Następnego dnia Jane wstała i rozejrzała się po dormitorium. Przez chwilę myślała gdzie podziała się jej współlokatorka, ponieważ w pokoju nie było słychać niczego oprócz jej oddechu i skrzypienia łóżka. No tak Rachel została u gryfonów bo nie miałam siły ciągnąć jej, a przyznajmy nieźle się upiła, ale nie ona jedna. Chyba jedynymi rozważanymi osobami były Remus, Lily i ona.
Ubrała się i biorąc eliksir na kac'a wyszła z dormitorium. Przechodząc przez PWH rozmyślała nad wczorajszym wieczorem. Dziś spotyka się z Dropsem po lekcjach, pewnie zostanie także zmuszona do omijania dowcipów robionych przez Huncwotów i będzie musiała znosić marudzenie wszystkich na ból głowy. Ale są plusy. Wiedziała teraz że Syriusz ma dość ciekawe wyzwanie, spodziewała z dowcipów wiec łatwiej jej było je ominąć. Oraz mogła by bliżej się poznać z Lily i Remusem, który jako jedyny z paczki żartownisiów wydawał się być dojrzalszy.
Podczas swoich przemyśleń doszła do portretu Grubej Damy. Naszczęście akurat ktoś wychodził to weszła do środka. Śladów po wczorajszej imprezie było dość dużo. Część osób już się wybudziła i starała przypomnieć co się wczoraj działo. Rozejrzała się po pomieszczeniu i znalazła Max'a i Reachel. Spali przytuleni do siebie na kanapie. Uśmiechnęła się i stwierdziła że urocza był by z nich para.
Po paru nieudanych próbach delikatnej pobudki, zmęczyła się i poprostu za pomocą zaklęcia wylała na nich wodę. Obudzili się z krzykiem a potem zobaczyli w jakiej są pozycji. Od razu odskoczyli od się na dwa różne końce kanapy, na co Jane się zaśmiała.
—No, no, no zakochańce. Mam nadzieję że do niczego nie doszło. Jestem za młoda by być ciocią-powiedziała, a potem została obrzucona dwoma nienawistnymi spojrzeniami, których nie powstydził by się sam Bazyliszek—Spokojnie tu macie trochę eliksiru na kac'a, a i obudźcie resztę. Pa pa-powiedziała i rzuciła im eliksir nawet nie patrząc na ich reakcje wyszła i skierowała się do WS na śniadanie.
Lekcje minęły spokojnie, no dobrze może nie wszystkie. Na OPCM, którą mieliśmy z gryfonami. Starałam się zignorować wszystkie zaczepki Black'a. Nie było to łatwe gdyż przylepił się do mnie jak rzep psiego ogona. Na szczęście miałam okazję pozbyć się Pchlarza i usiąść z jedyną znaną mi gryfonką- Lily Evans. Zrobiłam to jak najszybciej by nie miał możliwości zrobić czegoś abym usiadła z nim.
Dzisiejszą lekcję mieliśmy o boginach, oczywiście wiedziałam kto, a raczej co to jest bądź w co się zmienia, ale nie miałam nigdy z żadnym styczności. Jak to mówią zawsze musi być ten pierwszy raz. Nauczyciel kazał ustawić nam się w kolejkę i po kolei podchodziliśmy do skrzyni w której znajdował się ów bogin. Nigdy nie potrafiłam określić swojego największego strachu. Z jednej strony to powrót do czasów dzieciństwa, a z drugiej utrata najbliższych Max'a, Reachel, Zacka, Billa i Lily. Był też lęk o zostania samatną i zamknięcia w sobie orat taki w którym straciłam kontrolę i to ja wszystkich zabiłam. Krótko mówiąc bałam się, lecz starałam się to ukryć. Uspokoiłam oddech i drrzące dłonie lecz nie dałam rady skupić się na boginach innych widziałam tylko, że osobą przede mną był Remus i bogiń zmienił się w księżyc w pełni. Co przez chwilę spowodowało utratę strachu, ponieważ zaczęłam łączyć fakty. Przezwiska+ bogi. Czyżby Lupin cierpiał na to co mój przyjaciel Zack. Spojrzałam na Max'a, który stał za moją osobą i kiwnałam do niego sugestywnie głową, a on odkiwnął. Będziemy musieli porozmawiać, ale to później bo nadeszła moja kolej na rozprawienie się z strachem.
Stanęłam przed szafą, a gdy bogin zaczął się zmieniać poczułam supeł w przełyku i z sercem miejącym mi zaraz wyskoczyć z klatki obserwowałam to czego kształt przybrał bogin. Nie spodziewałam się tego widoku, ale wiedziałam że jest możliwe aby tak się stało. Przede mną stała moją osobą, a raczej jej resztki. Podkrążone oczy, wychudzona sylwetka, kościste kończyny i wyczerpanie widoczne w oczach to tylko jedna z niewielu rzeczy jakie mogły dostrzec zwikli czarodzieje stojący za mną, bądź obok mnie, ja widziałam więc niż mogło się wydawać. Na moim ramieniu widniał wyryty wąż, niepełny znak śmierciożerców, to oznacza że sprowadziłam śmierci na tyle tysięcy osób. Nawet nie zauważyłam kiedy moja wymęczona kopia podeszła do mnie i powiedziała:" Nie udała się, zdobył moc, teraz nic go nie powstrzyma". A potem opadła bezsilnie na ziemie. Poczułam słony smak łez w buzi, nie zoriętowałam się kiedy zaczęłam się trząść i chować do tyłu. Nagle poczułam czyjeś umięśnione ramiona które przytulają mnie do swojej klatki piersiowej i szepcze uspokajające słowa. Nie obchodziło mnie to że wszyscy mnie teraz widzą i że pewnie powstaną o mnie i jak się domyślam Max'ie plotki. Wtuliłam się w niego ukrywając twarz w jego szyi. Potem słyszałam jak profesor pozwolił mi wsiąść mnie do pani Ponfery, aby dała mi coś uspokającego.
CZYTASZ
Pamiętasz...| Huncwoci
Fanfiction"Rodzina najważniejsza część życia dziecka" a jak zostanie ona komuś perfidnie odebrana. Wszyscy znacie Jamesa Pottera. Hócwote, żartownisia, gracza w Quidditcha, szalenie zakochanego w Lily Evans. Ale czy znacie.. albo czy słyszeliście o Jane Pott...