6

4.7K 354 383
                                    

- Stary, nie wierzę, że to zrobiłeś. - jęknął Ron, brzmiąc naprawdę dziecinnie.

- Ja? Ron, nie możecie grozić innym uczniom! To naprawdę nieodpowiednie, w pierwszych dniach powojennego roku szkolnego. Poza tym wszyscy pomyśleli, że to moja sprawka. - oburzył się Wybraniec. Hermiona pokiwała głową przyznając mu rację. Była równie winna, ale nie miała złych intencji.

Podczas, gdy dziewczyna chciała zrobić uprzejmą pogadankę Ślizgonom, o traktowaniu młodego profesora z szacunkiem, Weasley próbował rozwiązać ten problem siłą. Co prawda żadne z nich nie postąpiło słusznie, wtrącając się w sprawy Harry'ego, ale Granger miała znacznie więcej rozwagi i wiedziała, kiedy należy się wycofać.

- Ale dwadzieścia punktów?! Nawet go nie dotknąłem!

- Dobrze wiesz, że zasłużyliśmy na karę. Poza tym, Harry na pewno odejmie też punkty Malfoyowi. Prawda Harry? - Hermiona zabrała w końcu głos, nie mogąc dłużej słuchać narzekania przyjaciela. Uważała, że zachowali się nieprzyzwoicie i nie miała nic Potterowi za złe.

- Tak, mam taki zamiar. Ale wciąż nie zmienia to faktu, że się na was zawiodłem. Powinniście mi mówić, jeżeli planujecie napad na mój dom. - powiedział, popijając kremowe piwo, które chwilę temu kelnerka przyniosła do ich stolika.

- Twój dom? - spytał ostro Ron. Szatynka ukryła twarz w dłoniach, przygotowując się na jego wybuch złości. Od jakiegoś czasu wszystko co zaczynało się na ,,S'', a kończyło na ,,lytherin'' powodowało u nich kłótnie. Rudzielec stał się bardziej wrażliwy na te tematy, odkąd dowiedział się, że Harry został przydzielony do opieki nad Slytherinem. Nie ważne jak bardzo starali się mu to przetłumaczyć, ten nadal gardził Ślizgonami.

- Tak, Ron. Nie ważne jak bardzo bym chciał to zmienić, to teraz również mój dom i moi podopieczni. Slytherin to nie tylko Malfoy i jego świta. Tam są również dzieci, które nijak się mają do twoich uprzedzeń. Nie zdziwię się, jeśli jutro podczas śniadania dostanę kilka wyjców od zaniepokojonych rodziców. Wyobraź sobie te nagłówki! Złote Trio Wybawicieli Czarodziejskiego Świata terroryzuje uczniów. Po prostu pięknie! Właśnie tak chciałem zacząć swoją nauczycielską karierę. Dzięki, Ron! - wyrzucił Harry, nie mogąc powstrzymać się przed przegadaniem przyjacielowi do rozsądku. Nie poznawał go. Jeszcze w wakacje rozmawiał z nim na poważne tematy i uważał jego rady za bardzo cenne i mądre, a teraz? Zachowywał się jak szczeniak.

- Więc czemu nie zabierzesz swoich podopiecznych na wycieczkę, zamiast nas? - wysyczał Weasley. Jego policzki przybrały odcień żywej czerwieni, gdy usłyszał reprymendę. W duchu musiał przyznać mu już rację, ale jednocześnie nienawidził być pouczanym i musiał się obronić.

- Ron, wystarczy! - skarciła go dziewczyna, nie mogąc dłużej przyglądać się bezczynnie kłótni przyjaciół. Robiło się zbyt poważnie i bała się, jak to może się zakończyć.

- Och, właściwie ja też tu jestem, więc nie czuj się wyróżniony, Weasley.

Cała trójka zamarła, słysząc czwarty głos, który niespodziewanie dołączył do ich rozmowy. Po chwili tajemniczy przybysz, zgrabnym krokiem okrążył stół i usiadł na wolnym krześle obok Harry'ego.

Wybraniec zmarszczył brwi w zastanowieniu.

- Masz pozwolenie? - spytał tylko.

- Oczywiście, profesorze. - wymruczał automatycznie Tom, wyciągając z kieszeni małą karteczkę z podpisem McGonagall.

Uczniowie mimo swojej pełnoletności nie mogli opuszczać zamku bez odpowiedniej zgody dyrektora, lub opiekuna domu. Przepis ten został zaostrzony po wtargnięciu do szkoły śmierciożerców. Gdyby Tom nie okazał mu odpowiedniego pozwolenia, musiałby odebrać mu sporo punktów i odprowadzić do dyrektora. A straszliwie nie chciał tego robić, siedząc tu z przyjaciółmi w środku ważnej dyskusji.

The Last Chance - TomarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz