- 10 -

335 58 90
                                    

Robienie prania nie należało do najłatwiejszych i najprzyjemniejszych czynności. Duża grupa dziewcząt zbierała się co trzeci dzień w ogrodzie od strony kuchni, z wielkimi misami pełnymi mydlin i ciepłej wody oraz tarami, na których czyszczono odzież. Od samego przyjazdu Jimin towarzyszył służkom w tym procesie, wykonując pracę szybciej i intensywniej ze względu na swoją siłę.

Dzisiaj był jeden z tych dni, w którym trzeba było wyprać cesarskie stroje i mundurki pracownicze. I mimo, że goły grunt był zacieniony przez rozłożyste drzewa z każdej strony, chroniąc go przed nagrzaniem od intensywnego słońca, ciągły wysiłek bardzo szybko przemęczał gorące ciała, spryskując potem czoła i plecy.

Jimin pocierał mocno już którąś spódnicę, a później wykręcał ją z całych sił i podawał dziewczynie, która rozwieszała całość na sznurkach z dala od cienia i przytwierdzała drewnianymi klamerkami. Obok niego pracowała Yongbae, która zerkała co jakiś czas w jego kierunku, gromiąc go wzrokiem. Jimin odczuwał jej ciągłe spojrzenia, ale uparcie nie podnosił głowy zza tary. Czuł jej niechęć do swojej osoby, ale nie miał pojęcia skąd się ona wzięła. Przecież zawsze starał się być dla niej miły.

Dziewczyna dmuchała w górę na niesforne kosmyki, które uciekały z jej spiętych włosów i wpadały do oczu. Zamaszyście tarła ubrania o wielki przyrząd, jakby wyładowywała na nim wszystkie swoje negatywne emocje. Gdy po raz kolejny spojrzała w stronę Chińczyka, a spod wody na jego ręce błysnęło coś niebieskiego w jej kierunku, zamarła.

— Skąd to masz?! — wrzasnęła, wyrywając jego rękę spod gęstej piany i obejrzała ją z każdej strony. Ujrzała bransoletkę z kamyczkami i tym jednym, największym, z niebieskim oczkiem. — Skąd to masz?! Okradłeś księcia?!

Jimin nie wiedział, co się dzieje. Nagły atak dziewczyny był tak niespodziewany, że z początku nie zrozumiał nawet, o czym konkretnie mówi. Jej wzburzony głos ściągnął na nich spojrzenia innych pracujących dziewcząt, a całe otoczenie wydawało się zamrzeć, czekając na rozwój sytuacji.

— N-nie! — zaprotestował, próbując wyrwać mocno ściskany nadgarstek. — Nie ukradłem!

— Kłamiesz! — Dziewczyna złapała za bransoletkę, próbując zerwać ją z ręki chłopca. — Taki wieśniak jak ty nie ma prawa nosić takich rzeczy! Ty chiński złodzieju!

— Nie! — Jimin wrzasnął równie mocno, odpychając ją od siebie. Wizja zerwania łańcuszka i popsucia jego najważniejszego prezentu była skłonna popchnąć go do rękoczynu. — Nie ukradłem! Kupił ją dla mnie!

Nastała cisza poprzedzona zdumionymi westchnięciami z kilku stron. Yongbae zaniemówiła, patrząc na Jimina szeroko otwartymi oczami. Nie mogła uwierzyć w to, co właśnie usłyszała.

— Nieprawda... — wypowiedziała słabo.

Jimin nie raczył odpowiedzieć jej tym razem - wrócił prosto do pracy. Poprawił bransoletkę, upewniając się, że nie została naruszona, podciągnął znowu rękawy i zaczął na nowo szorować. Nie interesowało go już nic, co ma do powiedzenia dziewczyna.

Yongbae siedziała jeszcze chwilę w miejscu, patrząc tępo przed siebie. Gniew, który rodził się w jej wnętrzu od długiego czasu, nabierał teraz na intensywności. Jakim prawem to on dostawał prezenty od księcia, a nie ona? Jakim prawem on został jego najbliższym sługą? Jakim prawem mógł kąpać go, chodzić z nim na spacery i otrzymywać lekcje? Czym na to zasłużył, a nie ona, skrupulatnie wypełniająca swoją pracę od zawsze?

Gdy Yongbae przyszła na świat, książę miał pięć miesięcy. Urodzona przez służącą, która od dawna pracowała w pałacu, została od razu naznaczona takim samym przeznaczeniem. Służyć rodzinie cesarskiej, nie oczekując niczego więcej. Wychowywała się razem z księciem, bawiąc się z nim i ucząc, do czasu aż mogła zacząć mu usługiwać. Znali się od zawsze i choć dzielili tyle różnych, wspólnych wspomnień, ich znajomość nigdy nie przekroczyła granicy pan-służąca. Dziewczyna niejednokrotnie słyszała o romansach członków rodziny cesarskiej, tajnych spotkaniach w komnatach sypialnianych lub gorących zbliżeniach w spiżarni lub stodole. Nocami wyobrażała sobie taki los dla samej siebie, licząc na to, że z wiekiem książę przekona się do niej bardziej i obdarzy ją tym wyjątkowym darem, jakim jest zostanie jego konkubiną.

spokojny poranek || vminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz