Centrum miasta było dzisiaj niezwykle kolorowe i zatłoczone. Wymyślne dekoracje zdobiły szyldy sklepów, straganów, wisiały na dachach czy przejeżdżających dorożkach. Zewsząd słychać było nawołujących sprzedawców, dzieci biegały między przechodniami, a w kilku punktach przy głównej drodze odbywały się pokazy akrobatyczne, taneczne lub aktorskie. Artyści przebrani we wzorzyste stroje przykuwali uwagę wielu gapiów, którzy zdecydowali się przystanąć i obejrzeć krótkie występy, po czym rzucić może trochę drobnych.
Pogoda była idealna i wiernie spełniała swoją rolę przy Festiwalu Lata. Niebo było przejrzyste, błękitne, gdzieniegdzie maszerowały po nim białe, puszyste obłoczki niczym z obrazka. Wiejący wiatr był ciepły, ale orzeźwiający, utrzymujący się stale w jednym kierunku. Prawdziwy, czerwcowy dzień - wymarzony na kilkugodzinny spacer na świeżym powietrzu i zabawę.
Do miasta książę został przywieziony w swoim niedużym, jednoosobowym palankinie, niesionym na drążkach przez dwóch tragarzy, z przodu i z tyłu. Jimin wraz z Seonginem przez całą podróż szli obok, dotrzymując kroku pozostałym pracownikom. Na miejscu książę opuścił swój transport, a mężczyźni odpowiedzialni za noszenie, mieli teraz czas na odpoczynek, ukryci pod rozłożystym drzewem, w chłodnym cieniu niedaleko rzeki. Piętnastolatek od razu rozłożył parasol nad głową księcia, a później w trójkę udali się wraz z tłumem na celebrowanie lata.
Taehyung nie musiał martwić się rozpoznaniem. Nie był osobą publiczną, rzadko pojawiał się w towarzystwie swojego ojca i był zdecydowanie najmniej popularny spośród trzech braci. Ludzie zdawali sobie sprawę z jego istnienia, ale niewielu wiedziało, jak nastolatek teraz wygląda. Musiał sięgnąć pamięcią naprawdę daleko, by przypomnieć sobie, kiedy ostatni raz pojawił się przed ludem w obecności cesarza na jakiejkolwiek ceremonii. Było to prawie rok temu, podczas rocznicy śmierci wcześniejszego przywódcy. I mimo, że idący obok służący czy jakość jego hanboku bądź wartość jego biżuterii mogły zdradzić szlachetne pochodzenie, nie martwił się tym. Chciał tylko dobrze się dzisiaj bawić.
Z radością obserwował błyszczące się oczy Jimina, który ogarniał wzrokiem wszystko, co napotykał na swojej drodze. Każdy stragan, każdą budkę z jedzeniem, każdy sklepik z upominkami, każdy ciasny zakątek, w którym przystawali doświadczeni kieszonkowcy, ogrywający swoje ofiary w kości i kradnący z ich szat. Wszystko to było podobne do chińskich uroczystości, a jednak tak bardzo się od nich różniło. Młody chłopak nie mógł się nadziwić pięknem tego przedsięwzięcia.
Szli z księciem blisko siebie, przepychając się nieco między ludźmi. Seongin trzymał się z tyłu, dając Taehyungowi nieco dystansu, na który ten zawsze nalega. Było głośno i hucznie, z kilku kierunków dobiegały ich różne dźwięki muzyki, nawoływania lub potłuczonych naczyń. Wszystko to tworzyło niezapomnianą atmosferę tego miejsca.
— Podoba ci się? — zapytał Taehyung, spoglądając z góry na swojego służącego. To pytanie przyciągnęło twarz chłopaka w jego kierunku, a na okrągłej buzi wykwitł piękny uśmiech.
— Bardzo!
Książę nie umiał nie odwdzięczyć tego znaku szczęścia, dlatego i on sam uśmiechnął się w odpowiedzi. Pociągnął za rękaw chłopca, przysuwając go do siebie, gdy po jego prawej stronie dostrzegł toczący się wózek z owocami. Kilka centymetrów dalej, a Jimin mógłby zaliczyć z nim nieprzyjemne spotkanie.
— Trzymaj się blisko. Nie chcę, żebyś mi zginął.
Jimin skinął głową i prawie wręcz nachodził teraz na księcia podczas ich dalszego spaceru. Taehyungowi nie przeszkadzało to ani trochę. Wolał to, niż żeby jego służący został zepchnięty z trasy przez kogoś nieuważnego.
![](https://img.wattpad.com/cover/192273175-288-k701057.jpg)
CZYTASZ
spokojny poranek || vmin
FanfictionMłody książę wyrusza w daleką podróż do Chin. Po drodze, ze względu na problemy z powozem, cały jego zespół jest zmuszony do krótkiego postoju. W międzyczasie chłopak zwiedza okolicę, trafiając na niewielką osadę, w której obcy nastolatek porusza je...