21

409 23 10
                                    

Wczoraj przez całą noc nie mogłam się uspokoić nawet jeśli z zewnątrz wyglądałam na opanowaną. Myśl, że Joe może być moim bratem zupełnie do mnie nie przemawiała. Co innego jakby był to David czy Jude. Ale... Że Joe? Może z charakteru nie jesteśmy aż tak podobni, ale bliźniacze rodzeństwo czasem tak ma, prawda? Jedno dziecko jest dość spokojne, a to drugie to jego zupełne przeciwieństwo. Dodatkowo Joe ani trochę nie jest do mnie podobny, ale to też może wytłumaczyć zasada, którą zawarłam powyżej. Starałam się wytłumaczyć sobie, że wcale nie jest tak jak myślę, a King nie jest moim bratem. Nic jednak nie sprawiło mi tak wielkiej trudności niż to. Sama wizja posiadania brata była dla mnie straszna — w końcu go nie znam, a przynajmniej tak mi się zdaje.

Wczorajszy wieczór i pół nocy obie z Misaki spędziłyśmy na kanapie oglądając serial w telewizorze oraz jedząc słodycze wraz z innymi przekąskami. Mój telefon ciągle dzwonił, lecz zmieniło się to wtedy, gdy poszłam się umyć, magicznie przestał. Asakura przyznała się, że odebrała i wytłumaczyła na spokojnie sytuację... moim opiekunom? Sama już nie wiem jak mam ich nazywać. Nie byłam w stanie być zła na nią, w sekrecie powiem, że cieszę się, że to zrobiła. Byli o tyle spokojni. Oczywiście nie obyło się też bez rozwijania tematu o moim nieznajomym bracie. Misaki i ja spekulowałyśmy dość fantazyjnie. Gdyby to właśnie Axel Blaze na ten przykład był moim bratem? Sama nie wiem czy żałowałbym czy byłby to powód do szczęścia. Blaze wcale nie jest taki zły. Oczywiście patrząc przez pryzmat przystojnego i utalentowanego chłopaka, jak to zarzuciła Misaki. Sama w sumie nigdy tak na to nie patrzyłam. Widziałam w nim jedynie silnego zawodnika po przejściach, który nigdy się nie poddawał. Co innego jakby moim bratem okazał się Jude bądź David — oni prawie zawsze dla mnie tacy byli. A jeśli chodzi o Josepha to mogę się jedynie modlić, żeby to nie była prawda.

— Ale boli mnie brzuch — zajęczała Asakura leżąc na sofie, w której udałyśmy się do krainy snów.

— Tak to jest jak je się za dużo słodyczy — pouczyłam ją, a zaraz po tym cicho czknęłam. Misaki zachichotała.

— Już nigdy więcej — rozciągnęła się i runęła na ziemię z kanapy. Wychyliłam jedynie głowę, żeby sprawdzić co się stało. — Żyję!

— W to nie wątpię — westchnęłam udając smutek, po czym sama wylądowałam na drewnianych panelach.

— Cierp jak ja — zaśmiała się gorzko wystawiając język w moją stronę w geście obrazy.

— Mam reumatyzm, chcesz żebym się tu powyginała i umarła? — zapytałam czując, że moje wszystkie kości dały o sobie znak w całym ciele w postaci bólu.

— Może — odpowiedziała i wstała o własnych siłach na nogi. — Idę zrobić śniadanie, a ty idź się ogarnąć. Może zdążymy chociaż podejść pod chłopaków.

Po tych słowach odeszła do kuchni, a ja spojrzałam na zegarek. Faktycznie dochodziła trzynasta, a lekcje kończyły się dobrze po czternastej. Leniwie wstałam z ziemi i sięgnęłam po telefon, na którym widniało parę nieodebranych połączeń oraz wiadomości od Josepha czy Davida. Zignorowałam spam od przyjaciół, których w końcu zaraz zobaczę i udałam się wykonać poranną toaletę. W moich myślach siedziały różne rzeczy. Mój brat, szkoła, Byron, fałszywi rodzice a nawet tekst jakiejś piosenki i to, co Misaki zrobi na śniadanie. Po prostu nie umiałam się skoncentrować na jednej rzeczy i przez najbliższy czas nie miałam zamiaru, jednak ten chaos w głowie nie dawał mi spokoju. Skupiłam się na umyciu twarzy i doprowadzeniu włosów do porządku. Trwało to tak długo dopóki przyjaciółka nie zwróciła mi uwagi, żebym przyszła coś zjeść. W milczeniu zjadłyśmy posiłek przyrządzony przez dziewczynę. Zaraz potem ona poszła się przygotować do wyjścia, a ja przebrałam się w ubrania, które pożyczyła mi na ten dzień, bo chodzenie w szkolnym mundurku przez resztę dnia wcale mi się nie uśmiechało, szczególnie że nie był najczystszy. Włożyłam do ust jeszcze dwie miętowe gumy do żucia, a przez czarną bluzę przewinęłam kabelek słuchawek. Po założeniu butów byłam gotowa do wyjścia, teraz musiałam czekać tylko na Misaki. Ona na szczęście wygrzebała się dość szybko, nie to co ja. Bez większych problemów ruszyłyśmy w stronę Akademii Królewskiej próbując odciągnąć mnie od chaotycznych i niepoukładanych myśli. W tamtym momencie liczyłam tylko na to, że Joe, rodzice lub ktokolwiek inny powie, że King nie jest moim bratem. Bałam się tej prawdy i po części nie chciałam jej poznać, ale w końcu nadjedzie ten moment i to będzie kolejna rzecz, z którą będę musiała się zmierzyć. Pod szkołą pojawiłyśmy się w niecałe piętnaście minut, czyli szybciej niż myślałyśmy. Czekałyśmy spokojnie do zakończenia zajęć. Czułam jak mnie w środku brzuch ściska, a przez gardło ledwo przepływała ślina. Wszystko wskazywało na to, że się stresowałam i to było naprawdę możliwe, chociaż nie było powodu do takiej reakcji. Kiedy z budynku zaczęli wypływać uczniowie, zaczęłam szukać wzrokiem któregoś z chłopaków. Dopiero pod koniec zauważyłam Davida z kulami i idącego obok Josepha, który beztrosko mówił coś do chłopaka. Misaki z radością popędziła w ich stronę, a ja powlekłam się za nią zakładając ręce na piersi. Patrzyłam jak przyjaciółka radośnie się wita z chłopcami i uśmiechnęłam się  pod nosem. To był naprawdę wspaniały widok. Nareszcie do naszej trójki dołączył ktoś do kogo wszyscy możemy mieć zaufanie i na dodatek jest to dziewczyna.


— Hej — rzuciłam do Samforda i Kinga, nie od razu wyczuli, że coś jest nie tak. Może to i lepiej.

— Bo Yuzuki chce wam coś powiedzieć... — zaczęła Misaki robiąc przy tym poważniejszą minę. Już myślałam, że się obędzie bez tego, ale najwidoczniej nie.

— Co się stało? — spytał Joe przyglądając mi się uważnie. Nie odpowiedziałam natychmiast ani nie spojrzałam na niego, po prostu nie potrafiłam. Przytłaczała mnie myśl kim może dla mnie być, a po tym wszystkim co przeżyliśmy...

— Jestem adoptowana — utkwiłam wzrok gdzieś z boku, czując jak moje stopy nerwowo się ruszały to w prawo lub lewo. Oboje spojrzeli po sobie, ale żaden z nich nic nie powiedział. Zaczęłam opowiadać im historię, która przytrafiła mi się wczoraj na końcu dodając, że ktoś z nich może być moim bratem.

— Ale powiedzieli, że zdaje im się, że go znasz — powiedział David, próbując jakoś odwrócić mój tok myślenia, w którym zakładałam, że to właśnie Joe jest częścią mojej rodziny.

— Czepiasz się słówek — zwróciłam mu uwagę i spojrzałam na bramkarza, który milczał przez ten cały czas. Delikatnie kopnęłam go w stopę, aby zwrócić jego uwagę. — Powiesz coś?

Chłopak popatrzył po nas i zamrugał parę razy. W końcu jego wzrok wylądował na mnie.

— Nie wiem co mam powiedzieć — wykrztusił i wypuścił powietrze z ust. Zaczął krążyć robiąc przy tym małe kółka.

— Ale jest też możliwość, że to ja jestem twoim bratem, prawda? — zapytał David z małym uśmiechem.

— Wolałabym, żeby to nie była prawda — odpowiedziałam kąśliwie uśmiechając się półgłębkiem.

— Bardzo śmieszne, Yu. Oboje wiemy, że tego chcesz — rzucił mrużąc przy tym oczy. Oczywiście, że miał rację.

— Zostawimy was samych — niespodziewanie odezwała się Misaki, która chwyciła Davida i odeszli na pewną odległość.

Popatrzyłam na Kinga, który zatrzymał się i odwzajemnił mój wzrok. Staliśmy tak przez chwilę myśląc o tym, żeby moje podejrzenia nie były słuszne, a przynajmniej ja tak myślałam.

— Jeśli to prawda? — spytałam mając w myśli każdy pocałunek, którym bramkarz mnie obdarzył. Przelotnie utkwiłam wzrok w jego wargach co nie uszło jego uwadze.

— To będę chciał ograniczyć z tobą kontakt — powiedział poważnie, co mnie dość poważnie zdziwiło, ale nie mogłam powiedzieć, że tego nie rozumiem, bo wiedziałam co jest powodem tej decyzji.

— Rozumiem — szepnęłam spuszczając głowę. Uderzyła mnie dość nieprzyjemna fala, która sprawiła, że nogi się pode mną ugięły. Odwróciłam się tyłem do chłopaka z zamiarem odejścia, lecz powstrzymałam się na chwilę. — Jeśli się okaże, że jesteśmy rodziną odejdę z Akademii i postaram się zapomnieć o tym wszystkim. Chcę żebyś przejął drużynę w razie wypadku — po tych słowach odeszłam mijając dwójkę przyjaciół.

— Jutro oddam ci ciuchy — powiedziałam przelotnie do Asakury i włożyłam do uszu słuchawki podłączone do odtwarzacza.

Puściłam szybką i rytmiczną piosenkę. Musiałam jak najszybciej wrócić do domu i dowiedzieć się czegokolwiek na temat mojego brata, a nikt nie będzie wiedział kto nim jest nie licząc moich rodziców. Biegłam ile miałam sił w nogach potrącając niektórych przechodniów. Niezbyt mnie to bolało, miałam znacznie ważniejszą sprawę na głowie. Po dwóch lub trzech piosenkach znalazłam się już pod domem. Ściągnęłam słuchawki i wpadłam przez drzwi, zatrzaskując je głośno. Przeszłam do salonu skąd dochodziły odgłosy rozmowy. Zauważyłam, że ludzie, którzy mówili, se są moimi rodzicami, mają gościa. Wysokiego mężczyznę z szarymi, krótko obciętymi włosami. Z pierwszego wrażenia myślałam, że jest nieco starszy, ale wcale tak nie było. Miał dość dobrą posturę i był dość przystojny, jednak nie w moim typie. Zignorowałam jego obecność.

— Kim jest mój brat? Jak się nazywa? — rzuciłam pytaniami patrząc powoli po każdym z nich.

— Masz temperament dokładnie jak on — uśmiechnął się szarowłosy facet. Rzuciłam mu spojrzenie pod byka i zaczęłam czekać na wyjaśnienia.

Na zawsze razemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz