Podziękowania w Epilogu są przeklejone z Forum Literackiego Mirriel. Nie mogłabym pominąć tego niesamowitego miejsca w internecie, które łączy pasjonatów pisania i czytania, i które naprawdę uczy. Gdyby nie to Forum, żaden mój tekst nie powstałby do końca.
4 sierpnia 2013
No i jest. Koniec. Dziwne uczucie, nie do opisania. Czekałam na ten moment, a kiedy wreszcie nadszedł, nie wiem, co napisać. Może: dziękuję? Tak, to najlepsze słowo. Dziękuję wszystkim, każdemu, kto poświęcił swój czas, żeby czytać to, co napisałam. A szczególne podziękowania składam tym, którzy zechcieli zostawić pod rozdziałami swoje opinie. Wiele się od Was nauczyłam; pokory, myślenia, pracy nad sobą. Może powinnam wymienić tu nicki komentujących, ale uwierzcie mi, że każdy komentarz był dla mnie ważny! Nigdy bym się nie spodziewała takiego odzewu. Jeszcze raz DZIĘKUJĘ!
Zapraszam na ostatnie słowa tej historii, licząc, że trochę cukru nie wywoła u Was próchnicy:)Miłego czytania!
EPILOG
Draco mruknął przez sen i otworzył oczy, patrząc nieprzytomnym wzrokiem po sypialni. Noworoczny poranek był bardzo mroźny, nawet w łóżku czuł powiewy zimna. Przekręcił się, szukając kołdry, i dopiero wtedy zauważył małą wiedźmę, zawiniętą w jego przykrycie po sam nos.
On natomiast leżał nagi jak go Merlin stworzył i zaczynał szczękać zębami z zimna. Chwilę patrzył z naganą na pogrążoną we śnie kobietę, a potem uniósł kołdrę i z pełną świadomością swojego draństwa przytulił się lodowatym ciałem do jej ciepłych pleców.
Nie musiał długo czekać, moment później rozległ się krzyk zaskoczenia, a jędza zaczęła odsuwać się od niego, protestując zaspanym głosem.
- Nic z tego – mruknął i objął ją mocno. – Pozwoliłaś mi zmarznąć, to teraz podziel się ciepłem, sknero. Uzdrowicielka od siedmiu boleści, przez ciebie dorobię się zapalenia płuc.
- Marudzisz – sapnęła. – Są zaklęcia rozgrzewające, czarodzieju od siedmiu boleści. Cholera, teraz jesteś naprawdę zimnym draniem.
Zaśmiał się w jej kark.
- Jak ty mnie potrafisz docenić. Czuję się niemal zakłopotany…
- Wątpię. Ty nie masz poczucia wstydu.
- A ty za dużo gadasz z rana, śpij.
- Jak? Właśnie odmrażasz mi plecy.
Wzruszył ramionami.
- Przez ciebie.
Prychnęła i obróciła się w jego ramionach, patrząc po chwili z zarumienioną twarzą w jego oczy.
- Tak ma wyglądać każdy poranek przy tobie? – zapytała cicho.
Dotknął palcami jej twarzy, odsuwając zabłąkane loki z policzka. Pocałował jej rozchylone usta.
- Właśnie tak – odparł. – Narzekasz?
Pokręciła głową, gładząc dłonią jego ramię.
- Absolutnie nie. Jest doskonały – wyznała i przysunęła się bliżej. Oparła głowę na jego ramieniu, wtulając się w niego mocniej. Jej oddech stopniowo przyspieszał, kiedy jego dłoń zaczęła rozkoszną wędrówkę w dół jej pleców.
Po chwili leżała na nim, patrząc na niego roziskrzonym wzrokiem.
Ujął w dłonie jej policzki, niemal zaskoczony uczuciem bijącym z jej spojrzenia.
Pokręcił głową, myśląc, że nie zasłużył na tyle szczęścia, że nie jest go wart. Bo ona była szczęściem, ogromnym, z całym wachlarzem swoich humorków, prychnięć i ciętych ripost. I z sercem, które okazało się cholernie dobre dla takiego drania jak on.
