Budzę się w jakimś pokoju bez okien i przywiązana do chyba łóżko-fotela. Wbrew na tą sytuację można było pomyśleć że jest obskurny ale wcale tak nie jest. Ściany są koloru żółtego a na podłodze były puszczone deski.
Leżałam jeszcze chwile wpatrując się w wiszącą nie daleko mnie lampkę, dopóki nie usłyszała że się otwierają drzwi, więc kieruje w ich stronę. W drzwiach staje pewna dziewczyna o ciemnej karnacji pomarańczowo białym ombre na końcówkach.
-Hej jak się czujesz?- podeszła do fotela i ustawiła w pozycji siedzącej.
-A co cię to wogóle to obchodzi?
-No okey. To może czy mnie w ogóle pamiętasz?
-A niby skąd miałbym cię znać?
-Czyli nic nie pamiętasz z ostatnich miesięcy?
-A co miało być tak ciekawego do zapamiętania,co?
-No nie wiem. Na przykład adopcja, poznanie najlepszej ekipy, zdobycie chłopaka, nie zapomniane akcje?-jakby coś się we mnie poruszyło czuje ale nie wiem czemu niby.
-Jak by to było takie ważne to z pewnością bym to pamiętała nie?- dziewczyna zrobiła wielkie oczy
-Były ważne ale przez niektóre wydarzenia straciłaś pamięć i nic nie pamiętasz. Otrząśnij się dziewczyno, nawet nie wiesz jak się wszyscy baliśmy o ciebie jak spadłaś z tego klifu, po odjechanie nie wiadomo gdzie.
-Coś ci się ubzdurało dziewczynko ja nigdy nie spadłam z żadnego klifu. Tylko chciała mnie tamta suka utopić i tak ma szczęście że nie wrzuciłam jej do tej rzeki. A teraz gadaj gdzie jest Max i pozostali.- mam dość tego "przesłuchania". Zaczęłam się wiercić by jakoś się uwolnić.
-Ona przóbowała cię uratować a nie zabić
-Ja tam swoje wiem- dziewczyna zaczęła kierować się w stronę wyjścia- a ty gdzie nie odpowiedziałaś na moje pytanie.
-Nie ty tylko Alya i sobie tylko pomaż- Alya, Alya skądś kojarzę to imię ale umiem skojarzyć sytuacji.
Wrzuciłam tę myśl z umysłu i zaczęłam się zastanawiać jak uciec by później odbić tamtych.
*Po pewnej ilości nie określonego czasu*
Do pomieszczenia wchodzi znowu ta cała Alya z talerzem który paruje. Kładzie go na stoliku i poszła gdzieś za mnie i wróciła z krzesełkiem. Wzięła w rękę z powrotem talerz i nabrała trochę kremu.
-Otwieraj usta- próbuje mi go włożyć do nich.-Nie baw się w pięcioletnie dziecko.- znowu próbuje a ja jeszcze bardziej zaciskam usta. Kto tam wie czy mi czegoś nie dosypali.-Pociąg jedzie.
-Nie, nie będę tego jadła
-Musisz coś jeść, nie jadłaś nic cały dzień.
-Nie przeszkadza mi to-zaburczało mi w brzuch zaburczało, zdrajca.
-Ta napewno, no dalej
-Nie bo coś napewno mi dosypaliście.
-To patrz- wzięła do ust łyżkę i zjadła jej zawartość. Znów zanurzyła łyżke w kremie i przystawiła mi do ust.-Teraz ty-niechętnie ale otworzyłam usta. Co bądź muszę mieć siłę na ucieczkę.
Po zjedzeniu dziewczyna wyszła a ja zostałam znowu sama.
Do mojej celi wszedł chłopak dość dobrze zbudowany z podniesionymi na żel brązowymi włosami a na podkoszulce miał napisane Kim.
Dobra to moja szansa.
-Kim to ty. Już wszystko sobie przypomniałam- chłopak spojrzał na mnie niezrozumiałe.
-Marinett?-co za dureń
-Tak. Jaka ja byłam zła dla Alyi. Szybko rozkuj mnie, muszę ją koniecznie przeprosić- jak w to uwierzy idę do szkoły aktorskiej.
-Jasne. Jak dobrze że wszystko przypomniałaś- z uśmiechem zaczął mnie rozkuwać, ale się później zdziwi.
-Jak mam się do niej dostać?
-Aktualnie powinna być na dworzu,ale będę musiał iść z tobą bo będę musiał ci otworzyć drzwi kartą.-po rozkuciu moich rąk zarzuciłam je mu na szyje jednocześnie przyciskając palce do tetnicy odcinając dopływ tlenu do mózgu i powodując osłabienie chłopaka. Szybka z pod niego się wydostać i zapięłam go w fotelu. Przegrzebałam jego kieszenie odszukując wcześniej wspomnianą kartę. Podeszłam do drzwi i sprawdziłam czy są otwarte i tak jak się spodziewałam były. Raczej jak bym teraz poprostu zaczęła iść do wyjścia każdy by mógł mnie po prostu zauważyć. Rozejrzałam się po pokoju i w kącie na krześle spostrzegłam bluzę w kapturem. Podeszłam do niej była ona z jakieś cztery rozmiary na mnie za duża i to jeszcze męska, ale mówi się trudno. Założyłam bluzę i niemal wybiegłam z pomieszczenia zamykając drzwi za mną. Zwolniłam do szybkiego chodu z opuszczoną w miarę głową co jakiś czas rozglądając się gdzie mam iść dalej. W końcu dotarłam do wielkiego salonu.miałam już wychodzić przez drzwi tarasowe jak zobaczyła dwójkę mulatów którzy będa zaraz tu wchodzić. Szybko schowałam się za jedną z sof i czekałam.
-Jak myślisz kiedy odzyska pamięć- spytała Alya.
-Nie wiem ale oby jak najprędzej bo tamten zaraz dostanie wścieklizny. Kim miał ją zaprowadzić do łazienki.-powiedział chłopak. Po czym zniknęli za ścianą. Wylorzystałam chwile i wybiegłam z pomieszczenia. Ach wreszcie świeże powietrze, rozejrzałam się i zauważyłam dość wysoki płot za którym były dość wysokie drzewa przypominający las. Zaczęłam biec wzdłuż ogrodzenia aż zobaczyłam bramę. Gdy dobiegłem do niej zaczęła się otwierać ale zaraz również zamykać, szybko wślizgnęłam się w szparę i po sekundzie byłam na leśnej drodze. Schyliłam się i podpierając się na kolanach próbowałam ustabilizować oddech.
-A ty gdzie się wybierasz?- spojrzałam w stronę głosu stał tam Agrest opierający się o jeden z filarów. Nie wiem czemu ale jedna część mnie kazała mi uciekać a druga była tak jakby szczęśliwa?
-Jak najdalej od ciebie- powiedziałam i zaczęłam biec w las jak najszybciej.
*Po pewnej pokonanej drogi
Nie wiem jak długo biegnę ale mogę się spodziewać że już dość długo. Odwracam się i nie widze nigdzie chłopaka. Nagle wpadam w jakiś papier między drzewami. Stanęłam i ściągam papier z twarzy. Okazało się że to był stary lampion z jakimiś napisami, troszkę rozmazanymi ale udało się odczytać trzy słowa.
-Marinette i Adrien- powiedziałam po cichu, w ciągu chwili uderzyła mnie fala wspomnień a później błogiego snu.
Chciałam przeprosić że nie było jak obiecałam wczoraj rozdziału. Powodem był mój szlaban. Nie obiecuje że za dokładnie tydzień będzie następny rozdział, ale się pojawi się w tym okresie czasu.
CZYTASZ
To będzie nasz sekret
FanfictionMarinette znajduje się w domu dziecka . Po pewnym konkursie , zostaje córką projektanta mody Gabriela Agrest'a . Co na to Adrien ? Czy przekona się do niechcianej siostry ? Czy też ona pozna jego sekret ? A on jej ?