Posłuszeństwo

655 22 6
                                    

Kayn obsesyjnie starał się znaleźć sposób na obejście słów Nakuriego. Wiedział, że zasady panujące w Zakonie powinny być dla niego święte. Tym bardziej, że sam mistrz przygarnął go, gdy Kayn był prawie umarły.
Zaklnął i kopnął doniczkę, która stała w jego pokoju. Ta przewróciła się, uraniając z siebie odrobinę ziemii. Młodzieniec od razu pochylił się i sprzątnął bałagan.
Pragnienie, które nie pozwalało o sobie zapomnieć było nie do zniesienia. Każda myśl, która go atakowała z nienacka niosła ze sobą przyjemnym dreszcz, przeszywający jego ciało. Wspomnienie jej czystego, delikatnego głosu sprawiało, że tracił władzę w nogach. Wciąż czuł na dłoniach jej aksamitną skórę, wilgotną od wody. Żałował, że nie był w stanie na nią spojrzeć. Był pewien, że naga wyglądała jeszcze bardziej zjawiskowo.
Musiał  ją znów zobaczyć, nawet jakby miał zaryzykować wszystko, co do tej pory osiągnął. Ta potrzeba była silniejsza od niego.

Kayn zeszedł na wieczorny trening. Mimo interesujących technik, przedstawionych przez Zeda młodzieniec nie mógł się skupić. Ciągle błądził myślami wokół jeziora.
- Kayn, jesteś z nami? - zapytał srogo mistrz, gdy zobaczył nieobecność w jego oczach.
- Tak, tak... Mistrzu - odparł z roztargnieniem chłopak.
Zed stanął przed nim, po czym podał mu lekki miecz.
Kayn złapał za jego rękojeść i z zapytaniem spojrzał na mistrza.
- Pewnego dnia zmierzę się z tobą - obiecał Zed - Ale dziś oczekuję, że pokażesz nam technikę, którą wam demonstrowałem. Wtargnięcie Umbry.
Kayn podszedł niepewnie do drewnianej kukły. Nie był zbyt uważny, ale usłyszał najważniejsze zasady tej techniki.
Zrobił nacięcie na głowie celu, a potem przemieścił się pod postacią czarnego dymu. Wszedł w nią przez ranę. Technika była na tyle męcząca, że wytrzymał w celu najwyżej trzy sekundy, a wychodząc rozprowadził zgromadzone pozostałości mocy. Magia Kayna rozerwała kukłę, pozostającą za nim.
- Gratuluję, Kayn - Zed był pod ogromnym wrażeniem - Właśnie o to chodziło!
Chłopak skłonił się przed mistrzem.
- Jesteście wolni - powiedział Zed, gdy wszyscy uczniowie próbowali swoich sił w nowej technice, jednak tylko Kaynowi udało się zrobić ją bezbłędnie. - Nakuri, zostań proszę.
Mistrz rozejrzał się, aby upewnić się czy zostali sami.
- Martwię się o Kayna. Mam wrażenie, że jego koszmary wróciły.
- Też miałem takie wrażenie, mistrzu - powiedział chłopak, a jego zielone oczy znów przeszedł smutek. - On mi nie powie prawdy, co jest przyczyną jego samopoczucia. Nawet gdybym go torturował. Wie mistrz, taką Kayn ma naturę.
- Nakuri, miej na niego oko - zaproponował Zed - bądź bardziej czujny w jego obecności niż zazwyczaj.
- Oczywiście, mistrzu - powiedział dość zrezygnowanym tonem.

***

Kayn, co chwila odwracając się w celu upewnienia, że nie jest śledzony szedł do umówionego miejsca. Ogarnął trzcinę, która przysłaniała jezioro. Już z daleka dostrzegł śnieżnobiałe ogony tańczące na tle nocy nad taflą jeziora.
Odwróciła głowę, a gdy go zobaczyła uśmiechnęła się szeroko.
Wyszła pospiesznie z wody. Kayn wyciągnął ręce, by ją objąć na przywitanie.
- Tęskniłam - mruknęła, wtulając swoją głowę w jego tors.
Kayn zaczął głaskać jej głowę, podrapał ją za prawym uchem. Znów usłyszał cichy pomruk zadowolenia wydobywający się z jej gardła. Podniosła głowę i objęła zębami jego wargę, delikatnie ją przegryzając.
Kayn położył swoje dłonie na jej łopatkach. Ona objęła jego szyję. Oboje zamknęli oczy, czując, jak ich oddechy łączą się w jednym tempie.
Zaczął wodzić prawą dłonią po jej ciele. Skóra, na której spoczywały ciepłe krople wody zdawała się być jego własnym lisem napisanym Braillem.
Każdy ruch dłoni Kayna pozostawiał jej słodkie uczucie przyjemnego ognia na skórze. Nie chciała zostać obojętna,  opuściła swoje ręce na jego klatkę piersiową i zaczęła ją pieścić.
Kayn z zmieszaniem uniósł na nią wzrok.
- Pragnę pójść tej nocy dalej, jeśli i ty się na to zgodzisz - szepnęła mu do ucha, po czym polizała jego szyję, pozostawiając przyjemny chłód.
- Dobrze - powiedział lekko mrucząc, czując jak stres kładzie na nim swój ciężar. - Co chcesz, abym zrobił?
- Chcę, abyś mi się poddał, drogi Kaynie - jej złote oczy rozbłysły, a głos stał się jeszcze bardziej kuszący - Pozwól mi zdominować cię tej nocy. 
- Pozwolę... - odparł, tracąc oddech z podniecenia na chwilę.
- Jeśli już nie dasz rady - szepnęła, przytulając go od tyłu - Powiedz mi o tym... - przegryzła delikatnie jego płatek uszny.
- Jasne... - powiedział z lekką obawą. Co ona zamierza mi robić, że mam nie dać rady? - Ufam ci, Ahri.
Wziął głęboki oddech, by uspokoić zmysły. Ciekawość połączyła się z ekscytacją.
- Usiądź na konarze - powiedziała łagodnie.
Kayn pośpiesznie rozsiadł się na drzewie. Podeszła na tyle, że czuł jak jej oddech odbijał się o jego tors, osadzając się na nim jako kropelki wody. Jednym ze swoich ogonów zasłoniła mu oczy. Nigdy nie przypuszczał, że nie widzenie może aż tak wyostrzyć jego pozostałe zmysły. Czuł, jak jego serce wariuje z niecierpliwości. Usłyszał jak trawy i trzciny za konarem się uginają.

Poczuł jak jej dłonie delikatnie masują mu kark. Wzdrygął się przy pierwszym kontakcie, ale chwilę potem wypuścił z siebie kilka jęków, odchylając głowę do tyłu, oddając jej swoje ciało do pełnej dyspozycji.
Dwa kolejne ogony oplotły się wokół jego łokci. Pociągnęła go delikatnie, aby się położył na konarze.
Kayn poczuł, jak Ahri wchodzi na jego ciało. Miał jej stopy przy twarzy. Odruchowo zaczął je całować, wzdychając z podniecenia. Ona złożyła serię jego pocałunków między jego klatką piersiową a pępkiem. W tym zatopiła swój język, kładąc dłonie na pośladkach młodzieńca. Głośniejszy jęk wydobył się z jego gardła, a jego ciało bezwiednie się ruszyło.
Poczuł jak Ahri prowadzi swoje dłonie od pośladków do jego ud, nie odrywając ich. Zdziwił się, że tak mocno je przyszpiliła do konaru.
Odchylił głowę, gdy przeszedł go naprawdę przyjemny dreszcz... Ahri polizała jego penisa... i znowu... i znowu... Miał ochotę wyrwać się z tej przyjemnej tortury, ale był obezwładniony i zdany na jej całkowitą łaskę. Kiedy tylko poczuł, jak jej usta zaciskają się na jego męskości zaczął głośno jęczeć. Czuł, jak przyjemność pulsuje w jego ciele razem z krwią.
Ahri słysząc jego jęki zasłoniła mu usta stopą.
Poczuł, jak ogonowe sidła zwracają mu wolność. Lisica położyła się na ziemii.
Jej ciało błyszczało się od potu i rosy.
- Twoja kolej - mruknęła, dając mu znak ręką.
Kayn zyskując pewność pochylił się na wyprostowanych rękach nad nią. Zaczął całować jej szyję, jedną ręką pieszcząc jej piersi.
Położyła swoje dłonie na jego szyi a nogi oplotła w jego pasie.

- O kurwa!! Kayn, to naprawdę ty?!
Młodzieniec nie musiał podnosić wzroku. Doskonale znał ten głos...
Za trzcinami stał sparaliżowany Nakuri.
Nakuri, ty idioto...

Oczy Lisa  ✓[ZAKOŃCZONE] [Kayn x Ahri]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz