Oczy Lisa

394 14 0
                                    

Kayn wpatrywał się w demona, śmiejącego się w jego kierunku. Dopiero teraz dostrzegł małego, znajomego białego lisa u jego stóp. Jej ciało rozdzieliło się na ludzkie, które przejął demon i lisie, którym ciągle wewnętrznie była. Młodzieniec podbiegł do jej zwłok, nie zważając na Rhaasta. Padł na kolana.

Ohh taaak! Upadnij na kolana przed Rhaastem!

Kayn nawet na niego nie spojrzał. Był zbyt przejęty ciałem lisa. Podniósł bezwładny pyszczek. Ten osunął się w jego dłoni. Nie czuł jej oddechu. Rhaast zaśmiał się, kiedy jedna z łez Kayna skapła mu na stopę.
Ciało lisa zaczęło się mienić. Lazurowy dym otoczył Kayna. Poczuł, jak niewidzialne pióro zaczyna zdobić jego ciało. Zostawiało na nim białe tatuaże. Były one w tradycji Zakonu Cienia oznaką opanowania techniki Cieni do perfekcji. W jego dłoni pojawiła się Kosa, jednak ta nie była Darkinów. Była lżejsza, a jej ostrze było wykonane z esencji.
Stał się Cienistym Skrytobójcą.
Zed z dumą patrzył na przemianę ucznia.
Chłopak odgarnął swoje włosy.

Zapewne to był jej ostatni dar dla mnie. Czuję ogromną moc, z energii jaką zgormadziła, jednak mam nadzieję, że będzie wystarczająca by pokonać Rhaasta.

Zed zaczął. Postawił cień przed demonem, po czym skoczył na Rhaasta, oznaczając go Znakiem śmierci. Mistrz, oraz jego kopie rzucili w bestię shurikenami. Kayn rzucił się na demona, rozciął go od tyłu po czym wszedł w niego za pomocą Wtargnięcia Umbry. Rhaast uderzył Kosą w glebę, a ta uniosła się, podbijając Zeda do góry. Darkin zamachnął się i rozciął zbroję mężczyzny na wysokości klatki piersiowej. Zed poleciał na ziemię. Rhaast skoczył za nim. W tym momencie Kayn opuścił ciało demona, zaskoczony tym, że jego technika nie zraniła Rhaasta.

Pozwól, że pokaże ci jak ten atak powinien wyglądać!

Rhaast wszedł w ciało Zeda, a następnie natomiastowo je opuścił. Mistrz zawył z bólu.

Kayn zacisnął dłoń na Kosie. Musiał coś z nią zrobić, był przekonany, że Ahri nie zostawiłaby mu broni przypadkowo.

Natarł na demona. Rhaast odskoczył, ponownie wbijając Kosę w glebę. Kayn schował się za nim a następnie przejechał ostrzem po plecach demona. Ten zawył, przez chwilę słaniając się na nogach.

Przypomniał sobie ich walkę. Ona miotała tą esencją. Sprawiała mu tym ból, kiedy używał kosy Rhaasta, ponieważ była to energia życiowa, której demon nie mógł znieść. Kayn niepewnie rzucił kosą w Darkina. Ten zaczął wrzeszczeć w bólu.

Esencja otoczyła demona, tworząc klatkę wokół niego. Darkin próbował ją przeforsować, jednak na daremno. Kiedy próbował dotknąć krat, wyglądało jakby się pażył.

Jako twój właściciel nakazuję ci, Koso Darkinów pochłoń demona Rhaasta...

Chyba... Ze mnie.... Drwisz, Kayn?

To koniec, Rhaast. Zostałeś zapieczętowany...

Darkin upuścił Kosę i zaczął skomleć. Odchylił głowę do tyłu. Chwilę później skamieniał i rozproszył się w pył. Została Kosa, której oko pozostało zamknięte.

Kayn odetchnął, to koniec walki z Darkinem. Zdziwił się jak mało brakowało, by zesłał na świat zagładę. Słońce zaczęło leniwie wschodzić.

Usłyszał kaszlnięcie Zeda. Mistrz trzymał się za ranę, którą nabył podczas walki z Rhaastem. Leżał pod drzewem wiśni. Płatki opadały na niego.

- Myliłem się - powiedział Zed, zdejmując maskę. - Każdy kawałek twojego ciała dowodzi tego, że od zawsze byłeś godny trenować u mojego boku.

- Mistrzu... - jego oczy wypełniły się łzami - Zrobiłem tak wiele złych rzeczy, myślałem w tak głupi sposób, by tylko...

- Nie ważne to co było, tylko to, co nas czeka... Cóż, mnie już czeka nie wiele, słyszę w uszach głos mojej Yakuri, woła mnie do siebie. Przed laty ją zamordowałem, bo byłem pewien  zdrady, której nigdy jej nie udowodniłem... Czuję, jak wiernie patrzyła na mnie, a nawet... Czekała.

Kayn poczuł, jak łzy spływają mu po policzkach.

- Kaynie Shiedo, ja Zed, mistrz Cieni pragnę... Przekazać Ci pieczę nad Zakonem Cienia. Rozwijaj to, co zastanawiam ci w dziedzictwie w uczciwości, lojalności, oraz pewności własnych przekonań i metod...

- Mistrzu Zedzie... - przetarł oczy dłonią - Ja nigdy nie będę godny...

- Od dawna jesteś, Kaynie Shiedo, nowy mistrzu..  Zakonu Cieni... - po tych słowach zamknął swoje oczy i oddał ostatnie tchnienie.

Kayn odmówił nad nim modlitwę. Kiedy otworzył oczy zobaczył znajomą esencję. Leciała ona do lisiego ciała.
Nie mógł w to uwierzyć. Lisie ciało zmieniło się w ludzkie, a tamto... Podniosło się.

Nie miała już ogonów, ale mimo to był w stanie ją rozpoznać. Odwróciła się niepewnie do niego.
Uśmiechnęła się, a on do niej. Od razu podbiegł i ją złapał. Uniósł w powietrzu, obracając się. Nie mógł uwierzyć, że znów patrzy w parę tych złotych lisich oczu.
Nie obchodziło go to, czy dusza demona, którego zaklnął miało coś z tym wspólnego, czy dusza Zeda pozwoliła jej wrócić. Obchodziło go to, że oczy lisa znów patrzą na niego z taką radością jak za pierwszym razem. Pocałował ją, tak, by udowodnić swoją tęsknotę.

- Nie chcę wiedzieć jak, chcę być pewien, że nigdy nie będzie możliwości, abym mógł cię ponownie stracić w ten sposób. - powiedział Kayn, odstawiając ją.

- Wobec tego nigdy więcej mnie nie okłamuj - szepnęła.

Kayn kiwnął głową.

Uczniowie pokłonili się Kaynowi. Chłopak, trochę zawstydzony poszedł w ich towarzystwie do klasztoru. Tam świadkowie opowiedzieli co się stało, przestawili wolę Zeda. Wszyscy zaakceptowali zdanie mistrza.

Oczy Lisa  ✓[ZAKOŃCZONE] [Kayn x Ahri]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz