Grudzień pozwolił wszystkim zapomnieć o obowiązkach, zamieniając je w pilne przygotowania do świąt. Jedni na odległość pomagali rodzinom w zorganizowaniu wszystkiego, tak jak na przykład Weasleyowie, którzy jak co roku mieli w planach gościć u siebie mnóstwo przyjaciół, a drudzy próbowali stworzyć wyjątkową atmosferę w murach Hogwartu.
Harry jako członek personelu, rzecz jasna, musiał skupić się na zorganizowaniu uczniom jak najlepszych warunków do spędzenia tych wyjątkowych dni w szkole. Wykonywał polecenia bardzo pilnie, jako, że sam nie zamierzał wracać do domu.
Nawał nowych zadań przeszkodził mu niestety w sumiennym prowadzeniu zajęć, ale uczniowie nie wydawali się protestować. Wszystkim należała się odrobina odpoczynku.
Wieczorem w sobotę, poprzedzającą wyjazd uczniów z Hogwartu, Wybraniec zdecydował się na sporządzenie kilku listów. Oczywiście do Weasleyów, którym już wcześniej odmówił przyjazdu na święta, ale mimo to nie potrafił przemilczeć całej sprawy i nie napisać im choć kilku miłych słów. Do każdego członka rodziny rudzielców zaadresował osobną kopertę, by móc nieco bardziej przyłożyć się do życzeń. To sprawiało, że były nieco bardziej wyjątkowe.
Wysłał je po drodze, gdy szedł na spotkanie nauczycieli z dyrektor. Wszystko było praktycznie gotowe, dopięte na ostatni guzik. Należało tylko ustalić dyżury w zamku i to, kto bezpiecznie eskortuje uczniów do Londynu.
- Rozumiem, że pan zostaje? To będzie naprawdę zaszczyt, spędzić z panem święta. - powiedział Harry do Horacego Slughorna, na tyle cicho by nie przeszkodzić McGonagall w jej sumiennie ułożonym monologu.
- Tak, oczywiście. Bardzo miło mi to słyszeć, ja również się cieszę. - odparł wymijająco starszy mężczyzna. - Muszę przyznać, że byłem nieco zaskoczony wiadomością, że zostaje pan w Hogwarcie, panie Potter. Sądziłem, że Weasleyowie dobrze się panem zaopiekowali.
- Och, tak! Po prostu uznałem, że obowiązki nowego nauczyciela są ważniejsze niż jedne z wielu świąt, które będę miał okazję z nimi spędzić. - wyjaśnił Harry. Slughorn skrzywił się na krótką chwilę, jakby zupełnie nie zgadzał się z jego poglądami, ale nie wypowiedział nic na głos. Fakt, że Wybraniec po nieszczęśliwym dzieciństwie w niekochającym domu wolał pracę od rodzinnego zacisza, mógł go nieco zgorszyć.
Brunet nie zaczynał już więcej rozmowy ze współpracownikiem, będąc trochę zmieszanym. Na szczęście dyrektor kończyła już odczytywanie rozporządzenia i spotkanie lada moment miało być przerwane.
Gdy każdy z nauczycieli odebrał specjalny harmonogram na kolejne dni, wszyscy mogli się w końcu rozejść. Chwała Merlinowi, bo robiło się naprawdę późno i niektórzy ledwo trzymali oczy otwarte w akompaniamencie monotonnego głosu przełożonej.
- Proszę, Harry. Usiądź. To zajmie tylko chwilę. - odezwała się kobieta, gdy w pomieszczeniu została tylko ich dwójka.
- Pani dyrektor, ja domyślam się o co chodzi. Widzę duży postęp w tym co robię. Tom coraz bardziej mi ufa.
Minerwa uśmiechnęła się krzywo, z nutą pobłażliwości.
- Cieszę się, że dobrze ci idzie. Chciałam tylko ci powiedzieć, że jestem na tropie rozwiązania zagadki niespodziewanego pojawienia się tu Toma Riddle'a. Zajmie to jeszcze wiele czasu, ale powoli zaczynam łączyć wszystko w całość. - powiedziała.
No tak. Przez ten cały czas, który spędził ze Ślizgonem, zupełnie zapomniał, że pewnego dnia on będzie musiał zniknąć. Ryzyko, że coś się nie powiedzie i Tom powtórzy dzieło swojego przyszłego siebie było zbyt duże, by myśleć o pozostawieniu go w tym czasie.
CZYTASZ
The Last Chance - Tomarry
FanfictionŚwiat Harry'ego po wojnie był całkiem spokojny. Dosyć przedwcześnie otrzymał posadę nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią, bo już w wieku osiemnastu lat, gdy jego rówieśnicy w tym czasie kontynuowali przerwaną edukację. Wszystko układało się całkiem...