8

4.6K 335 169
                                    

Harry stracił zaufanie ludzi wielokrotnie w swoim życiu. Po raz pierwszy odczuł to aż nadto intensywnie, gdy jedynie nieliczni wierzyli mu w kwestii powrotu Voldemorta. Nie obwiniał się za to, bo wiedział, że mówi prawdę. To oni byli głupcami, odrzucając od siebie myśl o niebezpieczeństwie.

Tym razem było zupełnie inaczej. Po latach porażek, Wybraniec nie myślał już o sobie w samych superlatywach. Bycie Złotym Chłopcem go zmęczyło, dało pretekst do nienawidzenia samego siebie za wyobrażenia, które ludzie kreowali na jego temat. Od najmłodszych dni narzuconą miał czystość, dobroć i poświęcenie dla innych.

W końcu wydało się, że w praktyce wcale taki nie był. Był równie zepsuty co inni ludzie.

Nie myślał o nagłówkach w Proroku, które następnego dnia miały zaatakować cały czarodziejski świat. Ważniejsze było dla niego to, że jego towarzysze się od niego odwrócili. Przyznał się do czegoś, co bardzo ciężko było przetrawić.

I o ile dla obcych, ta sprawa mogła wydawać się błaha - bo przecież niejeden jasny czarodziej maczał palce w zaklęciach niewybaczalnych czy czarnej magii, zwłaszcza podczas wojny - tak w gronie Gryfonów nie mogło to ujść mu na sucho. Wiązała ich pewna niewypowiedziana obietnica, mówiąca, że nie posuną się nigdy do tak drastycznych sposobów walki. Podczas spotkań Gwardii Dumbledore'a sam Harry tłumaczył, że nie trzeba zabijać, by wygrać. W końcu to była jedna z zasad jasnej strony.

Sam Harry Potter, największy kłamca i hipokryta ją złamał i co gorsza - zataił ten fakt przez wiele miesięcy.

No ale integracja się udała. Tyle, że Hermiona wcale nie była zadowolona.

Ślizgoni przechwycili Pottera w swoje sidła, gdy zniesmaczeni Gryfoni opuścili ich zdradziecką grę. Brunet nie był szczęśliwy z powodu nowego uznania. Nigdy nie chciał go zdobyć poprzez przelanie krwi. Ślizgonom jednak coś takiego imponowało. A raczej sam fakt, że Złoty Chłopiec mógł mieć z nimi coś wspólnego - historię i sposób myślenia. Większość z nich wstydziła się swoich czynów. Jedynie nieliczni szczerze oddawali się ideom Czarnego Pana, podczas służby. To, że ich zupełne przeciwieństwo również miało swoje grzeszki, znacznie poprawiało ich samopoczucie.

A Gryfoni krzywili się na ten widok coraz bardziej.

Ostatecznie integracja odbyła się pomiędzy młodym nauczycielem, a jego wychowankami. Domy pozostały nawet bardziej skłócone, mimo, że wiele ich mieszkańców zgodziło się na zawieszenie broni.

Największą furrorę spośród pojednanych uczniów, zrobili Blaise i Ginny. Nikt nie spodziewał się, że prefekt Slytherinu wpadnie po uszy przez zadziorną Weasleyównę. Ich relacja była sekretem, jeszcze przed przybyciem do Hogwartu.

Jak się okazało, wymieniali między sobą listy przez całe wakacje. Zdarzyło się im nawet spotkać w mugolskim Londynie. Ginny powiedziała wtedy rodzicom, że wybiera się do kina. Wymówka zawierająca w sobie mugolski wątek była idealna by odwrócić uwagę pana Artura od rzeczywistego powodu wyprawy. Zamiast wypytać o zamiary i bezpieczeństwo córki, zaczął emocjonować się niemagicznym wynalazkiem, jakim są filmy.

Jedyną osobą, która miała jakiekolwiek informacje o potajemnych schadzkach tej dwójki była Hermiona. Rzecz jasna nie wiedziała o zbyt wielu szczegółach, ale sam fakt, że coś podejrzewała, rozwścieczył Rona do czerwoności.

- Poszliśmy potem do tej kawiarni obok dworca. Wiesz której. - powiedziała Ginny. Szatynka pokiwała głową. - No i tak wyszło, że dużo rozmawialiśmy o tym wszystkim. Wiesz, pomógł mi się pogodzić ze stratą. Oboje zresztą dużo straciliśmy. Te spotkania były bardzo pomocne.

Rudzielec fuknął, mierząc ciemnoskórego chłopaka piorunującym spojrzeniem.

- Tak jakbyś nie miała własnej rodziny. Jeżeli chciałaś porozmawiać, mogłaś przyjść do mnie. Jestem twoim bratem. - mruknął niezadowolony, splatając ręce na piersi. Młodsza Weasley wywróciła oczami.

The Last Chance - TomarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz