26. Chłopiec na pocieszenie.

772 63 17
                                    

Tych panów kocham całym serduszkiem, nie mogło ich zabraknąć! (co prawda cover piosenki, ale jednak) 

·················································································································

***

          Ozdabianą zapalniczką odpalił koniec używki, a nikotyna niespiesznie wpełzła do jego krwiobiegu. Chłód na wskroś przenikał jego niemal nagie ciało, a on niewzruszony obserwował księżyc, będący jedynym źródłem światła w okolicy.

Pragnął wrócić do czasów, kiedy potrafił się beztrosko uśmiechać. Pragnął powrócić do czasów, gdzie za pomocą różdżki znikało większość jego problemów. Pragnął wrócić do lotów na miotle i wspólnych posiłków w Wielkiej Sali. Pragnął wrócić do dzieciństwa.

Zaraz po tym mówił, że nie powinien się nie urodzić. Zaraz potem próbował zakończyć swoje życie. Krew spływała po białych kafelkach, a kolosalny ból wypełniał Malfoy'a powodując utratę świadomości.

A później otwierał oczy i powracał do rzeczywistości zwanej życiem.

          Praca dyplomowa, będąca zarazem pierwszą prawdziwą wystawą dzieł właściciela kryształowych oczu nabierała kształtów z każdym dniem. Rzeźby zapełniały połowę mieszkania blondyna, a opuszczona pracownia stała się inspiracją do stworzenia punktu kulminacyjnego całej ekspozycji.

Nie wysypiał się, przez co wiele razy lądował w szpitalu. Nie jadł, dlatego tracił na wadze, a wszystkie ubrania okazywały się za duże. Nienawidził dresów, ale to właśnie w nich czuł się najlepiej. Powtórnie unikał kontaktów międzyludzkich i zamykał się w sobie coraz bardziej. Jego skrzynka mailowa zapełniała się wiadomościami od porzuconego terapeuty, które uparcie ignorował.

          Był przerażony faktem, że znów był sam. Codzienność, której doświadczał za młodu dopadła go po raz kolejny przynosząc ból i myśli samobójcze. Nie było dnia w którym nie myślał o zakończeniu swojego życia. Godzinami wpatrywał się w złowrogo połyskującą żyletkę lub spoglądał w dół z okna, nawet jeżeli mieszkał na pierwszym piętrze.

Ale był zbyt wielkim tchórzem, aby to zrobić. Bo śmierć oznaczała wybawienie, a on zasługiwał na ból i smutek do końca swojego życia. Był przecież chłopcem na pocieszenie.

***

          Pracował jak zwykle. Wychodził z przyjaciółmi jak zwykle. Uśmiechał się jak zwykle i był poważny jak zwykle, ale odczuwał dziwną pustkę, której nie mógł niczym wypełnić. Próbował odnaleźć ukojenie w alkoholu, sportach ekstremalnych czy zawieraniu nowych znajomościach. A potem powracał do pustego domu, w którym nikt na niego nie czekał i płakał.

Płakał jak dziecko, ponieważ nienawidził poczucia odrzucenia, a właśnie tak się czuł. Już jako dziecko poznał smak nieposiadania nikogo bliskiego i sądził, że przywykł do takiej codzienności. Zaraz po tym pojawili się przyjaciele i popularność spowodowana brzemieniem zbawcy świata, która szybko zmieniła się w nienawiść. I tak oto stracił wszystko co miał.

Przyjaciół, rodzinę, a nawet miłość, która powinna być nierozerwalna. Czy powodem tego wszystkiego był Malfoy? Prawdopodobnie tak.

Nawet jeżeli Malfoy był wartym jedynie kilka stów chłopcem na pocieszenie.

***

          Z oddali obserwował licznie przybyłych nieznajomych, którzy z ogromnym zainteresowaniem interpretowali przedstawione dzieła. Odkryli w nich smak tytoniu, pustkę księżycowych oczu oraz miękkość karmelowych włosów, za którą tak cholernie tęsknił. Nie znał nawet jego imienia, a desperacko pragnął jeszcze raz ujrzeć rumieńce na jego twarzy i poczuć cudowny zapach oceanu, którym był przesiąknięty.

Natomiast nie podejrzewał, że tego wieczoru ujrzy zieleń Avady oraz poczuje na własnych dłoniach ciepło palców Potter'a.

          Stanęli naprzeciw siebie. Tak różni, tak pełni sprzeczności. Czerń i biel. Zło i dobro. Szczęście i smutek. Malfoy i Potter. Łzy szybko wypełniły księżycowe oczy, a strach ogarnął serce młodszego.

— Po co przyszedłeś? —  gniewny ton Malfoy'a połączył się z nagłym deszczem obijającym się o szyby.

— Czy mógłbym ponownie chwycić twoją dłoń?

***

·················································································································


Gdyby ktoś miał wątpliwości, to ostatni rozdział tej części. 

Za tydzień postaram się opublikować dalsze losy tych kretynów (bo inaczej ich się nie da nazwać), ale nic nie obiecuję, ponieważ moje wena wyjechała na wakacje beze mnie. 

Do zobaczenia w "Chłopcu z bliznami".

czarna poetka. 

I. Chłopiec na pocieszenie  | Draco Malfoy/Harry PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz