Rozdział 18

240 20 28
                                    

a/n;

minęły już dwie godziny. dalej w to nie wierzę


od ponad czterech lat marzyłam, by wydać kiedyś swoją książkę, ale nie sądziłam, że w wieku szesnastu lat wydawnictwo odpisze mi: "tak"


***

Drzwi skrzypnęły, a mnie zamurowało i nie potrafiłem zebrać w sobie wystarczająco dużo siły woli, by pójść do holu. Wstałem szybko z kanapy i stałem w miejscu, a moje serce waliło jak oszalałe. Byłem zły, wręcz wściekły, zdenerwowany i zmartwiony. Trzęsłem się z nadmiaru emocji i szczerze powiedziawszy bałem się, jak zareaguję.

Jeon wszedł do salonu i zerknął na mnie przelotnie, jakbym wcale nie spędził kilkunastu ostatnich minut na zamartwianiu się i myśleniu o tym, gdzie on, do cholery jasnej, był i dlaczego nic o tym nie powiedział.

Gdy chciał mnie wyminąć, złapałem go za ramię i zapytałem:

— Gdzie byłeś?

Wyrwał rękę z mojego uścisku i spojrzał na mnie ze zdenerwowaniem i złością w oczach.

— Nieważne, nie muszę ci się z niczego tłumaczyć — warknął w odpowiedzi, a we mnie aż się zagotowało.

— Jeongguk, przestań. Rozumiesz? Przestań zachowywać się jak pieprzony gówniarz, mam tego dość! — krzyknąłem, zanim w ogóle zdążyłem pomyśleć. — Staram się jak mogę, ale ty to wszystko ignorujesz, nie wiem, jak mam z tobą rozmawiać, skoro ty nawet nie chcesz tego robić!

— Uwierz, ja też mam dość wielu rzeczy, ale jakoś nie drę się na ciebie z tego powodu! — Jego głos był ostry i chłodny; zadrżałem, gdy na mnie wrzasnął. — Myślisz, że mi też podoba się to, co wyprawia moja matka?! Wiesz, ile razy do mnie wydzwaniała, ile razy waliła w te drzwi jak opętana?! Mam dość, mam tak cholernie dość całej tej sytuacji, a ty nie pomagasz!

Na chwilę zapomniałem, jak się oddycha. Dwudziestotrzylatek wykorzystał to i wyminał mnie, ruszając w stronę łazienki.

— Nawet nie wiesz, jak się o ciebie martwiłem! Mogłeś chociaż napisać tego głupiego esemesa, że wychodzisz! — krzyknąłem do niego, zanim drzwi się zamknęły. Westchnąłem głęboko i dużo ciszej dodałem: — Wiem, że jest ci ciężko, ale pozwól mi chociaż spróbować pomóc...

Nagle poczułem, że nie mam siły na nic. Moje ciało trzęsło się, chociaż w salonie nie było zimno. Nie wiedziałem, kiedy po moich policzkach popłynęły łzy. Tak bardzo chciałem go po prostu przytulić, przeprosić i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, ale przecież on kazałby mi spadać. Nie powinienem był na niego krzyczeć, powinienem był zareagować łagodniej i wyjaśnić to na spokojnie.

Poszedłem do sypialni, by Jeongguk nie musiał wysłuchiwać mojego płaczu i widzieć mnie w takim stanie. Rzuciłem się na łóżko i leżałem na nim bardzo długo, szlochając w poduszkę i gapiąc się w sufit bez celu.

Moje serce bolało już wcześniej, ale gdy przypomniałem sobie o Changminie, zabolało jeszcze bardziej i miałem wrażenie, że zaraz naprawdę pęknie. Tak bardzo bałem się, że stracę Jeongguka przez jedną głupią kłótnię, że nie potrafiłem się uspokoić i zacząłem płakać jeszcze bardziej.

Czy byłbym w stanie pogodzić się z naszym rozstaniem? Byliśmy razem bardzo krótko, ale to nie zmieniało faktu, że oddałem mu całą miłość, którą mógłbym komuś dać. Chciałem dla niego jak najlepiej i naprawdę byłem w stanie poświęcić wiele dla jego szczęścia. Tylko ono się liczyło — by mógł być szczęśliwy. Moje szczęście nie było takie ważne.

Ale nie możesz pozwolić, by ranił cię na każdym kroku. Nie możesz poświęcać siebie dla kogoś innego.

Zacisnąłem powieki, wiedząc, że to, co podszeptywała mi moja świadomość, było prawdą. Nieważne, jak bardzo go kochałem, nie mogłem stawać w ogniu, by pozwolić mu się ogrzać, tak?

Jednak mówienie czegoś a działanie to dwie zupełnie inne rzeczy.

***

Rano moje serce dalej bolało, a wyrzuty sumienia jeszcze bardziej zajmowały moje myśli. Miałem duże problemy ze wstaniem z łóżka, wydawało mi się, że jakaś niewidzialna siła trzyma mnie na uwięzi, wbrew woli przytwierdzając moje ciało do mebla.

Gdybym mógł, zostałbym w łóżku cały dzień. Nieważne, jak dobrze wiedziałem, że nie powinienem, gdybym miał możliwość, wybrałbym zostanie tu. Ale miałem pracę, obowiązki. Obiecałem Changminowi, że dzisiaj go odwiedzę, nie mogłem go zawieść. Jako jego psycholog miałem być jego podporą, nie mogłem ciągnąć go w dół, kiedy sam nie czułem się za dobrze z powodu moich prywatnych problemów.

Nie czułem się wyspany, miałem wrażenie, że wcale nie spałem w nocy, a przecież płacz zmęczył mnie tak bardzo, iż nawet nie miałem siły, by się przebrać.

Z głośnym westchnieniem podniosłem się z łóżka i zacząłem się ogarniać, bardzo powoli, jakbym chciał opóźnić trochę moment, w którym musiałem wyjść z sypialni. W rzeczywistości właśnie tak było — chciałem czekać jak najdłużej, choć dobrze wiedziałem, że i tak Jeongguk tam będzie, śpiący czy nie, ale będzie.

Musiałem wziąć kilka głębszych wdechów, by się uspokoić. Zajmowało mi to dużo dłużej, niż zwykle; ociągałem się. W końcu wyszedłem z pomieszczenia i ruszyłem w stronę łazienki, nawet nie patrząc na kanapę. Nie miałem pojęcia, gdzie jest Jeongguk, ale najpewniej leżał na kanapie.

Gdy skrzyżowałem spojrzenie z odbiciem moich oczu w lustrze, obraz natychmiast mi się zamazał. Nie spodziewałem się, że będę aż tak słaby. Cały ten strach, który towarzyszył mi wczorajszego wieczoru, wrócił.

— Taehyung, ogarnij się, błagam... — wyszeptałem sam do siebie, zaciskając palce na krawędzi umywalki. — Proszę cię...

Nie wiedziałem, ile czasu potrzebowałem, by się uspokoić. Chciałem, żeby ktoś mnie przytulił, ale nawet nie miałem kogo o to poprosić. Tak bardzo brakowało mi czyjejś obecności, potrzebowałem kogoś, kto mógłby uspokoić mnie samą swoją obecnością, dotykiem, słowem. Niestety, nikogo takiego nie było.

***

Dopiero w kuchni zrozumiałem, że coś jest nie tak. Było zbyt cicho, jeszcze wczoraj o tej porze słyszałem cichy oddech Jeongguka, teraz — nic. Niepewnie podszedłem do kanapy, by następnie zmarszczyć brwi i podnieść kartkę leżącą na jednej z poduszek.

A gdy przeczytałem, co jest tam napisane, nie potrafiłem opanować mojego ciała, nogi się po prostu pode mną ugięły, a łzy zaczęły ponownie tego dnia płynąć po policzkach.

Taehyung,

Nie szukaj mnie. Po prostu o mnie zapomnij, raz na zawsze. Tak będzie lepiej. Nie potrzebuję ciebie, ty nie powinieneś potrzebować mnie. Nie umiem się witać ani żegnać, więc nie wiem, co powinienem napisać. Po prostu zapomnij, że ktoś taki jak Jeon Jeongguk kiedykolwiek istniał. Nie widzę powodu, by ktoś o mnie pamiętał, skoro nie jestem niczym dobrym. Nie tęsknij, bo nie ma za czym. W kopercie zostawiam ci pieniądze, powinno wystarczyć na pokrycie połowy czynszu za czas mojego pobytu tutaj i za jedzenie.

Żegnaj,

Jeongguk

Antidepressant ⋄ vkook ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz