ROZDZIAŁ DZIEWIĄTYWyszli z zamkniętego oddziału; Hermiona szła przodem i przytrzymała drzwi, żeby Malfoy mógł przejść bez ujawniania swojej obecności. Już zapomniała, jakie to irytujące uczucie, mieć obok siebie kogoś i nie móc dojrzeć tej osoby. Do tego, tą osobą był Malfoy. Jego należało obserwować, nie puszczać samopas.
Westchnęła i skierowała się na klatkę schodową, mając nadzieję, że blond narwaniec podąża za nią. Schodziła właśnie schodami, kiedy ktoś minął ją szybko, a raczej próbował, bo wpadł na nią i zatrzymał się gwałtownie, kiedy dosłyszał ciche przekleństwo zza jej pleców.
Adam Savage przyglądał jej się z zaciekawieniem. No tak, w końcu ona nie miała męskiego głosu, a ten, który dosłyszał młody laborant, niewątpliwie należał do mężczyzny. Zrobiła niewinną minę i odwróciła głowę, patrząc w górę schodów. Spojrzała z powrotem na laboranta i uśmiechnęła się delikatnie.
- Niby szpital, a przeklinają jak marynarze.
Savage spojrzał na nią zdziwiony. Kopnęła się w myślach za głupotę; przecież czarodzieje nie mogli wiedzieć, że główną rozrywką mugolskich marynarzy są soczyste epitety. Mężczyzna wzruszył ramionami, przeprosił ją cicho i wyminął. Hermiona odetchnęła i zeszła na dół, obiecując sobie, że przyłoży Malfoyowi, jak tylko będzie w stanie go dojrzeć.
Weszła do gabinetu, celowo zwalniając kilka kroków od progu, i kiedy wpadł na nią, zerwała z niego pelerynę i huknęła mocno w ramię.
- Idiota! – syknęła.
- Zaskoczył mnie!
- Ja tu pracuję, imbecylu! Nie pozwolę, żeby mnie wylali przez ciebie!
- Przecież mnie nie widział!
- Ale słyszał!
- Ekhm.
Głośne chrząknięcie Harry’ego sprowadziło ich z powrotem na ziemię. Spojrzeli na niego zdziwieni.
- Dławisz się, Potter? – zaciekawił się Malfoy.
Harry zacisnął usta i spojrzał na Hermionę.
- Co znowu zrobił?
- Znowu?! I skąd pomysł, że to ja coś zrobiłem? – W głosie Malfoya było oburzenie. – Może to twoja przyjaciółka cierpi na paranoję.
Hermiona odepchnęła go i podeszła do Harry’ego z wściekłą miną.
- Ten idiota – wskazała na Malfoya – zaklął, chociaż był pod peleryną! Zero rozumu, naprawdę…
- Przeklął kogoś? – Harry zamrugał oczami. – Dlaczego…?
Hermiona sapnęła.
- Nie przeklął, tylko zaklął. Na głos! I ktoś go słyszał!
- Przyłapali was?
- No nie, ale mogli.
Harry zdusił śmiech.
- Faktycznie. Idiota.
- To jest nas dwóch, tylko ja nie mam tego od urodzenia, Potter! Masz. – Rzucił Harry’emu pelerynę i skrzywił się. – Powinieneś ją wyprać. Cuchnie starością.
- Bo jest stara – odpowiedział spokojnie Harry. – Starsza niż ten twój czystokrwisty rodowód. Nie powinieneś obrażać przedmiotów, które mają w sobie więcej magii, niż wszyscy Malfoyowie razem wzięci.
Malfoy machnął ręką i usiadł w fotelu Hermiony.
- Mogłabyś zamówić jakąś kawę? To świństwo w twojej kuchni nie nadaje się do picia.
Hermiona przewróciła oczami.
- A tak, bo o czwartej nad ranem najważniejsza jest gościnność – mruknęła, ale szybko przywołała zaklęciem tacę z kawą. – I odwal się od mojej kuchni. Ja cię nie zapraszałam.
- Ale też specjalnie nie wyganiałaś, nie?
- Zawsze mogę zmienić zdanie. Harry, napijesz się?
Harry pokręcił głową.
- Dzięki, ale nie. Wracam do domu. Ginny i tak pewnie mnie przeklnie, ale wolę to niż kawę z nim. – Skinął na Malfoya, który prychnął lekceważąco.
- A idź, Potter. Nikt cię tu nie trzyma – powiedział i nalał sobie pełen kubek kawy. – Och… Jaki aromat! Mogłabyś się nauczyć parzyć kawę, Granger.
Hermiona spojrzała z rezygnacją na bezczelnego typa w jej fotelu i pokręciła głową. Uśmiechnęła się do Harry’ego.
- Jakby co, to powiedz Ginny, przez kogo zmarnowałeś tyle czasu.
Harry zaśmiał się.
- A jak myślisz, dlaczego mnie przeklnie?
- No tak.
- Właśnie. – Harry podszedł do kominka. – Malfoy, wróć do Hermiony i nie wychodź.
- Ta jest – mruknął Malfoy. – Jak sobie życzysz, Potter.
Harry spojrzał na niego groźnie.
- Dobra. Zrozumiałem. A teraz znikaj. – Malfoy machnął lekceważąco w stronę kominka. – Idź się wyspać, nasz ty bohaterze.
Hermiona po raz wtóry westchnęła.
- Nie martw się, Harry. Przypilnuję go. No idź już. Dobranoc.
- Dobrze. Dobranoc.
Harry zniknął w kominku, a Hermiona zmrużyła oczy.
- Jesteś cham i prostak, Malfoy! Jak mogłeś tak się odwdzięczyć Harry’emu?! Pomógł ci, a ty…
- Daj spokój. – Malfoy machnął ręką. – Jego to nawet nie obeszło. I nie krzycz. Jest bardzo wcześnie.
Ja go kiedyś zabiję – pomyślała Hermiona. – Tak, pozbędę się go dla większego dobra.
- Idę do domu – powiedziała.
- A ja?
- A ty idziesz ze mną.
- Ale kawa…
- To weź ten cholerny dzbanek ze sobą!
Uśmiechnął się szeroko.
- No. Czasami potrafisz myśleć.
CZYTASZ
Zakręty losu
FanfictionMoje dziecko dramione, moje pierwsze, najpierwsze. Wreszcie dodałam je tutaj! Niestety będą pojawiały się kwiatki typu literówki czy przecineczki, bo nie mam dosłownie kiedy poprawić całości. Przepraszam i mam nadzieję, że mimo wszystko czytanie będ...