Złość

344 10 0
                                    

Jego dłonie bezwiednie zacisnęły się w pięści. Nie mógł w to uwierzyć. To nie mogła być prawda. Nie jego Ahri... Nie z mistrzem Zedem. Byli jedynymi, którym kiedykolwiek zaufał. Chciał ich powstrzymać, jednocześnie nie widząc tego, co się dzieje w sypialni Zeda. Nie czuł się gotowym na ten widok. Rhaast pokazał mu Nakuriego i mistrza, czy to możliwe, aby Ahri pozwoliła na to samo?
Po policzku spłynęła mu łza.

Śmiesz po nich płakać? Okłamali cię! Rozcięli i otworzyli niczym rzeźnik obrabiający swój towar. Nie zostawili w tobie nic. Czuję, jak bardzo jesteś pusty.

- Skoro widzisz tak wiele, to powiedz mi, co powinienem zrobić - Kayn pochylił się nad dość dużym kamieniem.

Po co się mnie o to pytasz, sam wiesz co najbardziej pragniesz zrobić...

Usłyszał śmiech demona.

Ja mogę dać ci jedynie narzędzie, byś zrealizował swoje pragnienie. Czuję to, jak bardzo pragniesz by cierpieli, tak jak ty cierpisz. Pragniesz wzbudzić w nich strach, który oni wzbudzili w tobie, pozostawiając cię samego...

Kayn się zaśmiał, prostując się.
- Strach paraliżuje, nieprawdaż?

Zabójca pozostanie zabójcą. Oto kim się urodziłeś i kim powinieneś  się stać, ponownie... Ale tym razem nie możesz mieć litości.

Kayn domyślał się, do czego prowadzą namowy demona.

- Chcę zostać kimś potężniejszym niż Zed, pragnę go obalić. - szepnął, czując w sobie przypływ mocy. - Zamierzam odebrać mu życie, za cały ten ból, który mi podarował... Za zniewagę, za decyzję o wyrzuceniu mnie z Zakonu.

Pozwolę ci czerpać z mojej mocy, abyś mógł zemścić się na tych, którzy pchnęli cię w tą decyzję... Zdobądź Kosę i spraw, by to miejsce spłynęło krwią niewiernych... Haha...

Kayn nie był przekonany, czy może mu zaufać, jednak nienawiść znów płynęła w jego żyłach, zamiast krwi. Był wściekły, że osoby, którym zaufał go połamały. Pragnął widzieć ich przerażone spojrzenia, gdy powróci. Mogą stać się martwi, bo i tak już nie zostało nic do powiedzenia. Nic, co ukoiłoby jego duszę.
Ruszył w stronę dok.

***

Ahri przypadała się Zedowi, jak ten powolnie zaczyna się rozbierać.
- Tej nocy i ty będziesz mnie nazywać swoim mistrzem, a być może i panem, zależy jak wolisz - powiedział, zdejmując zbroję.
Ahri odwróciła się do niego plecami, rozpuszczając włosy. Jej ogony zafalowały.
- Wątpię - wyszeptała.
- Co to ma znaczyć? - powiedział, pochodząc do niej żwawym krokiem. Złapał ją za ramię.
- Nie zamierzam być ci posłuszna. W imię Yakuri i Kayna - powiedziała, odtrącając jego rękę.
Poruszyła uszami. Osiągnęła to, co zamierzała. Poczuła chłodną dłoń Zeda na swojej brodzie.
- Co to ma znaczyć, ty mała kurwo? - Zed był wściekły. Chciał ją uderzyć, ale zablokowała jego dłoń swoim przedramieniem.
- Nie waż się nigdy więcej podnosić ręki na Vastayanę - powiedziała, mrużąc złote oczy - W przeciwieństwie do Yakuri ja jestem w stanie się obronić.

