Rozdział 5

16 2 0
                                    

- Co ty tworzysz Lily? - zapytała ze śmiechem Amanda. - Makaronowy potwór!
- Jak możesz się śmiać z mojego arcydzieła? - spytałam chichrając się razem z nią. Próbowałam ułożyć ze spagetthi rzeźbę, którą zapamiętałam z dzisiejszego zwiedzania nudnego muzeum. Układając makaron, wyślizgnął mi się widelec, a krople sosu pomidorowego prysły na twarz przyjaciółki. Jej twarz znieruchomiała, a usta ułożyły się w litere O. Nagle wzieła swój widelec i zaczeła pryskać sosem na mnie. Ja również zaskoczona wybuchłam śmiechem i odwzajemniłam atak.
- To oznacza wojnę! - krzykneła Amanda.

Spoglądałam na okna z jadalni domu naprzeciwko. Przygnębiona odtwarzałam każde miłe wspomnienie jakie mi po niej zostało. Nie zapomnę miny pani Brightly gdy weszła do jadalni. Razem z Amandą, stołem i podłogą wokół nas, byłyśmy całe popryskane sosem pomidorowym. Do tego co chwila wybuchałyśmy głośnym śmiechem.
Odwróciłam się od okna i rzuciłam się na łóżko. Zamknełam oczy próbując stworzyć racjonalną decyzję. Mam czas do wieczora, aby zdecydować czy chcę nadal szukać Amandy, czy zostawiam to chłopakom. Znam ją bardzo dobrze, ale w przeciągu kilkunastu dni zraniła mnie bardziej niż przez kilka lat naszej przyjaźni. Z drugiej strony, pozwolić zadufanemu w sobie kolesiowi i marnemu strażnikowi Amandy, aby sami rozwikłali tą zagadkę? Nie ma mowy. Wydaje się, że decyzja jest podjęta, ale to właśnie w tym momencie przychodzi do mnie myśl o naszym ponownym spotkaniu. Przyłożyłam poduszkę do twarzy i cicho jęknełam. I wtedy przypomniałam sobie, że przecież mam jej telefon. Usiadłam na łóżku opierając się o ścianę i wyjełam z plecaka komórkę. ‚0607', wpisałam datę jej urodzin. Telefon odblokował dostęp. Ucieszyłam się w duchu, jednak zaraz stwierdziłam, że to co tu znajdę może mnie zaboleć jeszcze bardziej. Chwilę się zastanawiałam czy na pewno chcę to zrobić. W końcu kliknełam w galerię zdjęć. Uznałam że najbezpieczniej będzie zacząć przeglądanie od tych najstarszych.
Przejrzałam kilka naszych zdjęć, zdjęć jej kuzynki, jeziora, zadań domowych. Dotarłam do roku 2019 i zaczełam przeglądać. Zupełnie na początku tego albumu było zdjęcie Scotta, a potem Luke'a. Na kolejnych zostały uwiecznione selfie z Lukiem, całowali się. Poczułam ukłucie w sercu, jakbym była zazdrosna. Weszłam w jedno z tych zdjęć i zerknełam na datę. ‚1 stycznia 2019'. Sylwester. No tak. Nie chodzę na imprezy, nawet z Amandą. Jednak gdy trzeba ją ratować jestem zawsze, troche jak jej mama, zawsze czuwam. Pamiętam kiedy leżała z kacem na łóżku, a ja przynosiłam jej kubki wody. Mówiła, że to była zdecydowanie najlepsza impreza na jakiej była.
Jeśli wierzyć Luke'owi, Amanda bała się mojej reakcji, dlatego ukrywała ten związek w tajemnicy. Na pewno jakieś pół roku! Przeglądałam dalej zdjęcia, natrafiłam na jedno z dnia jej zaginięcia. Było troche zamazane, ale udało mi się spostrzec zarysy klubu, z którego ledwo uszłam z życiem. Tłum ludzi i Scott tańczący do muzyki. Przeszłam do wiadomości, zajrzałam do Luke'a. Zaczeli się spotykać około rok temu. Przewinełam pełno wiadomości wypełnionych cukrem. Zaraz dostane cukrzycy od nadmiaru słodkości. Wyszłam z wiadomości i weszłam do notatek, tu będą jakieś konkrety.
Notatka na samej górze zatytułowana ‚List dla Lily'. Lekko zszokowana kilknełam w okienko.
‚Nie wiem, czy kiedykolwiek dostaniesz ten list, Lil. Bardzo trudno mi o tym pisać, bo ważą się moje losy życia. Nie zgadzam się na decyzję jaka zapadła bez mojej wiedzy, zostałam bardzo zraniona. Nie chciałam cię martwić, wiem jak bardzo poświęcasz się dla mnie i niezmiernie ci za to dziękuję! Czuję się jak kłamca, mając tyle sekretów przed tobą, kiedy ty mówisz mi dosłownie o wszystkim. Nie zasługuję na twoją przyjaźń, a twoje poświęcenie jest potrzebne zupełnie innej osobie, której bardziej będzie zależało na twoim szczęściu.
Proszę bądź szczęśliwa i nie oglądaj się za mną. Ja muszę zrobić to co zaplanowałam, nie mam wyjścia.
Kocham Cię bardzo, twoja Amanda'

Odłożyłam telefon i rozpłakałam się jak małe dziecko. Było mi bardzo przykro, że pomimo moich starań nie byłam w stanie ochronić Amandy przed cierpieniem. Chciałam ją zrozumieć, tak bardzo tego chciałam. Nie wiedziałam o czym ona mówi, to napisała zupełnie inna osoba. Jedno wiedziałam na pewno. Robi głupotę, a ja nie mogę do tego dopuścić. Wziełam swój telefon i wybrałam numer do Luke'a. Po paru chwilach usłyszałam ‚Halo?'.
- Luke? Tu Lily. Wchodzę w to na 100%. Dodatkowo znalazłam coś bardzo interesującego, myślę, że będzie to kluczowa poszlaka w naszym śledztwie. - powiedziałam lekko łamiącym się głosem.
- Cieszę się bardzo Lily, nawet nie wiesz jak. Wiem, że tylko ty to potrafisz zrobić, nie dam rady bez Ciebie. Spotkajmy się za 10 minut w barze u Sama. - odpowiedział Luke.
- 15 minut, muszę się przebrać - powiedziałam szybko i rozłączyłam się.

Luke stał przy wejściu, a na mój widok uśmiechnął się smutno. Wydawał się przygnębiony. W sumie to nigdy nie pomyślałam jak zaginięcie Amandy przeżyły inne ważne dla niej osoby. Przecież byli parą, na pewno za nią tęsknił i obwiniał siebie tak samo jak ja. Nie przeszło mi nawet przez głowę, że ktoś inny może cierpieć tak bardzo. Podeszłam do niego i spojrzałam mu w oczy.
- Luke, wszystko będzie dobrze, obiecuję. Kocham Amande tak samo jak ty, teraz to dopiero dostrzegam. Przepraszam, że byłam taką egoistką - powiedziałam, gładząc go po ramieniu. Luke tylko spojrzał się na mnie i lekko pokiwał głową.
- Nawet nie wyobrażasz sobie, jak bardzo mi jej brakuje - dodał.
Weszliśmy oboje do baru i usiedliśmy przy stoliku z dwoma krzesłami tuż przy oknie. Zamówiliśmy czekoladowe lody i Coca Colę do picia.
Wyciągnełam telefon Amandy i przysunełam go do Luke'a.
- Wiem, miałam go tylko pilnować, jednak nie myślisz, że w środku mogą być ważne informacje? Takie właśnie znalazłam - zaczełam tłumaczyć i przeszłam palcem do notatek. - Ten list Amanda napisała do mnie tuż przed zniknięciem. Nigdy go nie dostałam. Przeczytaj go proszę i powiedz czy też widzisz w nim wskazówki.

Luke zaczął czytać. Nawet nie protestował przeciwko używaniu jej telefonu tak jak u Scotta. Widziałam, że cała ta sytuacja bardzo go trapi i w pewnym sensie, nie mogłam tego znieść. Gdy skończył czytać, oddał mi telefon, a na jego policzkach swobodnie leciały słone kropelki łez. Złapałam go za rękę, którą położył na stole. Spojrzał się na mnie.
- Hej, musimy być silni dla niej - powiedziałam badając jego ogromne zielone oczy. Nigdy wcześniej nie zauważyłam jak bardzo przystojny był Luke Donovan. Rozczapirzone, kasztanowe włosy dodawały mu niezwykłego uroku. Oprócz zabójczych oczu miał także śmieszny, spiczasty nos. Zaśmiałam się po cichu, jednak po chwili szybko się skarciłam. Jak mogłam się śmiać gdy on przeżywał trudne chwile? Jeszcze niedawno sama go o to oskarżyłam. Najwyraźniej nie zauważył mojego rozbawienia, co bardzo mi ulżyło.
- Lily, ja... ja po prostu obiecałem jej, rozumiesz? Obiecałem, że będę ją chronił zawsze i wszędzie. Nie mogę uwierzyć w to co się dzieje. - tłumaczył.
Pomyślałam, że ta pewność siebie to taka jego bariera ochronna. Taki był na zewnątrz, ale po drugiej stronie był miękki jak masełko. Kiwając głową posłałam mu czuły uśmiech.
Jednak byliśmy dokładnie tacy sami.

AmandaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz