Czas płynął nieubłaganie, ale młodzi zakochani zdawali się nie zwracać na niego uwagi. Cieszyli się pozostałymi chwilami, które mogą spędzić razem i nie myśleli o przyszłości, naiwnie wierząc w to, że nic się w ich życiach nie zmieni.
Taehyung z radością witał każdy nowy dzień, przytulając się do swojego ukochanego i całując go, zaraz po otwarciu zaspanych powiek w słoneczne poranki. Każdą możliwą chwilę spędzali wspólnie, naginając zasady, by cieszyć się swoim towarzystwem. Poprzez zjedzenie rano śniadania, poranne i popołudniowe lekcje, obiad, wylegiwanie się na trawie w ogrodzie, pływanie nago w jeziorze, kolacje, wieczorne wspólne kąpiele, a później chwile przed zaśnięciem, które były tymi uwielbianymi przez młodego księcia.
Poznawanie swoich ciał nie skończyło się podczas tej jednej, burzliwej nocy. Każdego następnego dnia znikali w ogrodzie za wysokimi krzewami, chowali się w stodole bądź w schowkach na uboczu pałacu, do których nikt nigdy nie zaglądał. Całowali się, przytulali, uginali pod wzajemnym dotykiem i kochali, zmieniając pozycje czy wymieniając się rolami. Poznawali swoje ciała, uczyli się, czym sprawić drugiemu przyjemność i jak obchodzić się z delikatnymi członkami. Żaden z nich nie mógł wymarzyć sobie lepszego partnera do takich aktywności - obaj młodzi, niedoświadczeni, uczący się na własnych błędach, chcący dostarczyć rozkoszy tej drugiej stronie. Ich miłość była jak lawina śnieżna - zaczęła się spokojnie, niewinnie, ale gdy nabrała tempa, ruszyła z całą swoją siłą i nikt nie mógł jej powstrzymać. Taehyung szalał za Jiminem, a Jimin był gotów umrzeć za swojego księcia. Wizja ślubu wisiała nad nimi jak fatum, ale skutecznie ją od siebie odpychali do ostatniego dnia, nie chcąc, by przeszkadzała im w ich najcenniejszych chwilach.
Leżeli nadzy na stogu siana, ukryci za murem zrobionych z wielkich bel. Zdjęte przed stosunkiem szaty sukcesywnie służyły im za materiał do spoczynku, który nie drapałby ich pleców i nóg. Książę obejmował swojego służącego, głaszcząc jego smukłe ramię i patrząc w górę na podziurawiony, drewniany dach. Widział pomiędzy szczelinami błękitne niebo, niezmienne od wielu dni. Wiedział, że gdy zacznie stawać się szare i ponure, będzie na nie patrzył już jako żonaty mężczyzna.
Poczuł dłoń Jimina na swoim obojczyku, przez co przekrzywił głowę w dół, by na niego spojrzeć. Od razu promienny uśmiech wymalował się na jego twarzy, a chcąc przypieczętować swoje szczęście trzymane w ramionach, ucałował chłopca w czoło prześwitujące między przydługą grzywką.
Jimin przymknął powieki pod tym pocałunkiem, a później na nowo spojrzał na twarz księcia. Wiedział o czym myśli, wpatrując się tak w dal w milczeniu, bo sam myślał o tym samym każdego dnia. I chciał go od tego odciągnąć. Uniósł się lekko na łokciach i zawisnął u boku nad twarzą szlachcica. Złożył na jego ustach czuły, przepełniony miłością i spokojem, pocałunek. Książę wiedział, dlaczego to robią i był za to bardzo wdzięczny swojemu słudze.
Całowali się długo i miękko, nie myśląc o niczym innym niż o samych sobie. Nie potrzebowali słów, bo rozumieli się bez nich. Cokolwiek działo się naokoło, nie miało znaczenia. Liczyli się tylko oni w tym właśnie momencie. Cały świat mógłby teraz runąć, ale nawet to nie byłoby w stanie ich od siebie oddzielić.
***
W trzecim tygodniu sierpnia rozpoczynała się najsmutniejsza podróż Taehyunga, jaką miał kiedykolwiek odbyć. Nastrój młodego księcia wydawał się udzielać wszystkim, a nad całym pałacem zawisły ciemne chmury. Masa nieszczęść wydarzyła się w przeddzień wyjazdu - nieustraszony lis włamał się do kurnika, zabijając całe stado gdakających ptaków; Yongbae potłukła ulubioną, kupioną na Festiwalu Lata, zastawę księcia; ślubny hanbok uległ wypadkowi podczas transportu i w pośpiechu był cerowany przez krawca, gdy tylko postawił on stopę na ganku pałacowym.

CZYTASZ
spokojny poranek || vmin
FanfictionMłody książę wyrusza w daleką podróż do Chin. Po drodze, ze względu na problemy z powozem, cały jego zespół jest zmuszony do krótkiego postoju. W międzyczasie chłopak zwiedza okolicę, trafiając na niewielką osadę, w której obcy nastolatek porusza je...