Zasady

622 22 0
                                    

Kobieta wyglądała naprawdę pięknie w blasku późnego nieba. Jej długie czarne włosy były zaplecione w warkocz, który opadał bezwładnie na konar. Po bokach głowy wystawały długie, lisie czarne uszy a na policzkach wąsy. Jej złote oczy coś mu przypominały, ale w żaden sposób nie mógł odkryć co. Na ziemię opadało dziewięć śnieżnobiałych ogonów, które wydawały się być bardziej miękkie, niż puch. Była odziana w czerwoną suknię o złotych zdobieniach. Kayn nie miał wątpliwości, nie mógła być człowiekiem. 
- Czy jeśli cię uwolnię, będziesz spokojna? - zapytał pochylając się nad nią.
Kobieta przytaknęła, a Kayn odwołał cień, który ją trzymał.
- Czym jesteś? - powiedział, nie tracąc czujności.
- Jestem Ahri, Vastayanka - odparła, a jej głos pieścił uszy Kayna ilekroć wypowiadała nawet najkrótsze słowo.
- Śledziłaś mnie? - zapytał oskarżycielsko.
- Tak, widzę cię po raz pierwszy od... Siedmiu lat, o ile się nie myślę. - powiedziała prostując się, a jej ogony zafalowały na wietrze.
- Wątpię, myślę, że zapamiętałbym  kogoś, kto wygląda jak ty - odparł wzruszając rękami.
- Wtedy wyglądałam zupełnie inaczej - wzięła głęboki wdech siadając na konarze. - Byłam białym lisem, który pałętał się na polu walki. Pamiętam ciebie doskonale, stałeś pośród nich wszystkich z tym... Sierpem... - po policzku spłynęła jej łza - nie znałeś litości. Wtedy, w twoich błękitnych oczach widziałam jedynie obłęd... Do momentu, aż nie zwróciłeś uwagi na mnie...
- Jeśli to rzeczywiście ty byłaś tym lisem... - podszedł do niej, wpatrując się w złote oczy, które zaczęły wydawać mu się znajome - To jakim cudem stoisz przede mną, jako tak urodziwa kobieta?
Zaczęła bawić się swoim warkoczem, mącąc go między palcami.
- Tamtej nocy poczułam w sobie jakąś dziwną, nieznaną mi dotąd moc. Podejrzewam, że esencja, która uchodziła z poległych na polu bitwy została w jakiś sposób zaabsorbowana przeze mnie. Pamiętam, jak obmyłeś moje futro z krwi - powiedziała, obejmując się w ramionach, a jej ciało przeszedł przyjemny dreszcz na wspomnienie o jego dłoniach. - Od tego dnia coś mnie do ciebie ciągnęło. Być może tylko moja lisia natura, być może pragnienie powtórki. - odchyliła głowę, zamykając oczy.
Kayn przysiadł się obok niej, wciąż zachowując dystans.
- Od dawna mnie obserwujesz? - zapytał, próbując zabrzmieć jak najmniej oskarżycielsko.
- Jest coś w tobie takiego, co sprawia, że czuję się jak ćma lecąca do ognia. Jestem świadoma zagrożenia, ale chcę się dowiedzieć, czy warto zaryzykować... - szepnęła, a jej uszy oklapły. - Conajmniej od miesiąca. Tutaj widziałam cię jakieś trzy, może cztery razy, ale dopiero dziś zdecydowałam się podejść tak blisko.

Kayn obserwował ją w ciszy. Nigdy wcześniej nie widział tak pięknej kobiety jak Ahri. Zawstydzała go swoją urodą.
- Czy jest coś, o co chciałabyś mnie prosić, skoro mnie tak długo obserwujesz? - zapytał nieśmiało Kayn.
- Chciałabym... - nachyliła się tak, że młodzieniec czuł jej oddech na policzku, a jego błękitne oczy zgubiły się gdzieś w złotych lisich - abyś znów mnie umył, marzę o twoich dłoniach od na prawdę długiego czasu.
Kayn z zawstydzenia odwrócił od niej wzrok. Widział, z czym wiąże się jej prośba... On, mimo swojego ciała nigdy nie wzbudził na tyle zainteresowania w innej dziewczynie, by ta się przed nim rozebrała...
Czerwony na twarzy zgodził się wykonać jej fantazję.
- Rozbierzesz mnie? - zapytała, zakładając nogę na nogę.
Kayn, jeszcze bardziej zawstydzony skinął głową.
Ahri wstała, po czym zamknęła oczy. Młodzieniec nieśmiało do niej podszedł, stając za nią. 
Położył dłonie na jej obojczykach, a ona wtuliła głowę w jego ramię. Kayn nie mogąc się powstrzymać pod presją, jaki dawała mu ta sytuacja pocałował lisicę po szyi. Ta w odpowiedzi cicho mruknęła z zaciekawieniem, lekko otwierając powieki.
Poczuł jak sukienka ulega pod jego dłońmi i powolnie opada pod linią jej piersi. Dalej Kayn musiał się pochylić, aby zdjąć ją z ud kobiety. W końcu materiał leżał między źdźbłami trawy. Prostując się, położył palec wskazujący na jej kręgosłupie i w ramach powolnego prostowania się wspinał go po jej ciele.
- Chcesz, abym się odwróciła? - zapytała, chcąc go ośmielić.
- Wstydzę się - odparł Kayn, odrywając od niej palec.
- Nie masz czego, to tylko ja - powiedziała, uśmiechając się.
- Właśnie z tego powodu, jaka jesteś piękna czuję zawstydzenie - zostawał przy swoim.
Ahri pogłaskała go po ramieniu, na znak tego, że rozumie.
Weszła pierwsza na wody, robiąc miejsce chłopakowi.
Objął ją pod piersiami, przyciągając jej ciało do siebie. Ośmielił się i położył jedną dłoń na jej lewej piersi. Były bardzo miękkie w dotyku. Zdawały się ulegać mu jeszcze bardziej z powodu nawilżenia, spowodowanego kąpielom. Ścisnął za nią lekko, co spowodowało, że Ahri zamruczała z przyjemności w jego uścisku. Na jej twarzy pojawił się znaczący uśmiech. Zdecydowanie podobały się jej pieszczoty Kayna. Zanurzyła się całkowicie, znikając na chwilę pod szafirową taflą. Gdy się wynurzyła, całe jej ciało ociekało drobnymi kropelkami wody. Kayn przyciągnął ją do siebie i pocałował szyję Ahri. Lisica złapała go za ramiona i ośmieliła się złożyć pocałunek prosto w jego zaskoczone usta. Kayn przymknął oczy.
- Miałeś mnie umyć, a nie całować - zachichotała, oblewając go wodą.
Kayn kiwnął głową i zaczął delikatnie masować jej szyję, przegryzając płatek jej ucha. Wymył dokładnie jej biust, od czasu do czasu ściskając za niego dla czystej przyjemności. Podobny los czekał pośladki dziewczyny.
Kiedy już skończył i wyszedł z jeziora podał jej rękę.
- Dziękuję - szepnęła z uśmiechem.
- Czy to oznacza, że już nie masz powodu, by mnie śledzić i zaprzestaniesz tego? - zapytał Kayn z obawą w głosie.
- Chciałbyś mnie już więcej nie zobaczyć?
- Właśnie... Przeciwnie, mam nadzieję, że zobaczę cię jak najszybciej - powiedział, całując jej wciąż mokre wargi.
- Będę tu przychodzić co noc, kiedy zobaczę ciebie, gdy będziesz sam wyjdę z ukrycia - zaproponowała.
- Przyjdę następnej nocy - obiecał Kayn - uczyńmy to jezioro naszym miejscem, piękna Ahri.
Lisica nieśmiało pokiwała głową a następnie znikła w kłębach lazurowego dymu.

***

Kayn po raz pierwszy od dłuższego czasu śnił o czymś przyjemnym dla siebie. Ciało Ahri zdawało się dominować w jego nocnych obrazach. Nawet terror, jaki miał miejsce od nowa, co noc we wiosce musiał ustąpić wspomnieniu o jej aksamitnej skórze.

- Hej, Nakuri - zaczął Kayn przy śniadaniu.
- Hej, Kayn. Wyglądasz na wyspanego, czyżby w końcu koszmary zaczęły cię opuszczać? - zapytał przyjaciel z nieukrywaną ulgą.
- Tak, można tak powiedzieć - odparł Kayn, przerzucając swoją grzywkę na drugie oko - słyszałeś o kimś takim jak Vastayowie?
Nakuri wziął głęboki oddech.
- Tak, to pół-ludzie, pół-zwierzęta, którzy posiadają magiczną energię, nieosiągalną dla zwykłego człowieka. Nasz Zakon na nich poluje, ponieważ dwa lata temu stawili się po stronie wrogów naszego mistrza.
Kayn zakrztusił się jabłkiem.
- Nakuri... - dodał po chwili cicho - Jak myślisz, jaka kara może czekać członka Zakonu Cieni, który spotyka się z Vastayanką?
- Conajmniej wydalenie z niego - odparł, napił się herbaty a potem dodał z uśmiechem - Chyba nikt nie byłby na tyle głupim, by się spotykać z takim dziwolongiem, prawda? - zapytał, szturchając go przyjaźnie w ramię.
- Taaak, Nakuri, masz całkowitą rację, tylko idiota by ryzykował - odparł zrezygnowany Kayn.

Oczy Lisa  ✓[ZAKOŃCZONE] [Kayn x Ahri]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz