Rozdział 12

3 0 0
                                    

-Muszę do toalety-mówię, a bardziej krzyczę Jackowi do ucha.
-Poczekam na ciebie.

Idę schodami do góry, nie czuję już czy idę prosto czy nie, w głowie lekko mi się kręci, wchodzę do pierwszych lepszych drzwi, ale to nie jest łazienka. Widzę postać, która opiera ręce na wysokości swojej głowy o ścianę, nagle obraca się do mnie, to Will i mówi.

-Po co kurwa tu przyszłaś?
-Spokojnie...szukałam tylko łazienki...
-Ostatnie drzwi po lewej, a teraz wypierdalaj.
-Coś się stało?
-Mówiłem Ci...to nie jest miejsce dla Ciebie.
-Nie...mówiłeś, że to nie jest miejsce dla takich jak ja...ale nie rozumiem, o co ci przez to chodziło...
-A jak myślisz?
-Nie mam bladego pojęcia.
-Pomyśl sobie, co mają inne dziewczyny, a ty tego nie masz...a przepraszam na odwrót...co ty masz, a inne tego nie mają...
-Nie wiem...może gównianą przeszłość...-po tym zaczął się kierować w moim kierunku.
-Nie, ty masz coś więcej, jesteś dziewicą.
-Co? Nie! Nie jestem!
-Ojjj Elizabeth, badania nie kłamią.
-Grzebałeś w moich aktach?
-Może tak, może nie...
-Powiedz mi jedno. Co ty kurwa do mnie masz człowieku? Traktujesz mnie jak jakiś przedmiot, grzebiesz w moich aktach, może jeszcze powiesz, że wachasz moją bieliznę, gdy nie ma mnie w domu co?
-Chcesz naprawdę wiedzieć, o co mi chodzi! - zaczyna krzyczeć.
-Tak! Chcę!
-Dobra, to masz! Nie mogę na ciebie patrzeć! Kurwa dobija mnie to! Że kurwa na mnie musiało wypaść! Kurwa kobieto, czy ty wiesz jak się przez ciebie czuje, nie mogę się do ciebie zbliżyć, nie mogę na ciebie patrzeć, nic nie mogę robić!
-Dlaczego?-pytam lekko odchodząc w tył, aż dociera do drzwi.
-Bo jesteś...jesteś tak seksowna, że aż mnie o boli, że nie mógłbym cię mieć!
-Jesteś chory!
-Na twoim punkcie owszem!
-Nie zgrywaj się!
-Jakoś tak nie mówiłaś, kiedy cię ostatnio całowałem, chyba ci to nie przeszkadzało najwyraźniej.
-Ale co? Ale jak?
-Dowiesz się w swoim czasie. Aaa i radzę uważaj na Jacka.
-Dlaczego niby mam cię słychać?
-Sarbie, bo to moje imię wolałabyś krzyczeć w nocy niż jego-powiedział mi to po czym zaczął całować mnie w szyję, ciepło jego ust kompletnie wymazuje mi to, co przed chwilą od niego usłyszałam.

Will bierze moje ręce i przytrzymuje do ściany, abym ich nie oderwała. Przenosi się do całowania moich ust, uwalnia moje ręce, a ja chwytam jego koszulę próbując ją zdjąć. Nagle on odsuwa się odemnie i mówi.

-Skarbie, jeśli teraz bym przestał za niedługo będziesz prosiła mnie o więcej-zaczął mi szeptać do ucha- i tak właśnie zrobię.
-Skąd masz tę pewność?
-Bo właśnie powiedziałaś mi to mową ciała...
-A to rozszyfrujesz? - pokazałam mu środkowego palca.
-Łatwizna-zbliżył się do jednego ucha i szepną- chcesz żebym-przeniósł się do drugiego- cię doprowadził jednym palcem...
-Nie...-mówię nadal opierając się o ścianę.
-A szkoda, bo taka okazja zdaża się bardzo rzadko-zaśmiał się.
-Pierwszy raz słyszę twój śmiech-mówię do niego, a on zakłada mi włosy za ucho.
-Bo nie słyszałaś jeszcze śmiechu radości.
-A kiedy usłyszę?
-Kiedy będziesz dziś w nocy wołać moje imię...

Daylight. The sun that never goes off.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz