4

5.1K 232 24
                                    

ROZDZIAŁ CZWARTY

Dzień był ponury. Hermiona od trzech godzin siedziała w swoim gabinecie i przyjmowała umówionych pacjentów, a czas wlekł się tak niemiłosiernie, jakby ktoś specjalnie zaczarował wskazówki starego zegara stojącego na gzymsie kominka. Dostała go w prezencie od Rona zaraz po tym, jak rozpoczęła pracę w św. Mungu. Lubiła ten zegar, uspokajało ją łagodne tykanie. Był to jedyny prezent, który zatrzymała po rozwodzie, inne drobiazgi zostawiła w ich dawnym domu i nie miała pojęcia, co Ron z nimi zrobił.
Dochodziła godzina szesnasta i Hermiona zaczęła się zbierać na obchód po oddziałach. Miała kilku pacjentów w lżejszym stanie i dwóch w dosyć poważnym. Jednym z nich był Malfoy, który teraz spał, jak poinformowała ją Hanna, więc zdecydowała, że najpierw zajmie się innymi chorymi, a jego zostawi na koniec.
Badania na Oddziale Pozaklęciowym poszły szybko, dlatego zaledwie pół godziny później przeszła na trzecie piętro i skierowała się do sali numer 2, gdzie leżał młody, zaledwie osiemnastoletni chłopak. Adrian Parker był w śpiączce po eksperymentowaniu z zaklęciem niewidzialności i żadne znane jej metody uzdrawiania nie przynosiły efektów. Konsultowała jego przypadek z każdym uzdrowicielem, który mógł jej pomóc, ale nawet najbardziej doświadczeni magomedycy rozkładali ręce i kręcili głową z rezygnacją. Zbadała Adriana zaklęciem i wpisała wyniki do karty; takie same jak wczoraj, jak tydzień temu, jak dwa miesiące temu, kiedy przynieśli go tu załamani rodzice. Nic. Żadnej poprawy.
Dość długo stała nad nieprzytomnym młodzieńcem, patrząc z żalem na jego zamknięte powieki. Życie uciekało tak prędko, a on je przesypiał. Należało przenieść go na Oddział Paliatywny. Nie mogła mu pomóc i bardzo ją to męczyło.
Usłyszała cienki pisk i chwilę jej zajęło, nim rozpoznała ten dźwięku. Był to alarm monitorujący salę Malfoya. Pobiegła tam szybko, mijając Hannę w drzwiach, i wpadła do pokoju, ale nic się nie działo. Malfoy spał, a wewnątrz nie było nikogo poza nimi. Podeszła do zegara nad łóżkiem i szepnęła zaklęcie – też w porządku. 
Spojrzała zdziwiona na Hannę, ale w oczach pielęgniarki był taki sam szok.
- Byłam niedawno u niego i jego stan był dobry – powiedziała Hanna.
- Może to ból?
Hanna pokręciła głową.
- Nie sądzę, jest po uśpieniu. Raczej nic nie czuje.
Hermiona zbadała Malfoya zaklęciem; poza wolno gojącą się raną i dość słabym tętnem nie zauważyła żadnych zmian. Może czujnik monitorujący salę miał awarię?
- Wezwij tu kogoś z obsługi technicznej – poprosiła Hannę. – Może magia czujnika uległa uszkodzeniu. Od ósmej jest bez eliksirów, tak?
Hanna przytaknęła.
- Dobrze, w takim razie myślę, że możemy mu podać coś przeciwbólowego, w innym razie rozniesie pokój, kiedy ból go obudzi.
- Poci się znacznie mniej – zauważyła Hanna.
- Widzę właśnie. Możesz iść, ja mu podam eliksir.
Hanna wyszła, a Hermiona podeszła do szafki z eliksirami. Wyciągnęła flakonik z niebieskim płynem i już miała go przelać do pucharu, kiedy coś przyciągnęło jej uwagę.
Wzięła szklaną buteleczkę pod światło i przyjrzała się jej dokładnie. Płyn był bardziej granatowy niż niebieski i mętny, co było absolutnie niemożliwe. Wyciągnęła korek i uniosła eliksir do nosa. Och. Był zatruty! Cierpki zapach wkręcił się w jej nozdrza, aż kichnęła i odsunęła rękę na odległość ramienia. Już wiedziała, dlaczego rozległ się alarm. Ciarki przeszły jej po plecach. Ktoś tu był, ktoś próbował otruć Malfoya.
Zakorkowała buteleczkę i odstawiła ją na stolik, po czym szybko wyszła do pokoju pielęgniarek. Hanna zamarła, kiedy zobaczyła minę Hermiony.
- Wezwij Roberta, Hanno. Ktoś usiłował otruć Malfoya.

*

Ekipa aurorów, w tym Harry i Ron, przeczesywała salę za pomocą magii, szukając jakichkolwiek śladów intruza, a Hermiona stała w progu i wyjaśniała kolejny raz, co robiła, odkąd weszła do pokoju, czego dotknęła i jakie rzucała zaklęcia. Malfoy został przeniesiony do sali obok; na szczęście dalej spał, więc nie było sposobności, żeby kogoś obraził.
Kiedy powiedziała już wszystko, złapała oddech i spojrzała ze złością na Harry’ego.
- Długo jeszcze? Ja naprawdę mam co robić. Już trzeci raz mówię to samo, więcej nie powiem, bo nie wiem.
Harry kiwnął głową, a potem spojrzał jej w oczy.
- Muszę porozmawiać z Malfoyem.
- Wiem. Teraz śpi, dam ci znać, kiedy się obudzi i będzie zdolny do rozmowy. Jeśli to już wszystko, to chciałabym do niego pójść. Może się obudzić w każdej chwili.
- W porządku, my się nigdzie nie wybieramy – odparł.
- Niestety – mruknęła do siebie, łypiąc na Rona krzywym spojrzeniem, i poszła do sali Malfoya.

Zakręty losuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz