Rozdział 10

1 0 0
                                    

William postawił mnie i odskoczył ode mnie, jakbym go co najmniej opatrzyła. Nie patrząc na mnie, oddalił się w błyskawicznym tempie w kierunku drzwi. Za którymi, po chwili zniknęła jego mroczna postać.

Podczas obiadu William gapił się bez przerwy w swój widelec, nie odrywając od niego wzroku. Gdy tylko zjadł, bez słowa poszedł na górę i zamknął się w swoim pokoju. Ja również poszłam w jego ślady, tylko ja zachowałam resztki kultury i podziękowałam za obiad, i poszłam do siebie.

Mandy napisała do mnie SMSa:

Mandys bandys 💕 śr.16:31
-Laska, jutro idę na shopping, żeby kupić sobie coś na piątek, idziesz ze mną?
To ta Liss co ma 5 z his 💕 śr.16:32
-pewnie nie ma problemu, mogę iść 😉

Nie zadawajcie sobie pytań, kto nadawał takie nicki, bo serio nie wiem skąd się wzięło "Mandys bandys". Ale wiadomo skąd się wzięło "To ta Liss co ma 5 z his", oczywiście Mandy nie mogła oszczędzić sobie tego, że jak to ujęła "podbiłam serce i mózg Rayana", ale to nie było najgorsze, gorsze było to, jak wyznała mi, że nie chodziło jej o ten mózg w głowie. Jej chodziło o to, że jak to mówią facet nie kieruje się mózgiem w głowie tylko w innej części ciała...Na prawdę nie wiem z kim ja się zadaje...ale nie wyjdzie mi to pewnie na dobre, chociaż w sumie to...i tak już jestem na złej drodze więc...WYWALONE W KONSEKWENCJE!

Czwartek 7:40...

William od wczorajszego obiadu, nie pokazał się na oczy, siedział w swoim pokoju, w sumie to w takiej nas zostawił świadomości, że tam jest, ale czy tam był. Nikt nie jest tego pewien. Dziwnie się zachowuje, nawet Tess to zauważyła, ale nikt nie podejrzewa tego, co się z nim naprawdę dzieje...

Daylight. The sun that never goes off.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz