-Razem z Shaunem wiedzieliśmy, że udowodnisz Drakuli swój talent!- Casey tańczyła radosny taniec, jej kasztanowe włosy podskakiwały wraz z nią, a zielone oczy lśniły.
Podeptała pod swoimi stopami zielony dywan, zdobiony czarnymi wzorami i w niebezpiecznie szybkim tempie zbliżała się do ognia, przepięknie błyskającego w czarnym kominku, znajdującym się w pokoju wspólnym Slytherinu.
Ostrzegłam ją przed tym, ta usiadła wciąż chichotając.
-A ta historia z Asfondelusem- powiedziała- Jest niesamowita. Dziwny zbieg okoliczności, że on też przepada za tymi kwiatami.- ciągnęła.
-Może wcale za nimi nie przepada tylko po prostu pasjonuje się kwiatami.- stwierdził Shaun, wpatrując się we mnie swoimi ciemno brązowymi oczami.
-Jak dla mnie nie wygląda na starego dziadka, który chodzi na działkę podlewać kwiatki.- odparłam.
-Właśnie, to nie może być przypadek!- krzyknęła Casey. -Nie dość, że z takim rozemocjonowaniem zareagował na twój tatuaż, to w dodatku miał Asfondelus na biurku.- powiedziała, znów odprawiając swoje dzikie tańce radości.
Razem z Shaunem śmialiśmy się z zaistniałej sytuacji.
To właśnie uwielbiam w Casey. Przeżywa nasze wzloty i upadki bardziej od swoich.
Shaun przeczesując ręką swe brązowe włosy, powiedział:
-A tak na marginesie, chyba powinniśmy się już położyć spać, bo na pierwszej lekcji mamy Eliksiry. A co to oznacza? Spotkanie z Drakulą!- krzyknął.
Spojrzałam na jego łagodnie zarysowane kości policzkowe. Gdy się uśmiechnął w jego policzkach pojawiły się śliczne dołeczki. Była to jego charakterystyczna cecha wyglądu.
Zaśmialiśmy się, po czym powiedziałam:
-Przestań, z tym Drakulą! Już wolę być córką tłustowłosego nietoperza niż wampira!
Nasza trójka wybuchnęła głośnym śmiechem.
Powiedziałam to specjalnie, ponieważ moi przyjaciele zaczęli sobie żartować, że nareszcie odnalazłam swojego ojca.
Tak naprawdę nigdy nie dane mi było go poznać. Nawet nie wiem, czy w ogóle żyje, bądź gdzie przebywa.
Moja mama Lily umarła, gdy miałam roczek.
Odziedziczyłam po niej oczy, cechy charakteru oraz płeć, ale to raczej oczywiste.
Ochroniła mnie przed atakiem Voldemorta. Nie, nie boję się tego imienia ani trochę.
Dotąd mieszkałam z ciotką Petunią oraz jej mężem, aha no i zapomniałabym jeszcze o moim kuzynie...hmm, jakby to powiedzieć, wkurzającym, tłustym pączku.
Nie wiedziałam jak ciotka mogła być siostrą mojej matki.
O Lily mówili jako poczciwej kobiecie, a jej siostra była tego przeciwieństwem.
Dlatego, gdy tylko pojawiła się okazja na zamieszkanie wraz z Casey i jej rodzicami, od razu to uczyniłam.
Mieszkałam z nimi od początku tego roku szkolnego. Byłam im bardzo wdzięczna za tę propozycję.
-Casey-odezwałam się, patrząc w jej oczy.- Jeszcze raz chciałabym podziękować tobie i twoim rodzicom za to, że mogłam z wami zamieszkać.
-Oh, Fai, przecież wiesz, że to dla nas nie problem, tylko przyjemność.- powiedziała, chwytając mnie za ręce.
-Ghhm- chrząknął Shaun. -Faith?- zapytał.
-Tak, Shaun?- zaciekawiłam się o co mu może chodzić.
-Co byś zrobiła, gdybyś poznała swojego prawdziwego ojca?-zapytał ze smutkiem w głosie.
Jego twarz spoważniała.
Ja, zastanawiając się nad tym, spojrzałam na zielono srebrne zasłony zdobiące okna, później na zielonkawe kanapy, na których siedzieliśmy.
Następnie spojrzałam mu w oczy i powiedziałam zgodnie z prawdą:
-Gdyby o mnie wiedział i nie zamierzał odszukać, byłabym sceptycznie nastawiona.
Chociaż w sumie ja też nie staram się go odnaleźć. Z jednej strony chciałabym go poznać, mimo wszystko dobrze jest tak, jak jest.Zaczęłam rozmyślać na temat tego, jakich wspaniałych mam przyjaciół. To naprawdę ogromne szczęście mieć w nich takie wsparcie.
============Siedzieliśmy w klasie do Eliksirów, jak zwykle, panował w niej półmrok.
Zajmowaliśmy się Amortencją.
Nagle usłyszałam trzask, lecz nie zdążyłam nawet podnieść głowy znad ławki, aby zorientować co się stało, gdy usłyszałam głos Snape'a.
-Lenord, zarobiłeś spooobieee dwaaa tygodnieee szlabanu.- pieszczotliwie przeciągał słowa jak to miał w zwyczaju i spoglądał szyderczo na chłopaka.
I ni z tąd ni z owąd, dodał:
-Panno Evans, proszę podejdź i pomóż mi to uprzątnąć. Lepiej, żeby Lenord, ani nikt niedoświadczony, już tego nie dotykał.
~Wymawianie, tego nazwiska sprawiało mu tyle bólu, że zadecydował, iż do tej uczennicy wyjątkowo będzie częściej się zwracał po imieniu.
Zanim dziewczyna podeszła zdążył już poczuć zapach rozbitej fiolki z Amortencją.
Czuję- myślał -Perfumy Lily... Asfondelus... zaraz, zaraz, wyczuwam coś jeszcze.- zapach wydawał mu się znajomy, choć nie potrafił rozszyfrować skąd go kojarzy.
~Gdy schyliłam się, aby uprzątnąć rozbite szkło, poczułam zapach rzeźkiego powietrza po deszczu, zapach psów, które kocham nad życie, moją pościel w dormitorium...i...
W tej chwili serce najpierw zaczęło mi bić pięć razy szybciej, a później stanęło.
Przynajmniej odniosłam takie wrażenie.
Czułam specyficzny zapach eliksirów, jednak nie taki, o którym pomyślałam na początku.
Był to zapach, który roznosił się za Severusem, podczas gdy ten przechodził zamaszystym krokiem obok mnie.
To niemożliwe! Gdy podniosłam się, nasze oczy się spotkały.
Tym razem nie udało mu się ukryć uczuć.
Widziałam, że był bardzo zdziwiony.
To pewnie dlatego, że zobaczył, iż moja blada cera jest w tym momencie przezroczysta, przez fakt, który odkryłam.
~Czas stanął na chwilę w miejscu.
Jej kruczoczarne włosy, zupełnie jak moje, opadły na jej ramiona, a jej wzrok mnie przenikał.
Stojąc na środku pomieszczenia, trzymając w ręce ścierkę nasączoną Amortencją, zrozumiałem, że ten trzeci nowy zapach to nic innego, jak perfumy Faith.
Perfumy Faith Evans...
CZYTASZ
Księżna Półkrwi
Hayran KurguLily Evans nigdy nie poznała Jamesa Pottera. Nie przeżyła ataku Czarnego Pana, ale przeżył ktoś kto ma wiele wspólnego z Severusem Snape'em.