Litwa był naprawdę zdenerwowany i zdezorientowany za razem. Jak mógł być tak głupi i uwierzyć w słowa Rosji? Ślepo wierzył w to, że on naprawdę chciał dobrze, że zmienił się i nie chce zostawić już żadnego śladu po swojej zbrodni. Gdyby tylko wtedy nad tym pomyślał, nie teraz, kiedy jest już za późno...
Zbrodniarz na zawsze pozostanie zbrodniarzem.
Był takim dobrym aktorem... Aktorem swojego własnego filmu, do którego sam pisał scenariusz, twórcą własnej gry, w której Taurys był jedynie małym, tępym pionkiem i sam nie mógł zrobić naprawdę nic.
Tylko nie rozumiał... Dlaczego?
Jeszcze z nim samym, grać w tę grę tylko z Litwą... To pół biedy. Ale żeby mieszać w to jeszcze biednego Polskę? Polskę, który i tak jest już tą całą sytuacją wymęczony? I robić to wszystko jego kosztem? Nic złego przecież nikomu nie zrobił... Chociaż może kiedyś, w dalekiej przeszłości, Feliks był wyjątkowo arogancki i nadal miał coś za uszami, nie zasłużył sobie na takie marne traktowanie.
I co będzie teraz?, pomyślał znów Laurinaitis.
Dosłownie sekundę później ogarnęło go uczucie takie, jakie czasami pojawia się podczas snu — jakby gwałtowny upadek z ogromnej wysokości, który powoduje wybudzenie się.
Zorientował się wtedy, że wylądował w swoim własnym łóżku, w rosyjskim domu.
Czy to wszystko...
To wszystko było snem?
Rozejrzał się po pokoju. Przez ok o wpadały do niego promienie porannego słońca. Cały pokój wyglądał też... normalnie.
— To... To sen. — szepnął cicho Litwa. Na jego bladej twarzy powoli zaczął pojawiać się uśmiech. — To był sen! — pisnął z radości i zachwytu.
Zerwał się z łóżka i zaczął skakać po całym pokoju, wołając co chwila: To był sen! Takie wielkie szczęście go ogarnęło, że tak musiał się uspokoić, bo nie mógł usiedzieć w miejscu. A jaką ulgę odczuł! Przecież to wspaniale! To tylko koszmar. Koszmar, który nigdy nie nadejdzie!
Wszystkie jego wcześniejsze myśli się rozwiały w jednej chwili. Przecież podróże w czasie nie istnieją! To oczywiste! To była tylko jego wyobraźnia, wykreowany przez nią świat, który nie miał prawa istnieć. A to jest świat realny, prawdziwy! A w nim jest Polska — taki, jakiego Litwa darzy sympatią, szczęśliwy i wesoły mimo swoich chorób. To jest przecież szczęście! I nic nie trzeba w tym zmieniać! Feliks jest silny, wykuruje się z tego. Właśnie. Feliks.
Taurysa naszła taka ogromna ochota na to, by do niego pobiec i go wyściskać, i usłyszeć to typowe: Liciek, ty się tak generalnie dobrze czujesz, że chcesz mnie teraz tak totalnie udusić?. Poradzą sobie! Kiedy ma się przyjaciół, zawsze jest lżej. Będzie go wspierał, pomagał mu... Herbatę z miodem mu będzie robił! Wszystko dla niego! Nie chciał go stracić.
Wybiegł za drzwi, na korytarz. Usłyszał głosy dochodzące z dołu. Zbiegł więc po schodach, omijając kilka stopni, przy czym prawie się przewrócił. Nie zrobił sobie z tego nic — pognał uśmiechnięty w stronę pokoju, z którego dochodziła rozmowa.
Nie wszedł nawet jeszcze do pomieszczenia, a już zawołał:
— Polsko, jak się cieszę, że ni...!
Przerwał natychmiast, kiedy przekroczył próg pokoju. To, co chciał powiedzieć, było w tym momencie całkowicie sprzeczne z tym, co zobaczył.
Trzy pary oczu skierowały się na niego. Wszystkie dobrze mu znane. Fioletowe niczym fiołki, szkarłatne niczym krew i zielone niczym szmaragdy. Rosja uniósł brwi na widok Litwy i stał tak, ściskając w dłoni swój stalowy kran, natomiast Prusy obejmował mocno ramieniem szyję zmarnowanego Polski. Co tutaj się działo?
CZYTASZ
| Salutuj, Liciu 2 | Hetalia | ZAKOŃCZONE |
FanfictionPo tych wydarzeniach, które wydarzyły się w części pierwszej, Litwa i Polska na nowo zostają najlepszymi przyjaciółmi. Feliks jednak częściej choruje, przez co często musi opiekować się nim Czechy. Litwa obwinia siebie za to wszystko, płacze po noca...