- 2 -

419 60 50
                                    

Na ten dzień młody książę czekał niecierpliwie od ponad roku. Czas dłużył mu się niemiłosiernie, a ciągła niepewność odbijała się na jego codziennym życiu. Miał wiele chwil do rozmyślań. W przerwach między lekcjami gry na shamisenie, nauką języka japońskiego czy czytaniu poezji mógł snuć niewinne wyobrażenia i układać w głowie swoją wymarzoną przyszłość. Chciał, by ten rok upłynął jak najszybciej, dlatego jego podekscytowanie rosło z dnia na dzień, gdy zbliżała się ostateczna data.

Transport do małej wioski, w której zatrzymali się po drodze ubiegłego maja, został wysłany dwa tygodnie temu. Połowa tego czasu miała być poświęcona na dojazd, a druga - na powrót. Do ostatniej chwili książę nie wiedział, czy powóz powróci tylko z trójką wysłanych służących, czy może z jedną osobą więcej, tak jak oczekiwał.

Te dwa tygodnie były najbardziej napięte, bo teraz wszystko wydawało mu się takie namacalne i bliskie. Przyłapał się niejednokrotnie na opowiadaniu młodej służącej o swoich obawach i oczekiwaniach względem przyszłego gościa, ale gdy dobiegał go tylko jej głupawy chichot, uświadamiał sobie, że nie powinien się tak otwierać przed kimkolwiek z poddanych. Dlatego następne posiłki, kąpiele czy poranne ubierania spędzili w ciszy.

Dwa tygodnie minęły i książę nie dostał żadnych wieści od Seongina. Wiedział jednak, że nie musi się go spodziewać. Widział panującą za oknem pogodę - silne wiatry, nieustępliwe deszcze i burze. To wszystko prawdopodobnie wydłużało podróż powozu i było bardzo niebezpieczne. Książę miał nadzieję, że cała wyprawa zakończy się sukcesem.

Tego dnia był już przyszykowany do spania. Czysty, przebrany w nocną szatę, leżał na swoim łożu z cieniutkim baldachimem i czytał najnowszy tomik młodego, koreańskiego poety. Czuł, jak ogarnia go senność, a oczy same się zamykają, popychając go w ciepłą, miękką krainę mar nocnych. Książka wypadła z wiotkiej dłoni, a gdy książę przekraczał cienką granicę między jawą a snem, drzwi od komnaty rozsunęły się.

— Wasza Wysokość.

Głos Seongina rozbudził od razu syna cesarza, zrywając go do siadu. Serce waliło mu w piersi od tego nagłego zaskoczenia, ale szybko je opanował, nabierając mocno powietrza przez nos. Uchylił zasłonkę przed sobą i spojrzał na służącego, stojącego przed papierowymi drzwiami w swojej zwyczajowej, granatowo-białej szacie.

— Co cię tu sprowadza? — zapytał, usilnie próbując zamaskować złość w swoim głosie, spowodowaną tak nagłym wybudzeniem.

— Transport dotarł do pałacu. Z czwórką podróżujących.

Chłopak podniósł się gwałtownie na te słowa, podchodząc do mężczyzny. Nie spodziewał się takiej informacji jeszcze dzisiejszego dnia, a podekscytowanie i radość na powrót rozszalały w jego wnętrzu. Szeroki uśmiech ucieszonego dziecka zagościł na okrągłej twarzy.

— Chcę go zobaczyć.

Seongin pokręcił głową, blokując chłopcu przejście przez rozsunięte drzwi. Wyraz jego twarzy pozostał niezmienny.

— Jutro, Wasza Wysokość. Dopiero przyjechali, przygotowujemy mu kąpiel. Musi się wyspać i najeść, jechali przecież tak długo. Jutro rano się spotkacie, tymczasem proszę odpocząć. Zdąży się książę nim nacieszyć.

Niechętnie przyszło zgodzenie się ze słowami starszego mężczyzny, ale szlachcic wiedział, że ma rację. Dlatego po nikłym skinięciu głową, Seongin życzył mu miłej nocy i wyszedł z komnaty, zasuwając za sobą drzwi.

Taehyung zdmuchnął palące się na szafkach świeczki i powoli ułożył się pod pościelą, spoglądając w górę. Czuł, jak podryguje mu prawa stopa, a kciuki zataczają ze sobą kółeczka. Denerwował się i ekscytował tak bardzo. Przecież czekał na ten dzień od ponad roku! Nie pamiętał, kiedy ostatnio odczuwał tak ogromną euforię wewnątrz samego siebie, ale bardzo podobało mu się to uczucie. Uśmiech nie schodził z twarzy, a serce biło niespokojnie. Wiedział, że tej nocy nie zazna za wiele snu.

spokojny poranek || vminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz