#11 Chyba nie zmienisz się nagle w kopciuszka?

54.4K 1.6K 578
                                    

Watson P.O.V

Siedziałam po turecku na plecach chłopaka, gdy ten robił pompki. Było to o tyle zabawne, że robił je tak jakby mnie na nim wcale nie było.

- 10!

- 15!

- 20!

- Dobra starczy ci, bo mi tu padniesz. - powiedziałam sarkastycznie.

- Nie znasz moich możliwości, mógłbym tak cały dzień.

- Ta jasne.

xxx

- Zaczynaj Watson - powiedział i podał mi piłkę kozłem - nie masz szans.

Staneliśmy naprzeciwko siebie, popatrzyłam się na chłopaka. Zaczęłam kozłować i biec w stronę chłopaka. Chłopak szarżował na mnie, gdy byliśmy już blisko siebie wyminęłam go pod ręką i pobiegłam w stronę kosza. Rzuciłam piłkę w stronę kosza i trafiłam.

- Ha! Słabiutko King - powiedziałam, zgarnęłam piłkę i poszłam się ustawić na środku.

Znowu zaczęłam biec na chłopaka, tym razem dobrze mnie krył. Napierałam na niego, a on krok po kroku cofał się w stronę swojego kosza. Gdy byłam już blisko kosza chciałam rzucić piłką, gdy nagle chłopak mi ją wytrącił.

- Ej! - krzyknęłam i zaczęłam biec za chłopakiem w stronę mojego kosza.

Jako, że biegam szybko i mam dobrą kondycję dogoniłam chłopaka i stanęłam naprzeciwko niego zasłaniając mu dostęp do kosza.

Stanęłam twardo w rozkroku i przygotowałam się na pędzącego na mnie chłopaka. Rozłożyłam ręce w górę, gdy chłopak próbował strzelić, lecz jak to chłopak Tyler był wyższy ode mnie o głowę i bez problemu strzelił.

- To nie fair! Jesteś za wysoki! - krzyknęłam na co chłopak się zaśmiał pod nosem.

Całe popołudnie spędziliśmy na graniu w kosza, biegaliśmy strzelaliśmy, każdy chciał się pokazać z jak najlepszej strony. O dziwo nie kłóciliśmy się ani nie docinaliśmy sobie. Tylko się śmialiśmy.

xxx

Stanęłam na linii i próbowałam tak jak chłopak rzucić do kosza osobiste. Rzuciłam piłkę do kosza, ale znowu nie trafiłam.

- Niech to szlak. Nie mam cela.

- Nie jesteś koszykarzem. Jak byś siedziała w tym tak długo jak ja to byś trafiała zamkniętymi oczami. - powiedział i rzucił do kosza oczywiście trafiając.

- Jak ty to robisz.

- Pomogę ci - zaproponował i stanął za mną.

Stanął za mną. Położył rękę na moich rękach na piłce.

- Stań w lekkim rozkroku - mruknął mi nad uchem patrząc w dół na moje nogi - chwyć tak piłkę - poprawił mi ręce na piłce i przysunął się do mnie bliżej tak, że czułam jego twardą klatkę na plecach. - jak będziesz strzelała ugnij nogi i ustaw w taki sposób ręce.

Ugiełam się lekko na nogach, co zrobił razem ze mną chłopak, czułam jego krocze na moich pośladkach. Wyprostowałam się i razem rzuciliśmy piłkę w stronę kosza, tym razem trafiając.

- Wreszcie! - pisnęłam i oderwałam się od chłopaka, obracając się w jego stronę.

- Dzięki! - pisnęłam.

Chłopak się spojrzał na mnie i uśmiechnął lekko, ukazując swoje proste zęby, na moje dziecinne zachowanie.

Nagle wszedł na salę jakiś facet i gdy nas zauważył krzyknął.

- Ej, dzieciaki zbierać się już siódma godzina!

- Co siódma? Boże muszę się zbierać. - powiedziałam i zaczęłam iść w stronę mojej torby sportowej.

Spakowałam się szybko i stresując się tym, że straciłam rachubę czasu przy chłopaku zapięłam zamek od torby.

- Co jest? - zapytał pakując się do swojej torby, która leży obok mojej.

- Nic, muszę spadać do domu - zarzuciłam torbę na ramię.

- Chyba nie zmienisz się nagle w kopciuszka? - zapytał zarzucając torbę na ramię.

- Bardzo śmieszne - rzuciłam i wyminęłam chłopaka.

- Watson! Czekaj! - krzyczał za mną, a ja przyspieszyłam kroku.

- Watson... - dogonił mnie i wyrównał kroku.

Wyszliśmy na zewnątrz gdzie padał deszcz. Zarzuciłam kaptur swojej bardzo przemakalnej bluzy i wyszłam na deszcz.

W tych wszystkich komediach romantycznych, zaraz zaczęlibyśmy się całować w deszczu i byłoby romantycznie, ale to nie jest film a tym bardziej komedia romantyczna!

Szłam szybkim krokiem do domu, obok mnie szedł Tyler. Gdy doszliśmy do naszych domów stanęliśmy i spojrzeliśmy się na siebie.

- Znowu jesteśmy mokrzy - powiedział Tyler nawiązując do sytuacji w basenie.

- Powinniśmy się jeszcze tylko pobić i pokłócić - rzuciłam.

- Już zaczynamc- rzucił.

- To do jutra. - rzuciłam.

- Do jutra - rzucił.

Każde z nas obróciło się w swoją stronę i poszło do siebie.

_yoursugardaddy_

"call me D-A-D-D-Y"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz