4

713 46 18
                                    

— Witajcie — odparł Byron, gdy dotarliśmy do drużyny.

Jako kapitanowie, uścisnęliśmy dłonie, dołączając do tego przyjazne uśmiechy. Weszliśmy do szkoły krocząc obok siebie. Zajmowaliśmy przy tym prawie cały korytarz, więc uczniowie musieli się trochę odsunąć.

— Co tam u was? — zagadnął Byron, patrząc po kolei na mnie, Josepha i Davida.

— Po staremu — odpowiedział Samford. — No prawie...

W tym momencie poczułam na sobie wzrok Aphrodiego. Zacisnęłam szczękę i ignorując blondyna weszliśmy na boisko. Idealnie dotarło do mnie, że chodzi mu o brak Sharpa. Mimo, że go z nami nie było i tak wszystko krążyło wokół niego, a ja poczułam się nawet trochę winna? Jude stałby na moim miejscu.

— Chodźcie, zrobimy rozgrzewkę — nakazał chłopak i każdy poszedł zrobić podstawowe ćwiczenia.

Tylko ja stanęłam w miejscu i wpatrywałam się w drużynę Akademii. Zaraz obok pojawił się Aphrodi, który też wlepił wzrok w chłopaków.

— Wiesz co — powiedziałam przerywając przy tym ciszę między nami — ja chyba nie chcę tego — popatrzyłam na opaskę, która subtelnie uciskała moje lewe ramię.

— Chcesz, ale jeszcze o tym nie wiesz — położył dłoń na moim ramieniu. — Zostałaś wybrana, uszanuj jego decyzję.

— Szanuje ją, ale to za dużo na mnie. Wiesz jaka jestem... Nie dam sobie z tym rady.

— Jak tak będziesz mówić to naprawdę nic z tego nie wyjdzie — stanął naprzeciw mnie. — Yuzuki, ogarnij się i po prostu rób to, co uważasz za słuszne. Przypomnij sobie, jak Jude się zachowywał podczas meczów i treningów. Pomogę ci z tym, z resztą David i Joe też są przy tobie. Cała drużyna na pewno rozumie sytuację, w której się znalazłaś.

— Wiem — powiedziałam cicho spoglądając na wymienionych przez blondyna chłopaków.

Wiedziałam, że szczególnie teraz otrzymam wsparcie od tych dwóch przyjaciół. Co prawda nie mamy w niektórych sprawach podobnego zdania, lecz powinni mnie zrozumieć. Tak jak ja ich.

— Idziemy — powiedział zdecydowanie i poszliśmy w strony swoich drużyn. — To może Akademia Królewska pokaże na co ją stać? — popatrzył na mnie znacząco.

— Pewnie — rzuciłam beztrosko, a na te słowa bramkarz Zeusa — Paul Siddon — poszedł na swoje miejsce. 

Popatrzyłam na Davida, Dereka i Daniela. W czwórkę stanęliśmy przed Paulem. Aphrodi rzucił piłkę pod moje nogi, a ja sprawnie ją odebrałam. Cofnęłam się do tyłu, a David spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem. Już wiedział, że chcę, aby wykonali swoją firmową technikę.

— Zabójcza Formacja — wskazałam na Posejdona i kopnęłam piłkę w ich stronę. 

Przebieg akcji był taki jak zawsze. Każdy włożył całe serce w wykonanie techniki, jednak z ulepszoną Ścianą Tsunami piłka zatrzymała się w jego dłoniach, delikatnie wpychając go do pola bramkowego.

— Coś nowszego? — Byron ziewnął, udając zmęczonego i znudzonego tym, co pokazaliśmy. 

Dobrze wiedziałam, że nas prowokował lub po prostu się nabijał. W tym samym momencie mój wzrok skrzyżował się ze wzrokiem Davida. Kiwnęliśmy głowami i przygotowaliśmy się do wykonania Królewskiego Chaosu Numer Dwa. Gdy tylko Siddon wpadł do bramki, ja zaśmiałam się z napastnikiem i zwróciłam się do Byrona. 

— Wystarczy? — uśmiechnęłam się pogodnie, a on szybko zniwelował zdziwienie z twarzy.

— A jak wasz bramkarz? — spojrzał na Joe'go, który miał spuszczoną głowę i stał na czele reszty zawodników.

Na zawsze razemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz