Litwa szedł właśnie wraz z Rosją po schodach, na wyższe piętro domu. W ten sam sposób, co kiedyś i w tym samym celu — przeniesienia się w czasie. Zapewne znowu przy użyciu rosyjskiego wynalazku. Nie odzywał się przez całą drogę, aż w końcu obydwaj stanęli na szczycie schodów.
Strych wyglądał tak, jak wcześniej. Widocznie nic nie zmieniło się na przestrzeni lat, pewnie mało kto go w ogóle odwiedzał ( mnie to wcale nie dziwi... ).
— Wiem, że pytałem już o to wiele razy... — odezwał się Laurinaitis — Ale, Rosjo, czy jest to bezpieczne, na pewno?
Podniósł wzrok na Ivana, który westchnął i odparł, nawet na niego nie patrząc:
— Oczywiście, że jest to bezpieczne. Mówiłem też już o tym wcześniej. Jak mogliście mieć co do tego wątpliwości? Czy posłałbym was w coś niebezpiecznego, towarzyszu?
Taurys zastanowił się przez chwilę. Zaczynał mieć wątpliwości. Mimo wszystko zdawało mu się to odrobinę podejrzane. Nie wiedział jednak, skąd takie myśli pojawiały się w jego głowie i jak je w ogóle uzasadnić. Tak. Jest po prostu zbyt przewrażliwiony. Odparł więc pewniejszym tonem głosu, kręcąc głową:
— Nie, nie zrobiłbyś tego. Ufam ci. Przepraszam za pytanie, nie pomyślałem o moich słowach, zanim je wypowiedziałem.
Braginski uśmiechnął się szeroko, spojrzawszy na Litwę. Położył dłoń na jego miękkich włosach.
— Grzeczny chłopiec. — powiedział — Nie widziałem nigdy tak grzecznych dzieci jak wy. Tacy jesteście uczynni i mili! Tylko żal, że czasem naiwni...
Taurys odetchnął. Serce zabiło mu szybciej. Pokiwał głową, sam w sumie nie wiedząc, co chce tym gestem potwierdzić. Był gotów na kolejną podróż. Nie wiedział, gdzie zostanie przeniesiony dalej. Rosja pospieszył mu z odpowiedzią.
— A więc teraz przeniosę was w dzień, w którym wasza przyjaźń z Feliksem została zerwana. Kto wie, może tym razem stanie się zupełnie odwrotnie? Bynajmniej ja nie będę wam pomagał. Wy sami musicie do tego dojść, oczywiste. Tylko proszę, nie ponówcie zachowania z obecnej podróży. Było ono tak bardzo... okropne. — stwierdził Ivan, marszcząc nos — Byliście już tak blisko, a wszystko zniszczyliście jednym słowem. Następnym razem radzę pomyśleć, bo zbliżamy się już do końca, więc każda kolejna podróż może okazać się ostatnią szansą na naprawę czegokolwiek. Pamiętajcie, że nie zależy to ode mnie, od Feliksa, czy od Białorusi. — Gdy wypowiedział ostatnie słowo, na jego twarzy pojawił się dziwny grymas. Po chwili jednak znowu się uśmiechnął i dodał — No, ale teraz już czas na podróż. Pamiętacie, jak należy się z tym obchodzić, da?
Litwa znów pokiwał głową, tym razem wiedząc, czemu przytakuje. Potem patrzył, jak Braginski stawia przed nim czarną ramę wypełnioną tą dziwną perlistą substancją. W końcu odwrócił się, przypominając sobie wcześniejsze słowa Rosji o tym, że należy wchodzić tyłem.
— Przodem, tym razem przodem. — poprawił Ivan, odwracając go w drugą stronę, twarzą do ramy. Kiedy spotkał się z niezrozumiałym wzrokiem Litwy, wyjaśnił — Wcześniej wchodziliście tyłem, bo się cofaliście i szliście w przeszłość. Teraz wchodzicie przodem, bo idziecie w przyszłość. Teraz jest to przyszłość, chociaż dla was wciąż może pozostawać przeszłością. Zrozumiałe?
Ale Laurinaitis nie pokiwał głową, nie odpowiedział, tylko milczał, wyraźnie się nad czymś zastanawiając. Rosja próbując go popędzić, zadał pytanie jeszcze raz. Wtedy Litwa zapytał:
— W takim razie jak wrócę do teraźniejszości?
Braginski zamilknął i zmarszczył nos, patrząc na Taurysa.
CZYTASZ
| Salutuj, Liciu 2 | Hetalia | ZAKOŃCZONE |
FanfictionPo tych wydarzeniach, które wydarzyły się w części pierwszej, Litwa i Polska na nowo zostają najlepszymi przyjaciółmi. Feliks jednak częściej choruje, przez co często musi opiekować się nim Czechy. Litwa obwinia siebie za to wszystko, płacze po noca...