Jej oczy zmieniły kolor na lazurowy, a ona jednym dotknięciem opuszków palców odepchnęła go. Upadł na łóżko.
Wykonał ruch dłoni a cienie otoczyły lisicę. Ta tylko westchnęła i zmaterializowała lazurową kulę. Wykonała obrót, tworząc z niej trzy ogniki, które rozproszyły cienie.
- Światło, zwłaszcza pochodzące z energii życiowej jest w stanie rozproszyć twoje nędzne cienie. Nawet moc Kayna przewyższa twoją. Przypuszczałam, że jesteś głupcem, jednak nie spodziewałam się, że aż takim.
Pchnęła ogniki, by znów przyjęły kształt kuli. Wypuściła ją przed siebie. Zed poczuł, jak duchowa esencja przeszywa jego ciało. Ahri była o wiele potężniejsza, niż mógł przypuszczać.
- Kayn nas podsłuchiwał. Czułam jego energię. Jestem pewna, że wyciągnął złe wnioski. Możesz marnotrawić czas na próbę zranienia mnie w walce, albo pomoc mi go ocalić. Jest wściekły, więc będzie chciał tu wrócić, aby cię zabić. Wątpię, abyś był w stanie pokonać go, skoro nie możesz sobie poradzić ze mną. - powiedziała, siadając na jego posłaniu, zakładając nogę na nogę, nie spuszczając wzroku z Zeda.
-  Zgadzam się - powiedział z nieukrywaną złością Zed - Zaraz kogoś wybiorę, kto byłby w stanie go powstrzymać.
Ahri poczuła lęk. Jej ogony zjeżyły się. Doskonale wiedziała, że Kayn nie ma sobie równych. Po cichu miała nadzieję w noxiańskich strażnikach.
- On może ich rozerwać w pół przy mocy tej Kosy - powiedziała, unikając jego wzroku - On jest jak wygłodniały lew...
- Wyślę moich najlepszych adeptów. - zapewnił ją Zed.
Wstała i podeszła do niego bardzo blisko.
- To wciąż może być za mało - przysunęła głowę tak blisko, że ich usta prawie się ze sobą stykały. Położyła dłonie na jego klatce piersiowej. - Tej nocy tylko ty i twoja dłoń - powiedziała, klepiąc go.
Zrobiła jeszcze jeden obrót, a lazurowa chmura podążyła za nią. Wyskoczyła z okna i opadła lekko na trawę.
Zed podszedł do barku. Nalał najmocniejszego trunku. Za jednym razem wypił całą zawartość. Rzucił kieliszkiem w ścianę.
PIERDOLONA VASTAYANKA.
Wykrzyczał i ruszył rekrutować najlepszych uczniów do tej misji. Wciąż miał poczucie upokorzenia z tyłu głowy. Znów nienawidził tych pokracznych istot, jednak wiedział, że miała rację, snując domysły o potędze Kayna.

- Tym statkiem dopłyniemy do Noxusu - powiedział w myślach, dumny z siebie. Ukrywał się między beczkami z najróżniejszymi logami.

Już zaledwie jutro poznasz moc, o której nawet nie byłeś w stanie śnić. Pomyśl tylko, ile istnień powinieneś zgładzić... Widziałem twoje koszmary z dzieciństwa... Nie nękają cię?

Kayn zachichotał.
- Jakie znów koszmary, Rhaaście? To plany. - odgarnął czarną grzywkę, która zaczęła opadać mu do zmęczonych błękitnych oczu. Znów dało się w nich zobaczyć to szaleństwo, którego był pewien, że wyzbył się już lata temu.
 
Plany? Haha. Ludzie są doprawdy... Interesujący. Żywicie tak wiele zbędnych nadziei, zamiast po prostu wziąć przeznaczenie w swoje dłonie.

- Masz rację - skinął głową, przegryzając jabłko - Właśnie dlatego JA zamierzam zmienić coś, w co wierzyłem od dawna, że powinno pozostać nienaruszone. - zachichotał. - Hierarchię w Zakonie Cieni.

Wyobraź sobie tych wszystkich, słabych i przerażonych, którzy nie będą się chcieli podporządkować, bo będą się bali, uznają cię za szaleńca.

Kayn wzdechnął.

- Zabójca morduje paru, aby ocalić setki.

Nie udawaj, że wierzysz w te puste słowa.

Kayn wzruszył ramionami. Sam nie miał pojęcia, w co już wierzyć. Kiedyś wierzył w to, że kocha Ahri, oraz w siłę jej uczucia. Teraz, jedyne w co wierzył, to to, że może zdobyć Kosę Darkinów. Nie miał pojęcia, czy rzeczywiście da się przekonać Rhaastowi do rzezi.

Nadpływa!

Kayn przetarł zaspane oczy, wzdrgając się. Rhaast ryknął na prawdę głośno, jednak wciąż skutecznie.
Używając magii Cienia dostał się na pokład.

Oczy Lisa  ✓[ZAKOŃCZONE] [Kayn x Ahri]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz