Teraz takie małe wyjaśnienie, które wydaje mi się potrzebne. Zaczynając pisać "Zakręty losu" wiedziałam od razu, jak zakończy się ta historia i kto jest napastnikiem. Tak, to już ten moment :) Jeszcze nie koniec historii, ale chyba najwyższy czas, żeby go odsłonić. I przemyślałam dokładnie tę postać, nie jest ona efektem natchnienia czy chwili i uważam taką sytuację za możliwą, a nawet logiczną. Mam nadzieję, że sesję Pansy opisałam w miarę dobrze, poczytałam trochę w tym temacie (nawet duuużo) i postarałam się, żeby wyszło wiarygodnie, chociaż efekty przecież ocenia czytelnik, a nie autor.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających i życzę miłego czytania!
ROZDZIAŁ DWUDZIESTY TRZECI
Draco patrzył nieufnie na niskiego człowieka, który usiadł w fotelu naprzeciwko Pansy i pochylił się w jej stronę. Był to stary, siwy mężczyzna, z dziwnymi, wodnistymi oczami, których spojrzenie wywoływało niemiły dreszcz i… był on mugolem.
- Granger. – Pochylił się w stronę czarownicy, która od dwóch dni powiedziała do niego zaledwie kilka słów, a i to jedynie z grzeczności, bo nie wypadało jej go zignorować. Kiedy podniosła na niego wzrok, z ulgą odczytał, że jest bardziej zakłopotana niż zła.
- Tak? – Poruszyła się niespokojnie, jakby bliższy kontakt z nim mógł jej zaszkodzić.
Draco zacisnął dłonie i wziął głęboki oddech. Po chwili znowu na nią spojrzał i zapytał:
- Czy to na pewno jest jedyna możliwość? Ta… hipnozja?
- Hipnoza – poprawiła go odruchowo i skinęła głową. – Tak, to w tej chwili jedyny sposób.
- A dlaczego nie legilimencja? Czy nie powinniście leczyć czarownicy w magiczny sposób?
Spojrzała na niego tak, że poczuł się wyjątkowym idiotą.
- Malfoy, a co ja ci mówiłam o stanie jej umysłu? Może i wyleczyliśmy jej ciało, ale w głowie ma taki bajzel, że zaklęcia tylko to pogorszą. A hipnoza jest bezpieczna, nie zawiera nawet odrobiny magii.
- I działa? – zapytał kpiącym tonem.
Granger znowu skinęła głową.
- Tak czytałam.
Skrzywił się i zerknął na Pottera i Weasleya, którzy stali po drugiej stronie gabinetu Moora, przy drzwiach. Skrzywił się jeszcze bardziej.
- Mogli by stąd wyjść, to przecież sesja uzdrawiania – mruknął.
- Są tu, bo my tu jesteśmy – odparła krótko Granger, a po chwili spojrzała na niego rozdrażniona. – I dlatego, że prowadzą wasze śledztwo, a to, co powie Pansy, może mieć ogromne znaczenie. A co ci to przeszkadza?
Wzruszył ramionami i usiadł obok niej, na oparciu sofy stojącej pod oknem.
- Nie wiem… Zabierają powietrze? Wyglądają jak głupi i głupszy? Wybierz sobie, co chcesz.
Przewróciła oczami i z powrotem skupiła uwagę na doktorze Nortonie. Lekarz rozmawiał cicho z Pansy, tłumacząc jej, na czym będzie polegała sesja. Hermiona była zdziwiona, że Allan wynalazł mugolski sposób leczenia, a fakt, że Pansy go zaaprobowała, wprawił ją niemal w szok.
Teraz była tutaj, z Malfoyem i Anną, czekając, aż pojawi się Robert, któremu pomysł Allana wybitnie się spodobał, jak każdy nowy sposób leczenia zresztą, i koniecznie chciał być świadkiem zastosowania mugolskiej hipnozy na magicznej pacjentce.
Kiedy do sali wszedł przełożony Hermiony, wszyscy się z nim przywitali, a doktor Norton wstał i podał mu rękę.
Robert uścisnął ją i uśmiechnął się szeroko.
- Pewnie jest pan zaskoczony takim wyglądem szpitala, prawda? – zagadnął.
Norton uśmiechnął się.
- Jestem – przyznał. – Ale pan także byłby w szoku na widok naszych szpitali.
- No tak, u was jest ten… no to, co napędza te wszystkie maszyny…
- Prąd – podpowiedziała usłużnie Hermiona.
Robert pokiwał z wdzięcznością głową.
- Właśnie, prąd.
