Podróż pociągiem była równie przyjemna każdego roku. Nie ważne jak starzy byli, czekoladowe żaby smakowały tak samo dobrze, jak za pierwszym razem. Jedyne, co można było zauważyć to znacznie mniejsza liczba uczniów. Hogwart stracił zaufanie rodziców, którzy posyłali tam swoje pociechy. Byli oburzeni rzekomo słabym systemem zabezpieczeń, zerwanym przed bitwą. Nawet wystąpienie nowej dyrektor nie zmieniło ich podejścia. Mimo zapewnień, że uczniom nic nie zagraża - kategorycznie zabronili im powrotu do zamku. Zostali tylko przyjaciele i sympatycy szkoły.Hermiona, Ron, Neville i Luna zajmowali czteroosobowy przedział, wymieniając się wspomnieniami z minionych wakacji. Nie wszystkie były radosne, co sprawiało, że czuli się starzy. Nie wiadomo, czy to ich wiek, czy wojna wywołały taki skutek.
Byli podekscytowani wyobrażeniami o wyremontowanej szkole. W duszy każde z nich liczyło na jak najmniejsze zmiany, bo kochali to miejsce takim, jakie było zanim zostało zburzone. Nowe udogodnienia i upiększenia mogły wydawać się atrakcyjne dla młodych, ale nie dla nich. Wiele by oddali, by taka przebudowa nie była konieczna.
Oczywiście dyskusji podlegał również temat nauczycieli. Luna zaskoczyła wszystkich swoją wiedzą, na temat tego, kto otrzymał posadę nauczyciela Obrony. Odcięci od czarodziejskiej prasy Gryfoni zdziwili się, że ta sprawa tak szybko wypłynęła do gazet. Hermiona nawet przez chwilę czuła wyrzuty sumienia, że nie powiedziała o tym wcześniej.
- Ale jazda! Będzie jak za dawnych czasów. - ekscytował się Longbottom.
Ron spiął się, co nie uszło uwadze jego przyjaciółki. Dziewczyna dyskretnie zamknęła jego dłoń w uścisku. Nie chciała by jej znajomi zaczęli coś podejrzewać, więc ukryła obie za zarzuconym na siedzenie płaszczem.
- Jestem ciekawa, jak sobie poradzi ze Ślizgonami. - powiedziała Hermiona, odciągając uwagę od niewygodnego tematu.
- Będzie cudowny. - mruknęła Luna, odrywając się na moment od lektury jakiejś dziwnej książki w neonowo-zielonej okładce. Tytuł był zapisany jakimiś nieznajomymi znakami.
- Co czytasz? - zapytała szatynka, nie umiejąc oprzeć się pokusie.
- Och... nie wiem. - Zachichotała. - Jest cała po arabsku.
Hermiona uśmiechnęła się pobłażliwie, zamykając w ten sposób temat książki. Znały się tak długo, że doskonale wiedziała by nie wnikać w jej dziwactwa.
Neville nagle wstał jak poparzony, blady jak ściana.
- Luna, mieliśmy stawić się u prefektów! - powiedział głośno, patrząc ponaglająco na blondynkę. Nie zareagowała, trzepiąc tylko niezrozumiale jasnymi rzęsami w jego kierunku.
Chłopak wywrócił oczami i nie czekając dłużej na jej interwencję, złapał ją za rękę i siłą wyprowadził z przedziału. Pomyśleć, że ta nieodpowiedzialna dwójka otrzymała w tym roku miano prefektów naczelnych.
To znaczy... tą posadę, McGonagall zaproponowała Hermionie i Malfoyowi, ale oboje odmówili. Co prawda ten zaszczyt gwarantował dodatkowe kwalifikacje po ukończeniu szkoły, ale wiązał się również z masą obowiązków. A widocznie żadne z nich nie było gotowe by je unieść.
- Stresuję się bardziej niż na pierwszym roku. - przyznał rudzielec, gdy zostali sami. Czule gładził kciukiem drobną dłoń dziewczyny, która jak na znak oparła głowę na jego ramieniu, przymykając oczy.
- Wszystko będzie dobrze. Uwierz w niego. Ten człowiek zabił Voldemorta. Nie ma nic, z czym by sobie nie poradził. Chyba, że mówimy o dziewczynach. - Zachichotała, czując jak mięśnie Rona rozluźniają się pod wpływem jej żartu.
CZYTASZ
The Last Chance - Tomarry
FanfictionŚwiat Harry'ego po wojnie był całkiem spokojny. Dosyć przedwcześnie otrzymał posadę nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią, bo już w wieku osiemnastu lat, gdy jego rówieśnicy w tym czasie kontynuowali przerwaną edukację. Wszystko układało się całkiem...