Po ponad kilku godzinnej podróży docieramy do miasta Norfolk w Stanie Nebraska. Przez całą drogę William nie odezwał się ani słowem. Cały czas w radiu leciała muzyka, a Julie spała. Podróż dłużyła się i dłużyła. W końcu dojechaliśmy jednak pod dom. Był to dwu piętrowy dom, z zewnątrz wydawał się dosyć spory.
Gdy wychodziłam z auta wywróciłam się na chodniku, ale w porę ktoś zdążył mnie złapać. Był to wysoki brunet, dosyć umięśniony o błękitnych oczach jak moje.
-Nie wiedziałem, że anioły potrafią tak zgrabnie upadać-uśmiechnał się, a ja poczułam jak oblewam się rumieńcem na słowa tak beznadziejnego tekstu na podryw.
-Dzie...dzie...dzięki-udaje mi się to wykrztusić.
-Nie ma problemu-mówi puszczając do mnie oczko-w piątek robimy z kolegami imprezę, może byś wpadła?
-No jak ty mnie złapiesz to chętnie wpadnę-mówię śmiejąc się i przygryzając wargę. Wiem że ten tekst był żałosny, ale w sumie co mi może tam zależeć, skoro i tak prawdopodobnie za chwilę mnie wywalą z domu na zbity pysk, znając mnie.
-W ogóle to Jack jestem, miło mi-wyciąga do mnie dłoń.
-Lissa, też mi miło, dopiero się tu przeprowadziłam, w sumie jesteś pierwszą osobą w moim wieku, którą poznałam-mówię bardzo szybko ze stresu i zaczynam przechodzić z nogi na nogę.
-A więc Lisso, jeśli byś chciała jeszcze kiedyś mi potowarzyszyć to, przeważnie wieczorami biegam, ale szczerze widzę, że tobie bieganie nie jest potrzebne-odsuwa się i patrzy na mnie z góry na dół, w głowie mam tylko jedno słowo PALANT, ale cóż zawsze na takich trafiam.
-Z przyjemnością, to do zobaczenia.-mówię, a Jack wkłada słuchawki do uszu i biegnie dalej, aż za chwilę wbiega za zakręt i już nie mogę go dostrzec.Gdy wchodzę do domu Tess już na mnie czeka i prowadzi mnie na górę.
-Tutaj masz swoje rzeczy, od teraz to będzie twój pokój.
-Dziękuję-mówię, widząc mój nowy pokój, w wielu rodzinach w których byłam, albo miałam pokoje na strychu albo w innym miejscu w którym dali radę mnie cisnąć, ale bez przesady kilka razy miałam własny pokój, nawet raz miałam własną łazienkę, co bardzo mnie wtedy cieszyło, cenię prywatność.Pokój był bardzo ładnie urządzony, ściany miały kolor ciemnego granatu, a meble były drewniane, w odcieniu ciemnego orzecha.
Rozpakowałam swoje rzeczy i opadłam bezsilnie na łóżko, było już koło godziny 19. Postanowiła się zdrzemnąć, ale przeszkodził mi głos Tess, która zawołała wszystkich na kolacje. Siadam na wolne miejsce do stołu. Obok mnie za chwilę dosiadł się William, nie miał już na głowie kaptura, był ubrany w czarny t-shirt, teraz doskonale mogłam zobaczyć jego kruczo-czarne włosy i tak ciemne oczy, że nie mogłam dostrzec źrenicy na tle jego tęczówki. William nie miał kolczyków, dostrzegłam natomiast kilka tatuaży, które swoim czarnym pigmentem wyróżniały się spośród jego bladej skóry.-A więc Lisso, myślałaś już nad jakimiś zajęciami w szkole?-zapytał Jaydenn
-W prawdzie to, myślałam o tym, ale na razie chcę poznać bardziej szkołę i nauczycieli, a później podjąć wybór.
-W sumie racja-odpowiedział.
-Chcesz dokładkę? - zapytała mnie Tess
-Nie dziękuję-odpowiadam.
-Mamo, a dlaczego ona ma tyle kolczyków? - zapytała Julie.Przez chwilę poczułam się jakbym była psem na wystawie.
-Lisso, gdybyś miała jakieś problemy w nowej szkole mam nadzieję, że będziesz miała oparcie w Williamie-powiedział Jayden.
W tej samej sekundzie, gdy z ust Jaydena wybrzmiały ostanie słowa, William wstał bez słowa od stołu i wszedł po schodach kierując się do swojego pokoju po czym zatrzasnął za sobą drzwi.
CZYTASZ
Daylight. The sun that never goes off.
Mystery / Thriller17-letnia Elizabeth, ale woli jak się zwraca do niej Lissa, miała trudne dzieciństwo, strata obojga rodziców bardzo odbiła się na dziewczynce, zmienia ona bardzo często swoje rodziny zastępcze. Od śmierci swojego ojca, chce jednego. Aby cała prawda...