ma..Malfoy?

Dzięki charakterystycznej burzy brązowych loków oraz trzymanej w dłoniach książki od razu rozpoznał najlepszą przyjaciółkę Potter'a.

— Granger — chłodny ton mężczyzny wzbudził u Gryfonki niewielki uśmiech.

— Nic się nie zmieniło.

***

          Duże dłonie mężczyzny spoczęły na biodrach Potter'a, który w konsternacji obserwował krople spadające z szarego nieba. Dzięki obecności nowego partnera brunet uśmiechnął się nieznacznie.

— Co się dzieje? Od rana wydajesz się smutny — oddech mężczyzny na karku Wybrańca przyprawił dwudziestolatka o ciarki.

Deszczowe dni przypominały mu o łzach, które zbyt często płynęły po kryształowej skórze. Wszechobecny chłód przywracał wspomnienia o długich palcach, spoczywających w jego dłoni. Wybawieniem od wspomnień okazały się kasztanowe włosy mężczyzny i jego głęboki głos, ponieważ tylko przy nim, ciemnowłosy mógł zapomnieć o cząstce Malfoy'a, zakorzenionej w brunecie, tak jak nikotyna, krążąca w krwiobiegu blondyna.

— Wszystko w porządku. Wracajmy do środka — Wybraniec, odwróciwszy się w stronę partnera, złożył na jego ustach krótki pocałunek. Zbyt często nie pozwalał sobie na takie czułości.

***

           Puste oczy na wstępie dostrzegły kogoś przy jego boku. Zauważył splecione ze sobą dłonie, dlatego bez słowa ruszył w stronę salonu, głównego punktu spotkania. Posiłek spożywał w ciszy, podczas gdy przyjaciele wymieniali swoje spostrzeżenia na temat pracy w Ministerstwie. Unikał butelkowej zieleni, od czasu do czasu przenosząc wzrok na szczęśliwą Hermionę.

Nic się nie zmieniło. Ponownie musiał obserwować ich z oddali. Pod maską obojętności ukrywał swój ból, wbijając w Potter'a i Granger martwe spojrzenie. Dla nich wciąż pozostawał Malfoy'em z czasów szkolnych. Nikim wartym uwagi.

          Na krótki moment pozostali sami, a ich wzrok wreszcie złączył się ze sobą.

— Po co przyszedłeś? — w odpowiedzi blondyn wzruszył jedynie ramionami.

Miałem nadzieję, że pozwolisz mi chwycić twoją dłoń. Jednakże zrobił to ktoś inny.

— Mówiłeś, że nie chcesz tu wracać.

Cisza wydawała się jedyną słuszną decyzją.

— Racja. Przecież, przez cały ten czas.. wyłącznie mnie okłamywałeś.

— To był jedyny sposób.

Nic się nie zmieniło.

***

          Ułożył na dłoni wszystkie przepisane tabletki, po czym sięgnął po wodę stojącą nieopodal i bez gadania połknął niepokojącą ilość lekarstw. Cuchnący koc nałożył na głowę, a wzrok utkwił w przewijających się obrazach ukazywanych w telewizji. Dopiero gdy dzwonek wypełnił zaciemnione pomieszczenie blondyn ociężale podniósł się do pionu i ruszył w stronę wyjścia. Niepewnie uchylił drzwi, gdzie usłyszał głos dostawcy jedzenia. Szybko zapłacił za posiłek, aby móc szybko powrócić na kanapę. Telefon raz po raz rozbłyskiwał groźnie, rozpraszając na krótki moment mrok panujący w pokoju, jednak blondyn nie zwracał na to uwagi.

          Bez ustanku odczytywał dawne wiadomości Potter'a i spoglądał na wspólne zdjęcie, zrobione podczas którejś randki. Zaraz potem ciskał telefonem w kąt i pogrążał się w wielogodzinnym śnie.

Nie powinien go kochać. A jednak nadal to robił.

***

··················································································································


Wybaczcie brak rozdziału w piątek, ale był to dla mnie ciężki weekend. 

czarna poetka. 

I. Chłopiec na pocieszenie  | Draco Malfoy/Harry PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz