7. Jak w szachach, czyli co można nazwać jarzębiną.

429 43 39
                                    

Litwa był naprawdę uszczęśliwiony po tym, co wydarzyło się podczas jego ostatniej podróży. Podczas jego gościnnego pobytu w domu Polski. Pytacie może, Moi Drodzy, co sprawiło, że uśmiech nie schodził z jego twarzy? Dzięki tym wydarzeniom wiedział, że Feliks go lubi, a nawet zaczyna mu ufać, jak bliskiej osobie.

Możnaby pomyśleć, że to wszystko dzięki szachom. Któż by wpadł na pomysł, że ta gra może tak wiele uczynić? Na pewno nie Taurys. A tu bęc! Okazało się, że dzięki niej stało się tak wiele. A to ci niespodzianka! Łukasiewiczowi naprawdę polubił i szachy, i Litwę.

Spadł. Tym razem udało mu się utrzymać na nogach i się nie poturbować. Jemu może się udało, ale nie zeszytom, które pojawiły się znikąd i wpadły wprost na jego głowę, jeden po drugim, po czym zsunęły się na ziemię. Pozbierał je i spojrzał do jednego z nich. Lekcja, Temat... To zeszyty szkolne. Podniósł głowę znad zeszytu. Ponownie stał przed domkiem Polski. Tylko tym razem wokół niego było dużo śniegu, a Taurys miał na sobie ciepłą kurtkę, czapkę i wysokie buty.

Ach, tak. Pewnie przyszedł dać odpisać Feliksowi lekcje, bo tamten zachorował...

Laurinaitis aż przypomniał sobie, jak to było w tamtej rzeczywistości...

Wciąż była to klasa pierwsza. Dokładniej gdzieś luty, zaraz przed zakończeniem pierwszego semestru nauki, przed feriami zimowymi. Wtedy Polska nieszczęśliwie złapał ospę, przez co musiał zrezygnować z chodzenia do szkoły przez trzy tygodnie, a leżeć przez ten czas w ciepłym łóżku z gorączką, zupełnie sam, póki Słowacja nie wrócił ze szkoły.

Wtenczas Litwa był szczęśliwie zdrowy, więc wpadł na pomysł, aby przynosić swojemu dobremu koledze zeszyty i ćwiczenia pomóc w zadaniach domowych, zdać sprawozdanie o szkolnych przygodach i przede wszystkim pocieszyć swoją obecnością, która miała umilić mu chorobę. I nie, wcale nie obchodziło go to, że ospą może się zarazić ( sam nawet dokładnie nie wiedział, czym jest ta cała ospa ). Stwierdził, że najwyżej będzie chory z Feliksem razem, a to, że nie pójdzie do szkoły, to nieważne.

Tak więc uczynił i poszedł ( wcześniej oczywiście wypytał się Jakuba, czy może przyjść z wizytą ).

- Ale masz dużo kropek! - zawołał, gdy zobaczył buzię Polski, całą w czerwonych plamkach - A boli cię ta cała opsa? - zapytał z ciekawością, odkładając zeszyty na biurko, zostawiając je bez większej uwagi.

- Głowa mnie boli, a nie jakaś opsa. - odparł Feliks - Co to w ogóle jakaś opsa? - zmarszczył nos ( co robił zresztą bardzo zabawnie, przez co Litwa zachichotał ).

- Słowacja mówił, że jesteś chory na opsę.

- Nie jestem chory na opsę, tylko na jarzębinę. Kuba tak powiedział, a on zawsze ma rację. Przesłyszałeś się pewnie. - wyjaśnił z powagą Polska, poprawiając swoją pozycję na łóżku i składając ręce. Mimo tej jego całej powagi Taurys zaśmiał się ponownie. No cóż, miało to zabrzmieć poważnie, ale nie zabrzmiało tak raczej w żadnym stopniu. Prawdopodobnie przez ten dziecięcy głosik i wadę wymowy...

- A jak się czujesz? - zapytał Laurinaitis, siadając na krzesełku od feliksowego biurka.

- Boli mnie głowa. - odparł Feliks - Ale tak trochę tylko. I swędzi wszystko. Totalnie. Więc na pewno nie chce mi się przepisywać lekcji. Zrobię to... kiedyś tam. A Kuba mi na nic nie pozwala. - oho, zebrało się na żalenie - Tylko mówi: Leż w tym łóżku! A ja chcę się bawić! Pobawisz się ze mną, Licia?

| Salutuj, Liciu 2 | Hetalia | ZAKOŃCZONE |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz