2

5.9K 379 257
                                    

- Nie wierzę jak ten czas szybko leci! Wydaje mi się, jakbyś nadal był tym samym, zagubionym chłopcem, którego spotkaliśmy na peronie. - rozczuliła się Molly Weasley, tuląc mocno Harry'ego.

Nadszedł dzień jego wyjazdu do szkoły. Przyszywana rodzina nie chciała wypuścić go ze swoich ramion, zupełnie tak, jakby mieli się już nie zobaczyć. A przecież za niecałe dwa dni, jego przyjaciele mieli do niego dołączyć. Rudowłosa czarownica od kilku godzin szlochała nad codziennymi zajęciami, nie mogąc uwierzyć, jak szybko minęło te siedem lat odkąd jej pociechy zaczęły naukę w Hogwarcie. A tu proszę! Harry jest już dorosły i zaczyna swoją pierwszą pracę.

- Czuję się stara, gdy patrzę jak dorastacie. Za niedługo wszyscy się pożenicie, jak Bill i zostanę sama.

Brunet odwzajemnił silny uścisk czarownicy w geście pocieszenia, jakby chciał ją zapewnić, że nigdy jej nie zostawi. Nie był w stanie zrobić tego za pomocą słów, bo obiecał nie kłamać. W jego głowie wiele razy pojawiał się pomysł opuszczenia rodziny Weasleyów. Mimo miłości, jaką go obdarzyli, czuł się tu jak intruz. Gdy dorósł, zapragnął życia na własny rachunek.

- Dziękuję, pani Weasley. Za wszystko. - powiedział na pożegnanie chłopak, starając się wysunąć z jej zaborczych ramion.

- Harry... nie dziękuj. To my dziękujemy. Mam nadzieję, że przyjedziesz na święta. - odparła Molly, wreszcie puszczając go wolno i obserwując, jak podnosi swoje bagaże.

Przemilczał sprawę zaproszenia, gdyż sam nie wiedział, czy będzie w stanie opuścić Hogwart. Chciał zapewnić ją, że dotrzyma im towarzystwa w trakcie przerwy zimowej, ale zwyczajnie nie był tego taki pewien. Wszystko mogło się jeszcze zmienić, a także nie wiedział, jak będzie wyglądać jego praca w tym okresie.

- Będę pisać. - oznajmił i nie dając kobiecie szansy na odpowiedź, deportował się.

Musiał zajść jeszcze na Pokątną, by kupić kilka potrzebnych podręczników i nowe szaty. Nie mógł pokazać się przecież w mugolskim ubraniu, a szaty ucznia były do niczego w jego obecnej sytuacji.

Od razu powitał go tłum młodych czarodziejów i ich opiekunów, którzy zostawili zakupy na ostatnią chwilę. Kolejki w sklepach były widoczne z daleka, co lekko zniechęciło Harry'ego. Z trudem minął sklep Weasleyów, w którym roiło się od dzieciaków. Pragnął do niego zajrzeć i kupić coś na nowy rok szkolny, ale szybko powstrzymał się, wiedząc, że psikusy w wykonaniu młodego nauczyciela mogłyby być źle postrzegane. Musiał przecież zrobić dobre wrażenie.

U Scribbulusa uzupełnił swój zapas piór i tuszu, których prawie w ogóle już nie miał. W wakacje korzystał z przyborów Rona, natomiast swoich własnych nie posiadał. Nie sądził wtedy, że będą mu potrzebne. Zaopatrzył się oczywiście w kolorowy tusz do poprawiania prac. Sprzedawca zaprezentował mu wcześniej jego działanie. Płyn zmieniał swoją barwę w zależności od oceny, jaką otrzymywał uczeń. Wybitny malował się na zielono, a Troll na brzydki, wyblakły brąz. Młody nauczyciel nie zapomniał również o ryzie pergaminów. Mimo sporego zapasu tego przyboru w szkole, pragnął mieć też coś na swój prywatny użytek. Chociażby po to, by pisać listy, które obiecał pani Weasley.

W Esach i Floresach kupił jedynie "Obronę bezróżdżkową", gdyż tylko ten tytuł rzucił mu się w oczy. Był pewien, że w prywatnym zbiorze opiekuna Slytherinu znalazłoby się wiele książek, które mógłby zastosować podczas lekcji. Dlatego nie czuł potrzeby kupowania kolejnych. Kusiło go, by sprezentować Hermionie najnowszą "Księgę zapomnianej magii", ale obawiał się, że ta ma ją już w swojej kolekcji.

Na koniec przyszła pora na to, czego najbardziej nie lubił. Szaty.

Madame Malkin ubóstwiała swoją pracę. Nie znał nikogo, kto taką pasją darzyłby szycie nudnych, ciemnych materiałów. Gdy tylko przekroczył próg sklepu, czarownica zgrabnym krokiem wysunęła się z zaplecza, od razu biorąc klienta pod swoje skrzydła.

The Last Chance - TomarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz