rozdział 6

744 40 18
                                    

     
                     Kaminari

         Jirou wypadła z pod ,, koca ". Została porarzona. Krzyknęła z bólu. Natychmiast przerwałem radzenie prądem złoczyńców i podbiegłem do niej najszybciej jak mogłem. Przyłożyłem dwa palce do jej szyi z nadzieją że nie  straciłem przyjaciółki lub przyszłej dziewczyny. Okazało się że to chyba nic poważnego. Straciła przytomność.

          Odetchnąłem z ulgą. Wziąłem ją delikatnie na ręce i oparłem o jedną ze ścian. Ująłem jej twarz w dłonie i delikatnie pocałowałem ją w czoło.

- Tak się bałem że coś ci się stanie.- wyszeptałem.

          W tym samym czasie z pod koca wyszła Momo. Momentalnie moje uczucie ulgi zniknęło i zamieniło się w nienawiść do dziewczyny.

- Dlaczego ją wypchnęłaś?!

- To nie byłam ja.

- A co! Sama się wypchnęła?!- byłem wściekły na Momo. Jak ona mogła jej to zrobić?! Mojej Jirou!

- Jak tak bardzo się nią przejmujesz to powinieneś wiedzieć że Jirou jest moją dziew...

          W tym momencie usłyszeliśmy ogromny huk a potem wybuch. W trybie  natychmiastowym wziąłem Jirou na ręce pognaliśmy w miejsce wybuchu.

          Okazało się że to pan Aizawa walczy z jednym ze złoczyńców. Z tego co wiem to chyba nazywa się nomu. Stoi tam też jakiś mężczyzna z ręką na twarzy i ten od portali. Z tego co widzę to walka jest zacięta. Pan Aizawa dzielnie walczy z tym wielkim potworem ale widać że aktualnie jest na przegranej pozycji.

           Nagle z nikąd wyskoczył all might z tym swoim ,, przybyłem ". Odciążył on trochę pana Aizawę w walce z nomu.

            Wszyscy uczniowie którzy przybyli na miejsce walki mieli siedzieć za jakimś głazem żeby przez przypadek ktoś nie wciągnął ich w walkę. Było tam bardzo dużo osób

             W tym ja trzymający kurczowo Jirou na rękach i słuchający się w bicie jej serca. Wiedziałem że niestety może tego nie przeżyć. Cholera przecież to przeze mnie. Jakby nie patrzeć to ja ją poraziłem. W tym momencie po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Ona może tego nie przeżyć przeze mnie! Miałem ją chronić a ją zraniłem. Muszę ją jak najszybciej zanieść do recovery girl.

              W tamtym czasie zobaczyłem że wyjścia nie pilnują żadni złoczyńcy. Najszybciej jak mogłem pognałem do wyjścia. All might i pan Aizawa napewno sobie poradzą.

             Biegłem ile sił w nogach. Jednak droga do gabinetu recovery girl nie była taka krótka. Biorąc jeszcze pod uwagę jeszcze to że profesjonalnym biegaczem nie jestem więc oczywiście wywaliłem się kilka razy.

            Ale w końcu dotarłem do miejsca swojej podróży. Jak oparzony wbiegłem do pomieszczenia i krzyknąłem.

- Recovery girl?! Jest tu pani?!

- Jestem jestem dziecko o co chodzi?

            Gdy spojrzała na Jirou od razu zrozumiała i kazała mi ją położyć na łóżku.

- Co jej jest?- zapytała się.

- P-porażenie prądem. Bardzo poważne.- te słowa ledwo przeszły mi przez gardło.

- Wyjdź. Muszę sprawdzić co z nią. Jesteś pewnie zmęczony. Idź odpocząć.

           Wykonałem polecenie starszej kobiety. Ale nie mógłbym odpoczywać wiedząc że coś jej się stało. Usiadłem pod drzwiami i cierpliwie czekałem aż recovery girl skończy opatrywać Jirou i będę mógł się z nią zobaczyć.

            Nie wiem ile już tu siedzę. Godzinę, dwie, a może tylko kilka minut. Zmęczenie z tamtej walki daje o sobie znać, mam mało siły. Oczy same mi się zamykają. Ale muszę być silny. Dla siebie, dla Jirou. Jednak zużyłem prawie całą swoją moc.

- Nie mam już siły. Przepraszam.- to jedyne co zdąrzyłem powiedzieć przed straceniem przytomności. A potem była już tylko ciemność. Przepraszam Jirou. Znowu zawiodłem.

           Obudziłem się. Pierwsze co zobaczyłem to przytłaczająca biel. Wszędzie było biało. Czy ja umarłem?! Rozejrzałem się po pokoju. Okazało się że to gabinet recovery girl. Na łóżku obok leżała Jirou. Chciałem podejść do jej łóżka lecz gdy tylko wstałem pojawiły mi się mroczki przed oczami i musiałem znów usiąść. Po odczekaniu chwili podniosłem się z wyrka. Ostrożnie podszedłem do jej łóżka.

            Leżała i miała zamknięte oczy.  Na głowie i rekach miała bandaże. W zasadzie to wszędzie oprócz twarzy miała bandaże. I to wszystko moja wina. Złapałem ją za rękę. Bałem się. Cholernie się bałem że się nie obudzi. Byłem już bliski płaczu. Nagle do gabinetu weszła recovery girl i podeszła i położyła mi rękę na ramieniu.

- Czy wszystko z nią w porządku?- spytałem szeptem.

- Musi tu jeszcze trochę poleżeć ale się z tego wyliżę.

- To dobrze.- powiedziałem znowu szeptem.

- A co do ciebie to zemdlałeś z wycieńczenia na korytarzu. Musisz bardziej o siebie dbać. Zrozumiałeś?

- Tak, proszę pani.

- A teraz połykaj te tabletki i do domu. Twoja koleżanka będzie tu jeszcze dwa dni. Będziesz mógł ją odwiedzać. Ale teraz idź do domu i odpocznij.

- Dobrze. Do widzenia.

- Do widzenia chłopcze.

            Szedłem do domu i szedłem ale z każdym krokiem czułem że oddalam się od mojego prawdziwego domu. A ten dom jest w sercu dziewczyny która niedawno zraniłem. Tak boleśnie zraniłem.

Oto kolejny rozdział. 770 słów. I wyrobiłam się z terminem. Zobaczymy jak długo w tym wytrwam.

Pozdrawiam

llisek_kurwisek
            

Wybierz właściwie [BNHA] KamijiroOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz