Rozdział 14

2 1 0
                                    

Z góry przepraszam za przerwę!
________________________
Co to były za jęki i kim jest Sam?
O mój Boże, czy to mogło być? Czy ja im w czymś przeszkodziłam?
Może to dlatego był taki szczęśliwy w ostatnim czasie? Chciał mnie, a gdy zrobiło się za trudno, porzucił i znalazł sobie inną?
To wszystko miało sens, połączyłam wszystkie kawałki w układance. Poczułam do niego ogromną nienawiść.
Wyciągnełam laptop i weszłam na Facebooka. Wystukałam ‚Luke Donovan' i zerknełam na jego listę znajomych. Wyszukałam imię Sam. Nic. Samantha. Jeden profil.
Gapiłam się przez kilkanaście sekund na zdjęcie profilowe szczupłej blondynki z tapetą na twarzy. Spojrzałam na swoje odbicie w ekranie. Zero podobieństwa. Podkrążone oczy, piegi, małe usta, trochę krzywy nos i te średniej długości włosy z rozdwajającymi się końcówkami o kolorze mlecznej czekolady. Nie uważałam siebie za okaz brzydoty, ale ta dziewczyna wpędziła mnie w kompleksy. Odłożyłam na moment laptopa, wstałam i podeszłam do lustra. Czy ja wyglądam źle? Spojrzałam na swoją twarz, potem na ręce. Niczego sobie. Miałam wcięcie w talii, raczej płaski brzuch. Podniosłam bluzkę, żeby się upewnić. Stanełam bokiem. Trochę wystawał, więc wciągnełam go lekko. Teraz jest w porządku. Nogi troche koślawe, stopy w porządku.
Upewniłam się czy na pewno mój wygląd nie przyprawiał o mdłości, wygładziłam włosy i usiadłam znowu do profilu.
Miejsce zamieszkania: Oxnard.
Przystanełam przy tej informacji. A co jeśli.. to jest przyjaciółka Mirandy? Ta mieszkająca w Oxnardzie, przechowująca Amandę? Serce mi przyspieszyło. Co Luke z nią robił? Jeśli miał coś wspólnego z uprowadzeniem Amandy, to przysięgam, zabiję go.
Mieszały się we mnie różne uczucia. Zazdrość, wściekłość, nienawiść. W głowie przelatywało pełno najróżniejszych teori spiskowych. Musiałam się z kimś podzielić moimi obawami.
- Scott? Hej, to ja. Słuchaj, właśnie stało się coś dziwnego.. - opowiedziałam mu całą historię wraz z przemyśleniami. Gdy skończyłam Scott wybuchł śmiechem. - Co Cię tak bawi?
- Posłuchaj Lily, to, że Luke się do Ciebie nie odzywa, nie oznacza zaraz, że spiskuje przeciwko nam. Nawet nie wiemy czy ta dziewczyna z Oxnardu ma złe zamiary wobec Amandy. Wstrzymaj emocje, bo popełnisz głupotę, której będziesz żałować.
Przemyślałam swoje ostatnie słowa i nie zauważyłam w nich przesady. Każda wersja w tej chwili brzmi bardzo prawdopodobnie.
- Nie wiesz tego, Scott. Nie wiesz co Luke i ta cała Sam robili. Nie wiesz gdzie jest Amanda i o co chodzi tej całej Mirandzie. - nadal próbowałam przekonać go do mojej wersji.
- Nie Lily, nie przekonasz mnie. To po prostu nie trzyma się kupy. Znamy już trochę Luke'a, pomimo kilku jego wadliwych cech, nie wierzę, by był zdolny do takich rzeczy - odparł, na co westchnełam ciężko. - Jeśli chodzi o Mirandę to zapomniałem ci powiedzieć. Musi odbyć kilkadziesiąt godzin prac społecznych oraz jest zawieszona na miesiąc w szkole. Moim zdaniem powinni ją odrazu wyrzucić, ale podobno udowodnili, że nie jest do końca zdrowa na umyśle.
- Myślę, że tak może być. W każdym razie, nie wiem czy moi rodzice pozwolą mi zostać w szkole, która pozwala na takie rzeczy. A co z policją? Powiązali to jakoś z Amandą?
- Nie mam pojęcia. Gdybyśmy tylko mieli jakiś sposób, żeby się o tym dowiedzieć...
- Czekaj Scott, chyba wiem co nam pomoże... Zaraz do Ciebie oddzwonię! - wykrzyknełam z entuzjazmem.
Przypomniało mi się o tej całej pluskwie założonej pod stołem w domu Amandy. Nie wiadomo, czy jeszcze działa, albo czy ktoś jej nie zdjął, jednak warto spróbować. Niestety jedyną osobą, która może to wiedzieć jest Luke. Przemyślałam, czy na pewno chcę znowu dzwonić do tego zdrajcy. Dla Amandy, wszystko. Wybrałam jego numer i przyłożyłam do ucha telefon.
- Halo? - usłyszałam jego głos. Zastygłam. Ja to naprawdę robię.
- Cześć Luke, tu Lily. Możemy się spotkać za 10 minut u Sama? To naprawdę ważne. - spytałam.
- Nie jestem pewien, czy chcę się teraz z Tobą spotykać. - odpowiedział po krótkiej chwili. Zamknełam oczy i zebrałam siły.
- Ja też tego nie chcę. Pomimo tej całej niewyjaśnionej jeszcze sytuacji między nami, nasze spotkanie jest konieczne. Pamiętasz pluskwę zamontowaną u Amandy? Co jeśli nagrała istotne informacje w związku z Mirandą?
- Nie nagrała, ponieważ wyłączyłem ją po tamtym użyciu. Nawet nie wiem, czy bateria jeszcze działa. - tłumaczył.
- To co proponujesz? - wypaliłam. Co miał innego proponować?
- Lily, nie potrafię z tobą pracować w tej chwili. Nic nie jest wyjaśnione..
- To spotkajmy się i wyjaśnijmy wszystko. - czułam, że mówię to tylko dlatego, żeby zbliżyć się do Amandy, nie do Luke'a. W słuchawce usłyszałam ciche westchnięcie.
- No dobrze, za 10 u Sama.

Stałam pod barem ubrana w beżową sukienkę z rękawkami. Włosy zostawiłam rozpuszczone, a na obwodzie głowy przewiązałam opaskę z bandaża podtrzymującą opatrunek na ranie. Wypatrywałam go z niecierpliwością. Ta rozmowa będzie mnie wiele kosztować, jednak nie mogę zostawić tak tej sytuacji. Chcę wyjaśnić kim jest Sam, czy Luke ma związek z zaginięciem Amandy i czy jesteśmy w stanie dalej ruszyć z naszym śledztwem.
Nadszedł z naprzeciwka ze swoim uśmiechem. Mimo tego co się stało, nie widzieliśmy się ponad miesiąc. Serce zaczeło mi bić szybciej, przestępowałam z nogi na nogę.
- Cześć - rzucił i wskazał ręką wejście do baru.
- Hej - odpowiedziałam i weszłam do środka.
Po zamówieniu czekoladowych lodów, nastała niezręczna cisza.Rozglądałam się dookoła, nie wiedząc co zrobić.
- Posłuchaj mnie uważnie, Lily. - zaczął. Lekko się wystraszyłam jego słów, nie brzmiało to za dobrze. Skierowałam wzrok na niego. - Musisz wiedzieć, że ja wtedy, w tym szpitalu, ty... Złamałaś mi serce.

Otworzyłam szerzej oczy. Totalnie mnie zamurowało.
- Ale poczekaj - zaczełam - co ty chcesz przez to powiedzieć?
- Boże, Lily - zaśmiał się nerwowo - aż tak owijam w bawełnę? Czy to ty nie chcesz tego zauważyć?
Zdezorientowana spuściłam wzrok na lody czekoladowe, które właśnie postawił nam kelner.
- To co wydarzyło się w szpitalu, było bardzo dziwne. Nie wiem jak mam interpretować twoje zachowanie. - odparłam bawiąc się końcówkami włosów.
- Lubię Cię, Lily. I to nawet bardzo. Nie wiem jak to możliwe, że Amanda nigdy mi za wiele o Tobie nie opowiadała. Zawsze uważałem Ciebie za nudziarę, która powstrzymuje ją przed zrobieniem tych wszystkich szalonych rzeczy. Ja.. - przerwał. Zagryzł dolną wargę, a potem znów się cicho zaśmiał. - Ja po prostu Ciebie uwielbiam.

Tego było trochę za dużo. Czułam się speszona i całkowicie zdezorientowana. Wiedziałam, że coś między nami było, jednak to wyznanie zaskoczyło mnie.
- Doprawdy? A kim jest Sam, co? - powiedziałam lekko poirytowana.
- Sam? - powiedział zmieszany. - Ach, to moja kumpela, pomagałem jej w przeprowadzce.
- Kiedy do Ciebie zadzwoniłam, nie brzmiało to jak przeprowadzka. - prychnełam.
- Dzwonilaś do mnie? Kiedy?
- Nie udawaj głupiego, przeszkodziłam Wam w czymś bardzo ważnym.
- Słucham? Nie pamiętam takiej sytuacji.
- Luke, doprawdy przestań. Samantha Crosby, twoja dzewczyna, mieszka w Oxnardzie. Podejrzewam, że to ona ukrywa Amande, co? A ty jej w tym wszystkim pomagasz! Jak możesz udawać, że zależy Ci na niej?! Chcesz się zblizyć tylko do mnie kosztem jej samej! - wykrzyczałam. Byłam naprawdę wściekła. Wszystko nagle ułożyło się w jedną całość, a ja glupia zauważyłam to dopiero teraz.
- Czy ty siebie słyszysz? - spytał Luke z niedowierzaniem. - Lily.
Targały mną silne emocje. Nagle poczułam, że po prostu nie mogę tu siedzieć, nie mogę. Wstałam szybko, wziełam torebkę i wybiegłam z baru ignorując krzyki Luke'a.
Jak mogłam być taka głupia..?

AmandaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz