#6 Wielki potwór się nie da i obezwładni dzielną księżniczkę.

62K 1.7K 3.2K
                                    

King P.O.V

- Boże, kto wynalazł to dzwoniące cholerstwo! - szukałem po omacku dzwoniącego telefonu.

- Halo? - powiedziałem zaspanym głosem przcierając oczy i przeciągając się.

- Dzień dobry Tyler. Widzę, że obudziłam. Masz jakieś plany na dzisiaj?

- Nie bardzo - spojrzałem na zegarek nad wielkim lustrem na ścianie.

- Mógłbyś się zająć dzisiaj małą? Muszę pojechać pilnie w sprawach służbowych.

- O..Boże znowu. Ona mnie kiedyś wykończy.

- Nie marudź. Livy jestem w ciebie zapatrzona jak w obrazek.

- To nie jedyna dziewczyna, która jest we mnie tak wpatrzona.

- Dobra, dobra skończył pierdolić za godzinę będziemy.

- Ok.

- Cześć.

- Siemka.

Rozłączyłem się i położyłem niedbale telefon na szafkę nocną. Opadłem na łóżko i jęcząc ze zmęczenia zasłoniłem przed światłem poduszką głowę.

- Boże na co ja się piszę, przecież to dziecko mnie wykończy. - marudziłem z głową pod poduszką.

Muszę odmówić spotkania Scarlett.

King: Nie możemy się dzisiaj spotykać, coś mi wypadło.

Scar: Ok.

Boże jak ja kocham tę dziewczynę, nie zadaje zbędnych pytań, nie oczekuje żadnych wyjaśnień, po prostu robi swoje i nie gada.

xxx

- Bądźcie grzeczni. - powiedziała kobieta stojąc w drzwiach.

- Jak zawsze.

- Jakby coś się działo to dzwoń. W plecaku małej masz ciuchy na zmiane i tablet.

- Spoko - powiedziałem trzymając różowy plecak z Hello Kitty w dłoni.

- Dzięki, że ratujesz mi dupę.

- Nie ma za co.

Na te słowa kobieta wyszła, a ja zamknąłem drzwi na klucz, tak na wszelki wypadek, gdyby małej coś strzelilo do głowy.

- To, na co masz ochotę księżniczko? - zapytałem małą, gdy ta wierciła się na kanpie.

- Bawić się!! - pisnęła i rzuciła się na mnie.

Skoczyła mi do szyi i uwiesiła się na niej. Złapałem ją i zachwiałem się do tyłu udając, że się przewracam.

- Zabije cie ty wielki potworze! - krzyknęła i zaczęła szczypać i bić mnie.

- Wielki potwór się nie da i obezwładni dzielną księżniczkę! - zacząłem łaskotać małą.

- Tyl..Tyler...Tyler!! Psestań! Nie możesz używać swojej mocy, gdy atakuje cię z zaskoczenia! - krzyczała przez śmiech.

- Przegrywasz! - krzyknąłem siadając na kanapę, a małą sadzając sobie na kolanach.

Livy dalej wierciła się i broniła. To skakała, to szczypała. Takie małe zwariowane dziecko.

- Psestań! To nie fair! - krzyknęła śmiejąc się.

- Przestanę jak dasz mi buziaka i tulaska! - zacząłem łaskotać ją jeszcze bardziej.

- Nigdy!

Danie mi buziaka oznaczało w jej świcie poddanie się księżniczki, co oznaczało wygraną potwora.

- Poddaj się! - krzyknąłem.

- Nie! Ni..nigdy!

- Poddaj się!

- Nie! Tyler przestań! To nie fair jesteś większy i silniejszy!

- Dawaj buziaka! Nie odpuszczę dopóki nie dostanę buziaka!

- No dobra.

Przestałem ją łaskotać, a dziewczynka przestała się zwijać ze śmiechu na moich kolanach. Pochyliłem się nad nią i wydymałem policzki.

Zawsze tak robiłem, gdy chciałem aby dała mi buziaka, bo musiała wtedy mi go dać, bo inaczej nie mogłem nic do niej powiedzieć.

Dziewczynka położyła mi mocno dłoń na jednym policzku, żebym nie oszukiwał i dała mi buziaka w drugi tak długo, aż z moich ust uleciało całe powietrze.

- No.

Położyłem się zmęczony na kanpie, a dziewczynka położyła się na mnie patrząc w sufit.

- Tyler - zapytała nagle.

- Tak?

- Lubisz mnie?

- Najbardziej na świecie, jesteś moją ulubioną dziewczynką.

- A ty jesteś moim ulubionym chłopakiem.

- To na co teraz masz ochotę?

- Teraz chcę iść do parku, na lody!!!

- Tak? A jakie lody?

- Takie kręciołki, wiesz te twoje ulubione dwukolorowe.

- A to już wiem które. To chodź pójdziemy na kręciołki.

Zebraliśmy się z kanapy i poszliśmy do przedpokoju.

- Gdzie masz swoje buty? - zapytałem.

- Tu, nałożysz mi je.

- Pewnie siadaj.

Nałożyłem dziewczynce buty na nóżki i kurteczkę od jej mamy. Włożyłem swoje Jordany.

Wyszliśmy z domu i spacerem poszliśmy we dwójkę do parku.

- Patrz tam są ptaki, mogę je przestraszyć? Plose... - pociągnęła mnie za rękę.

- Biegnij, tylko uważaj - powiedziałem i puściłem dłoń małej dziewczynki.

Livy pędem podbiegła do gołębi i wbiegła w nie krzycząc. Wyglądało to trochę komicznie, ale sam pamiętam jak tak robiłem.

Gdy już wszystkie gołębie zostały wystraszone, mała podbiegła do mnie.

- Tyler...możemy pójść na kręciołki?

- Pewnie, jak tylko znajdziesz budkę z lodami.

- Kto pierwszy przy budce z lodami ten ma największego loda! - krzyknęła i rzuciła się biegiem wzdłuż chodnika szukając butki z lodami.

Zaśmiałem się pod nosem i z kurteczką małej w ręce pobiegłem za nią trochę wolniej, żeby dać małej janse na wygrane.

Zwolniłem trochę, żeby Livy mogła się ode mnie trochę oddalić i zająć miejsce w kolejce. Gdy się obróciła, aby mnie odszukać wzrokiem i ponaglić, ja przestałem biec i udając, że w ogóle nie patrzę w jej stronę, szedłem spacerkiem podziwiając okoliczne drzewa.

Gdy dziewczynka się odwróciła, ja spojrzałem na nią i zauważyłem, że zaczepia jakąś kobietę i pokazuje palcem na tablicę z lodami. Byłem trochę w szoku, że taki mały smród potrafi zaczepić obcą osobę, ale dalej szłem w jej kierunku wolno ciekawy jak rozwinie się akcja.

_yoursugardaddy_

"call me D-A-D-D-Y"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz