61. Sms + Live

4K 212 52
                                    

Seokjinie

Długo będziesz łaził po tym korytarzu?

Kitchenbos

Ja wcale nie...

Seokjinie

Namjoon
Widziałem cię już z milion razy przechodzącego obok mojej sali. Wejdziesz wreszcie, czy mam wyjść na hol, bo nie wiem... Podoba ci się tam, czy jak

Kitchenbos

Ja byłem
No u babci byłem

Też leży w tym szpitalu
Cóż za zbieg okoliczności

Seokjinie

Nieprawdaż?

Dobra, nie pierdol, tylko chodź tutaj...

..........

Odwiozłem najpierw Jungkooka pod blok, w którym mieszkał, jednak nie byłem pewien, czy chcę go tak zostawić. Po głębszych namysłach odpiąłem pasy i wysiadłem z auta pomagając młodszemu z rzeczami, których w zasadzie nie miał za dużo.

— Pójdę z tobą — powiedziałem.

— Dziękuję — odparł, jakby wypuszczając zdenerwowany powietrze. Oczywistym było to, że się denerwował.

Włożył do zamka klucz i już po chwili znaleźliśmy się w środku. Nie to, że coś, ale Jimin na dole siedział zamknięty w samochodzie. Miałem nadzieję, że nikt nie zadzwoni na policję skarżąc, że zamknąłem dziecko w samochodzie, a jest gorąco. Przechlapane. A pewnie te osiedlowe radary w oknach wszystko widziały.

Taehyung przybiegł do holu o mało się nie wywracają. Był szczęśliwy? Tak. Jednak jego entuzjazm jakby wyparował, kiedy nasze spojrzenia się skrzyżowały. Bez owijania w bawełnę odłożyłem ostrożnie rzeczy mojego kuzyna i podszedłem do Tae. Złapałem za jego koszulkę, na co on zdenerwowany i przestraszony zamknął oczy. Rozumiejąc jednak, że go nie pobiję ani nic, uchylił powieki.

— Słuchaj mnie — zacząłem — jestem w chuj na was wkurwiony i mam s dupie wasze zdanie, ale jeśli skrzywdzisz mojego kuzyna, to ci nogi z dupy powyrywam i powieszę na słupie gdzieś w polu, żeby prąd pierdolnął tam, gdzie trzeba, a resztę ciała wrzucę do rzeki i mimo, że do tamtąd nie dopływa, to wylecisz w Tokio.

— Hyung...

— Nie przerywaj mi dzieciaku. Rozmawiam sobie z przyjacielem — powiedziałem do Kooka specjalnie ostatni wyraz mówiąc z wyraźną ironią. Taehyung stał jak wryty z otwartymi szeroko oczami i tylko co jakiś czas kiwał głową. — Jeżeli znowu będzie płakał i nie spał po nocach, bo ty będziesz miał okres, to inaczej się policzymy.

— Hyung... Wystarczy...

— No... — Uśmiechnąłem się sztucznie puszczając i tak pomiętą koszulę Tae. Ten jak na zawołanie lekko się odsunął. — A tak poza tym, to życzę wam szczęścia, czy coś. Kochajcie się i w ogóle. — Ruszyłem do wyjścia.

Obaj patrzyli na mnie, jak na jakiegoś psychola, któremu przydałoby się leczenie. Cóż, trudno.

W wejściu szepnąłem jeszcze do najmłodszego:

— Powodzenia.

I wyszedłem wcześniej kierując groźne spojrzenie w kierunku Taehyunga.

Kiedy wsiadłem do auta, pierwsze co mi się rzuciło w oczy, to czerwona od złości twarz blondyna. Spojrzał na mnie i tak po prostu uderzył w ramię.

— Ała! — krzyknąłem łapiąc się za bolące miejsce. — Przecież nie byłem tam tak długo!

— Ale zamknąłeś mnie w tym jebanym samochodzie! A co jak mam klaustrofobie?! A jeśli dostałbym ataku?!

— Przepraszam, no. Ale i tak mnie kochasz.

Odpowiedziała mi cisza. Jimin odwrócił głowę w stronę bocznej szyby.

— Pierdol się. Możemy jechać?

— Mhm i tak wiem swoje.

Zaśmiałem się i odpaliłem silnik. Już po kilku minutach staliśmy pod blokiem chłopaka. Droga minęła nam w ciszy, no przynajmniej mi, bo Park stwierdził, że to dobra pora, żeby mnie zwyzywać. Nieznośny dzieciak.

— To. Dziękuję za podwózkę! — powiedział Jimin i nim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, zrobić, ten położył usta na moim policzku zostawiając tam mokry pocałunek i uciekł, zapewne cały czerwony na twarzy, w stronę budynku.

— Ahhh, Chimmi — westchnąłem kręcąc głową.

Spokojnie wróciłem do siebie, gdzie spotkała mnie znowu cisza. Znów byłem sam.

..........

Taki krótki daję, bo chyba jestem chora. Ale myślę, że dam jeszcze jakiś dzisiaj, w sensie wiecie... Jest pierwsza... Więc no raczej tak w dzień, o normalnej porze ;)

Buźka.

Bad Artist | Yoonmin | Namjin | TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz