10

3K 124 75
                                    

Dziwne uczucie zmęczenia, ale nie takiego zwykłego tylko bardziej wywołanego przez jakieś zaklęcie bądź eliksir, to pierwsze co poczuła Jane po przebudzeniu w skrzydle szpitalnym po raz drugi od jej krótkiego pobytu w zamku. Starała się przełknąć ślinę ale niestety suchość w ustach i gardle uniemożliwiała jej tą czynność. Otwierając co chwilę oczy by przyzwyczaiły się do światła zobaczyła szklankę z wodą na szafeczce obok niej. Sięgnęła po nią i odrazu wypiła całą jej zawartość, po czym odetchnęła z ulgą. Może to dziwne ale poczuła się tak przyjemnie

-Woda działa cuda nieprawda?-powiedziała osoba stojąca przed nią, przez co wystraszyła dziewczynę
-Ma pan rację profesorze-odpowiedziała z delikatnym uśmiechem i usiadła na łóżku. Dziwiło jej to że nikogo prócz jej i dyrektora nie było w skrzydle, a wszczególności dziwne było to że nie było tam pani Pomfey.
-Poprosiłem ją żeby wyszła bo chciałem z tobą porozmawiać-odrzekł jakby czytał jej w myślach
-No tak, miałam przyjść do pana po lekcjach. A ogólnie to która jest teraz godzina?-zapytała lekko zmieszana i zawstydzona swoją dezorientacją
-Zaraz będzie obiad, ale myślę że zdążymy porozmawiaj
-No dobrze-powiedziała podkulając kolana do siebie-niech pan pyta, odpowiem na wszystko co będę wiedziała

..........................................................................

W czasie obiadu jak zwykle było dość gwarno, rozmowy wszystkich uczniów i nie tylko, bo części nauczycieli też wymieniała zdania z innymi, odgłosy uderzania sztućcami o talerze i nakładania jedzenia i samej czynności sporzywania posiłku. Przy stole gryfonów tylko jedna osoba była cicho-Max. Chłopcy nie byli pewni czy to przez to że martwił się o Jane czy przez jej bogina, może jeszcze co innego go dręczyło. Zazwyczaj był dość rozmowny i to on zaczynały różne tematy. A teraz siedział nad pustym głębokim talerzem i stukał łyżką o jego dno nie odwracając wzroku. Artur Weasley nie mógł wytrzymać tego napięcia, dotknął przyjaciela w ramię, a gdy ten obdarzył go spojrzeniem przesłał mu uśmiech i pytające spojrzenie

-Wybacz-powiedział i westchnął spowrotem wracając do oglądania talerza i łyżki-Poprostu martwię się o nią, tu jestem osobą która najbardziej ją zna i czuję się winny-powiedział smentnym głosem
-Czemu niby czujesz się winny-zapytał James, a przyjaciel Jane spojrzał na niego i wyglądał na to że zastanawiał się nad tym co powiedzieć i czy nie powiedzieć za dużo
-Eh...Bo wiecie w naszej poprzedniej szkole też miewała ataki paniki, dokładnie nikt nie wiedział czemu, ale pamiętam, że obiecywałem jej że będę wtedy zawsze przy niej i..-powiedziałco chwile robiąc przerwę, jakby zastanawiał się nad poprawnością sformułowanego zdania, jego wypowiedz przerwała owa okularnica wchodząca do wielkiej sali.

Chłopak bez zastanowienia przeskoczył przez stół i podbiegł do o wiele niższej od siebie dziewczyny i ją mocno objął. Jego nagły gest spowodował głośną falę szeptów na ich temat. Ale ich to aktualnie nie obchodziło, chłopak obiął ją mocno umięśnionymi ramionami, wyglądał jak boa dusiciel który właśnie szczelnie owija swoją ofiarę uściskiem śmierci. Dziewczyna zaczęła się śmiać.

-Rudy puść mnie bo mnie udusisz-powiedziała pomiędzy śmiechem, na co chłopak odrazu ją wypuścił ale zaraz potem złapał za biodra i podniósł aby usadzić ją obok siebie przy stole Gryfonów
-Chyba stoły pomyliłeś rudy-powiedziała zdezorientowana, teraz zorientowała się że wzrok każdego jest skierowany na jej osobie co ją lekko niepokoiło.
-Nie-uśmiechną się niewinnie-dziś siedzisz tu-powiedział dumie wypinając pierś
-W twoich snach Rudy
-Nie zaczynaj Kieł-zagroził chłopak
-I tak nie masz ze mną szans-powiedziała duminie i odwruciła się w stronę swojego stołu-I ty dobrze o tym wiesz Kitko-uśmiechneła się zwyciesko i odeszła do Reachel która patrzyła na nią z miną rasowego zboczeńca

Rudy tylko zaśmiał się pod nosem i odwrócił do znajomych, którzy patrzyli na niego z zdezorietowaniem, a on nie wiedząc o co chodzi posłał im pytające spojrzenie i przechylił głowę lekko na bok. Chyłopaki przez chwilę gryźli się z myślami i kiedy Lunatyk już miał coś mówić, wtrąciła się  Dorkas, która przez cały czas była przyklejona do ramienia Syriusza

-Dlaczgo ona nazywa cię rudy?-zapytała dość otwarcie-Przecierz nie masz Rudych włosów-dodała, jakby się tłumaczyła na co Max się zaśmiał
-No nie mam, a to dlaczego mnie tak nazywa to już jej upodobanie, równie dobrze mogła by mi mówić po imieniu-powiedział trochę zamyślony, a po krótkiej chwili dodał-Ale to Kieł tego nie ogarniesz
-Jak każdej kobiety-dodał ze śmiechem James, przez co dostał w głowę od Lily, a wszyscy dokoła zaczeli się śmieć.

Przy stole Puchonów Jane była teraz wypytywana o wszystko przez swoją współlokatorkę. Od tego co się stało, jak się czuje, przez to co ona ma na sobie i czy łączy ją coś z Max'em. To ostatnie pytanie zadała tak dziwnie, jakby bała się odpowiedzi. Co było do niej nie podobne bo mimo tego że była bardzo pomocna jak każdy mieszkaniec domu borsuka, to nie brakowało jej odwagi której sam Godryk by się nie powstydzi.

Zauażyła, mimo tego, że krótko się znają, że szatyńce rozmowa na każdy temat przychodzi łatwo, nawet jak rozmawia z kimś kogo nie zna, albo dopiero poznała to i tak zachowuje się jakby znała tą osobę od dawna. Dzięki czemu mogła stwierdzić że ma dość dużą pewność siebie i nie obchodzi ją zdanie innych na jej temat. Dziewczyny pogrążone w rozmowie po posiłku wyszły z sali i ruszyły na ostatnie zajęcia jakie dziś miały czyli Historię Magii.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 11, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Pamiętasz...| HuncwociOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz