23

372 21 13
                                    

author's note!

w następnych rozdziałach mogą pojawić się błędy związane z fabułą, które w przyszłości prawdopodobnie poprawię. enjoy!


Tym razem poczułam jak chłód słów tego chłopaka przeszywają mnie na wylot. Odwróciłam się do niego. Był znacznie wyższy ode mnie, tak samo jak chłopak, który mnie obejmował, miał grzywę troszkę podobną do Josepha tylko, że w szarym kolorze, stalowe tęczówki i zacięty wyraz twarzy. Miał na sobie dziwny strój, niebiesko-biały z kółkiem na środku, a jego podwinięte rękawy ukazywały zarysy jego mięśni. Rzuciłam spojrzenie to na jednego to na drugiego chłopaka i nie do końca wiedziałam co mam z sobą zrobić w tym momencie. Zostać, pobiec do Xaviera, a może w ogóle uciec z tego budynku?

— Żarty sobie robię, Gazell — odpowiedział czerwonowłosy, klepiąc mnie przy tym po ramieniu. Puścił mnie i zaczął okrążać z głupawym uśmiechem nastolatka.

— Podszywając się za mnie? — zapytał z wyrzutem, próbując się nie sprowokować. Stałam obok nich bacznie przyglądając się sytuacji.

— Jestem ciekaw co to za dziewczyna cię odwiedza... Przecież unikasz ich towarzystwa — zaśmiał się gorzko Burn co jakiś czas rzucając mi spojrzenia.

— Nie twój interes — syknął chłopak i złapał mnie za nadgarstek. Ciągnięta przez niego dotarłam do pokoju na drugim piętrze do ostatnich drzwi po prawo. — Wybacz za to...

— Czekaj! — powiedziałam zanim drzwi pokoju zamknęły się za nami. — To ty jesteś Bryce? Inaczej zwany jako Gazell?

— Tak — odpowiedział mi niepewnie, trzaskając drzwiami od pokoju przed nosem czerwonowłosego — nie widać?

— Po tym — wskazałam kciukiem na drzwi — nie wiem czego mogę się spodziewać.

— A ty jesteś Yuzuki Asai? — spytał patrząc na mnie z małym błyskiem.

Kiwnęłam głową na potwierdzenie. Wtedy jego ręka, która trzymała mój nadgarstek pociągnęła mnie tak, że wylądowałam między ramionami brata. Nie miałam czasu nawet na coś takiego jak stres, może to nawet i lepiej. Zaczęło do mnie docierać to, że właśnie przy mnie jest mój prawdziwy bliźniak, nie jakiś tam udawany, ale realny. Przez jakiś czas zastanawiałam się co mam mu powiedzieć, żeby wyrazić co czuję.

— Musisz iść się umyć — powiedziałam odrywając się od jego klatki piersiowej. Właśnie to wtedy czułam — że dopiero co wrócił z treningu i naprawdę nieźle się spocił.

— Jesteś szczera do bólu — uśmiechnął się spalając przy tym niezłego buraka na twarzy.

Po tym komplemencie Bryce poszedł do łazienki, gdzie przywrócił się do porządku. Ja w międzyczasie rozglądnęłam się po pokoju w którym mieszkał. Był jasny i posprzątany, czyli dokładnie nie taki jak mój. Na regale było parę książek i kilka medalów za osiągnięcia w sporcie, głównie w piłce nożnej. Zeszyty leżały luzem na biurku przykrywając jakieś kartki, których wolałam nie odkrywać szanując przy tym prywatność brata. Kończąc zwiedzanie usiadłam na łóżku i zaczekałam na chłopaka, który po jakimś czasie się zjawił. Zaczęliśmy rozmawiać o naszych pasjach i o swoim życiu codziennym. Musieliśmy się poznać "na nowo", bo bardzo mało wiedzieliśmy o sobie nawzajem. Okazało się, że mój brat nie jest jakiś nudny — parę razy zażartował i pouśmiechał w moją stronę. Jednakże widać było, że na co dzień przybiera zupełnie inną maskę. Może robił to na siłę, z grzeczności, a może po prostu taki był, nie wiem. Oczywiście nie byłabym sobą gdybym nie zapytała o chłopaka, który się podszywał pod niego, a także nie wspomniała o Xavierze. Bryce wytłumaczył mi, że pierwszy czerwonowłosy to Claude Beacons — kapitan drużyny Prominence, a Foster przewodzi najmocniejszy z zespołów, Gaję. Z jego wyrazu twarzy wyczytałam, że niezbyt przepada za nimi, a w szczególności za miłym i pomocnym z pozoru Xavierem. Postanowiłam nie drążyć tematu.

Na zawsze razemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz