(Upewnij się, że przeczytał*ś rozdział 10)
Dwudziesty piąty grudnia nadszedł zdecydowanie za szybko. To oznaczało, że do powrotu innych uczniów został już zaledwie tydzień. Nieco nerwowej atmosferze nie sprzyjał też fakt, że tego dnia Harry zamierzał urządzić małą, świąteczną kolację dla niego i Toma. Spośród ich rocznika byli tylko we dwoje, co naturalnie skłoniło ich do częstszego spotykania się. Zarówno Potter nie zamierzał spędzać przerwy ze starymi profesorami, jak Ślizgon nie chciał niańczyć młodszych domowników.
No i nie owijając w bawełnę, po prostu lubili swoje towarzystwo.
Ilekroć Harry tłumaczył sobie, że po prostu zjedzą razem posiłek, otworzą prezenty i porozmawiają tak jak robią to na co dzień, do jego głowy wpływała jeszcze nieznośna myśl o uderzającym podobieństwie ich spotkania do randki. Przeklinał wtedy swoje młodzieńcze fantazje i nadzieje. Jeżeli chciał, by Tom zaznał prawdziwej magii świąt spędzonych w dobrym towarzystwie, nie mógł zachowywać się zbyt niezręcznie. Chciał stworzyć ciepłą, przyjacielską atmosferę, taką, jakiej jemu również brakowało przez te wszystkie lata.
Oczywiście, wspominając o prezentach, je również dopracował najbardziej jak tylko mógł. Zdecydował się sprezentować Riddle'owi książkę rodem z Zakazanego Działu. Domyślał się, że wszystko co legalne, ten miał już w swoim zbiorze o ile nie w głowie.
Do tego zdobył bon na kremowe piwo, rzecz jasna dla dwóch osób, z nadzieją, że to jego Tom zabierze do Miodowego Królestwa. Próbował w ten sposób nawiązać do jednego z ich pierwszych spotkań. Właśnie tamto najlepiej wspominał.
To. Nie. Jest. Randka.
Specjalnie, tego dnia, przyłożył się trochę bardziej do tego jak wyglądał. Ułożył niesforne loki, niestety nie na długo. Ubrał nowiutką szatę, pod którą starannie dobrał czarny golf i tego samego koloru wąskie spodnie. Wyglądał elegancko, a zarazem czuł się komfortowo. Tego też wymagały od niego oficjalne uroczystości w Hogwarcie. Co prawda te podczas przerwy świątecznej nie były zbyt huczne, ale nadal wymagały zachowania pewnej powagi.
Na śniadanie szedł trochę poddenerwowany bo za chwilę miał spotkać Toma i zaprosić go do siebie na wieczór. Pewnie i tak by przyszedł, bo nie miał innego towarzystwa, ale chciał by tym razem było bardziej wyjątkowo.
Nie bał się, że odmówi. Raczej dręczyła go myśl, że mógłby źle zinterpretować to zaproszenie i po prostu go wyśmiać. Na szczęście tylko w jego głowie, miało ono wydźwięk randki.
Po drodze, kilkoro uczniów życzyło mu wesołych świąt na co grzecznie, z uśmiechem odpowiadał tym samym. Cieszył się, że młodzi czarodzieje darzą go taką sympatią. W swoich oczach nie był aż tak dobrym nauczycielem, jak go postrzegano.
Wyjątkowo nie zasiadł do stołu nauczycielskiego, dla odmiany zajmując miejsce przy stole Slytherinu. Lada moment w sali miał pojawić się Tom, a on chciał sprawić mu przyjemność, dotrzymując towarzystwa przy posiłku. W końcu normalnie nie było do tego warunków, przez wścibskie spojrzenia wszystkich uczniów. Teraz, gdy Hogwart był niemal pusty, mógł sobie pozwolić na chwilową zmianę miejsca.
Skinął uprzejmie głową na powitanie, gdy dyrektor, wraz z Hagridem zawzięcie jej o czymś opowiadającym, weszła do Wielkiej Sali i od razu skierowała się do zastawionego pysznościami stołu. Po chwili reszta pozostałych w zamku nauczycieli zasiadła na swoje miejsca. Było ich znacznie mniej niż zwykle, gdyż tego roku personel otrzymał pozwolenie na powrót do domu w okresie świąt. Oczywiście pod warunkiem, że utrzymywali stały kontakt z McGonagall i byli gotowi w razie problemów, natychmiast stawić się w zamku.
CZYTASZ
The Last Chance - Tomarry
FanfictionŚwiat Harry'ego po wojnie był całkiem spokojny. Dosyć przedwcześnie otrzymał posadę nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią, bo już w wieku osiemnastu lat, gdy jego rówieśnicy w tym czasie kontynuowali przerwaną edukację. Wszystko układało się całkiem...