- Kocham cię. – Nadal czuł się niepewnie, mówiąc te słowa, ale one wręcz żądały uwolnienia, wykrzyczenia ich. – Cholernie cię kocham.
- Draco…
- Nie, daj mi powiedzieć. Wiem, jaki jestem; uparty, złośliwy i trudny, ale przy tobie czuję, że to nie są wady. Ja… wreszcie czuję się dobrze ze sobą, przy tobie się akceptuję… Nie wiem czym sobie na ciebie zasłużyłem, ale dziękuję losowi za to, że pozwolił nam się spotkać, nawet jestem skłonny podziękować Goyle’owi, bo gdyby nie jego atak, pewnie nadal byłbym sam. Zmieniłaś tak wiele, nie tylko moje życie… - Westchnął, irytując się, kiedy nie mógł znaleźć odpowiednich słów. – Ja… jestem taki sam, ale już zupełnie inny. Jestem…
- Szczęśliwy? – zapytała cicho, niepewnym tonem, jakby wątpiła, że może taki być przy niej. Jakby nie wierzyła.
Patrzył jej w oczy przez dłuższą chwilę, chcąc przegonić z niej wszystkie wątpliwości. Wiedział, że minie sporo czasu, nim ona znowu uwierzy w mężczyznę, ale pragnął tego tak bardzo, potrzebował jej zaufania.
- Jesteś wszystkim – wyznał. – Przemądrzała, rozczochrana, rozgadana… jesteś wszystkim. W dupie mam twoje wady, twoją chorą ambicję i pyskatość. Dla mnie jesteś wszystkim.
Odwróciła wzrok i położyła głowę na jego piersi, wdychając jego zapach.
- Chcę ci wierzyć – powiedziała po pewnym czasie.
- To uwierz.
Westchnęła.
- Gdyby to było takie proste… Kiedyś, gdy jeszcze miałam w sobie tę dziecinną naiwność, mogłam uwierzyć w wiele słów, ale z czasem zrozumiałam, że one niewiele znaczą, nie, kiedy życie staje się zbyt wymagające. – Poderwała głowę, patrząc na niego poważnie. – Wiesz, że to nie będzie łatwe, prawda? Że jesteśmy zbyt uparci, żeby nie walczyć ze sobą na każdym kroku.
- Lubię z tobą walczyć – odparł. – Wyglądasz bardzo seksownie, kiedy się wściekasz. Ten rumieniec gniewu, te dzikie błyski w oczach… Ała! – syknął, gdy uszczypnęła go w ramię.
Podniosła brwi, czekając na wybuch, ale roześmiał się tylko i przewrócił ją na plecy, przyciskając jej nadgarstki do materaca.
- Z tobą nic nie może być proste – mruknął i pochylił się, żeby ją pocałować.
Westchnęła ponownie, oddając pocałunki, wplatając palce w jego miękkie włosy i przyciągając go bliżej, jeszcze bliżej. Zanim całkiem straciła rozum, odsunęła go na chwilę, patrząc na niego niemal z bólem.
- Ja też cię kocham, tak bardzo…
- Wiem – wyszeptał. – Wiem, ale możesz mi to powtarzać cały czas, tak dla pewności...
- Och, zamknij się – mruknęła, ale zaraz jej głos zmienił się w jęk, kiedy zaczął kąsać jej szyję.
- Chcę znowu usłyszeć, jak krzyczysz – warknął w jej ramię, zsuwając się niżej w dół jej ciała.
- Draco…
A potem krzyczała, wiła się w jego ramionach i jęczała bezwstydnie, myśląc, że nigdy nie będzie miała go dość.
CZYTASZ
Zakręty losu
FanfictionMoje dziecko dramione, moje pierwsze, najpierwsze. Wreszcie dodałam je tutaj! Niestety będą pojawiały się kwiatki typu literówki czy przecineczki, bo nie mam dosłownie kiedy poprawić całości. Przepraszam i mam nadzieję, że mimo wszystko czytanie będ...