- Nie tylko – mruknął Norton – ale znajdziemy jeszcze czas na rozmowę po sesji, doktorze Mills.
- Oczywiście, oczywiście – zgodził się entuzjastycznie Robert i spojrzał na Pansy. - Jesteś gotowa, dziecko? – zapytał z troskliwą miną.
Pansy skrzywiła się, ale spojrzała na Draco, a potem na Moora i skinęła niepewnie głową. Bała się. Cholernie się bała, powiedziała to Draco wcześniej, ale jeśli tylko to mogło jej pomóc, to była gotowa na mugolską sesję.
- Jestem – powiedziała cicho.
- Doskonale! – Norton klasnął w dłonie, aż wszyscy podskoczyli.
Draco wywrócił oczami i syknął do Hermiony:
- On jest nadpobudliwy, Granger.
W jej oczach ujrzał kpinę.
- To tak jak ty – odparowała. – Siedź cicho.
- Musicie wszyscy być cicho! – powiedział głośno Norton, powtarzając słowa czarownicy. – W czasie sesji nikt nie może się odzywać ani wchodzić czy wychodzić. Proponuję zamknąć drzwi, żeby wszystko poszło dobrze.
Moore skinął głową i zamknął drzwi zaklęciem, a potem jeszcze je wyciszył, żeby przypadkowe pukanie nie przeszkadzało lekarzowi. Na jego twarzy było zaniepokojenie i coś, co dało Draco do myślenia. Troska, ale jakby taka osobista. Jakby Moore szczególnie się troszczył o swoją pacjentkę.
- Gotowe – powiedział Moore napiętym głosem. – Nikt tu nie wejdzie.
Norton skinął głową i odwrócił się do Pansy.
- Spokojnie, dziecko. Jesteś całkowicie bezpieczna, otoczona przyjaciółmi. Wszystko będzie dobrze.
Pansy skinęła głową i oparła się o poduszkę na leżance w gabinecie.
Norton jeszcze raz spojrzał na zebranych w gabinecie i powiedział:
- Proszę wszystkich o ciszę. Zupełną – podkreślił. – Od teraz mówię tylko ja.
Wszyscy skinęli głową. Robert był podekscytowany, a Moore niepewny; Potter i Weasley lekko przestraszeni. Za to Granger, jak zauważył Draco, była zupełnie spokojna. Siedziała odprężona obok niego i z ciekawością czekała na rozpoczęcie sesji.
- Dobrze. – Norton przysunął fotel bliżej leżanki Pansy i usiadł wygodnie. – A teraz wsłuchaj się w mój głos. On będzie cię prowadził i do niego wrócisz, kiedy ci powiem, ze masz to zrobić. Weź głęboki oddech i zamknij oczy, pozwól, żeby świat zniknął, otwórz się na swój umysł…
Draco był pewien, że ta mugolska metoda jest kompletną bzdurą, nie wierzył, że tylko za pomocą odpowiedniego oddychania i leniwego głosu lekarza Pansy cofnie się we wspomnieniach, ale po dłuższej chwili coś zaczęło się dziać. Jej oddech zwolnił, powieki przestały drgać. Wyglądała, jakby zapadła w głęboki sen. Była całkowicie spokojna, zupełnie odprężona.
- Dobrze – powiedział Norton. - Posłuchaj mnie, Pansy: chcę, żebyś się cofnęła we wspomnieniach tak daleko, jak zdołasz.
Pansy przygryzła wargę, nadal nie otwierając oczu. Jej oddech przyspieszył.
- Tu jest ciemno – szepnęła. – Jestem sama.
- Gdzie jesteś?
- Nie wiem. Nic nie widzę. Wszystko mnie boli – jęknęła, a jej dłonie odruchowo zaczęły drapać przedramiona. – Tak bardzo mnie boli…
Draco zerwał się, chcąc złapać jej ręce, kiedy zobaczył krew na jej dłoniach, ale Granger pociągnęła go na sofę i pokręciła głową. Gestem nakazała mu ciszę, a wyraz jej oczu ostrzegał, żeby jej lepiej posłuchał.
Klnąc w duchu, opadł z powrotem na oparcie sofy i zacisnął dłonie, słysząc bolesny jęk Pansy. Moore wyglądał na bardzo zmartwionego, też zaciskał pięści, a jego czoło błyszczało od potu.
- Cofnij się dalej – nakazał Norton. – Jeszcze głębiej.
Wyraz twarzy Pansy zmienił się, widać było na niej wysiłek. Zmarszczyła brwi, jakby wewnętrznie napierała na niewidzialną ścianę i westchnęła.
- Nie mogę… nie dam rady przejść.
- Możesz – upierał się Norton, jego głos był jednocześnie łagodny i stanowczy. – Co widzisz?
Pansy jęknęła.
- Dym. Czarny, gęsty dym. Nieprzenikalny, nie chcę w niego wchodzić. Boję się…
- Jestem tu z tobą – zapewnił Norton. – W każdej chwili będziesz mogła wrócić.
- Tak. – Pansy wpadła mu w słowo, kiwając głową. – Chcę wrócić, chcę…
- Nie. Nie chcesz teraz wracać. Chcesz być zdrowa, a żeby to osiągnąć, musisz wejść głębiej. Razem wejdziemy w ten dym, będę tam z tobą.
- Boję się… - zawahała się Pansy. – Tam nic nie ma, jest przepaść…
- Dlaczego tak myślisz?
- Jest zimno… A ja stoję wysoko. I wszędzie jest ten dym, pochłania mnie – szepnęła. – Jeszcze krok i spadnę… Nie chcę spaść.
Norton przysunął się do czarownicy bliżej.
- Jestem cały czas z tobą – mówił. – Idź głębiej, pójdę z tobą, Pansy.
Powieki kobiety drgnęły, jakby podjęła jakąś trudną decyzję. Draco w napięciu czekał, co się stanie. Kiedy po chwili krzyknęła, wzdrygnął się, ale nie powiedział nic. Granger złapała go za rękę, upewniając się, że usiedzi na miejscu. Ścisnął jej palce z wdzięcznością.
- Co widzisz? – pytał Norton. – Gdzie jesteś? Pansy?
Pansy przełknęła głośno ślinę.
- Jestem w jego domu – szepnęła. - Muszę być cicho.
Norton zmarszczył brwi.
- W czyim domu jesteś?
Pansy pokręciła głową.
- Nie wolno mi o nim mówić. Nie mogę, inaczej przestanie być moim przyjacielem… chociaż on nie jest jak przyjaciel… ale mnie rozumie… Och, idzie tu! Musimy iść! Zabierz mnie! Zabierz mnie stąd, on nie może się dowiedzieć…
Zaczęła kręcić się na leżance, jej nogi drgały niespokojnie. Draco pomyślał, że w swoim umyśle pewnie próbuje uciec. Widok przerażenia na jej twarzy boleśnie w niego uderzał. Jeszcze mocniej ścisnął palce Granger, żeby tylko nie zerwać się i nie zakończyć tych tortur.
- Kto, Pansy? – naciskał Norton. – Kim on jest?
Cały czas kręciła głową.
- Nie, nie, nie… Nie powiem ci, nie wolno mi. On go zabije, jeśli ci powiem. Tak mówił, że zabije go… - Nagle urwała, nieruchomiejąc. – Jest tu, nie widzi mnie… Muszę być cicho, może mnie nie znajdzie…
- Kto to jest, Pansy? Powiedz, kogo widzisz?
Zmarszczyła brwi, zirytowana.
- Nie rozumiesz, że nie mogę ci powiedzieć?! – warknęła. – On chce zabić Draco! Jak mam ci powiedzieć?
- Pansy, Draco jest bezpieczny. Powiedz, kogo widzisz. Gdzie jesteś?
- Jestem w jego domu – powiedziała zniecierpliwiona. – Mówiłam ci już.
- W czyim domu?
- Brutala. Myślałam, że mnie zabije… Och! – krzyknęła i skrzywiła się boleśnie.
- Co się stało? Pansy? Pansy?! – Norton też krzyknął, kiedy czarownica osunęła się na leżance, zaciskając konwulsyjnie pięści. – Wracaj. – Powiedział twardo. – Policzę do trzech, a ty wrócisz…
Nim jeszcze zacząć liczyć, oczy Pansy otworzyły się, a ona usiadła sztywno, z szokiem patrząc po wystraszonych twarzach wokół.
- Pansy? – Draco niepewnie podszedł do niej i wyciągnął dłoń. Dotknął jej ramienia i poczuł, jaka jest spięta. – Pansy, dobrze się czujesz?
Jej oczy jeszcze chwilę patrzyły po zebranych w pokoju, a kiedy przeniosła wzrok na Draco, jej ciało zwiotczało. Rozpłakała się, zanosząc się szlochem.
Draco przygarnął ją do siebie, siadając na leżance. Spojrzał ze złością na Nortona ponad ramieniem przyjaciółki.
- Tak to miało wyglądać? – warknął. – Musiała aż tak cierpieć?
- Malfoy… - usłyszał gdzieś obok Granger, ale nie dopuścił jej do słowa.
- Nie wtrącaj się – syknął. – To były tortury, Granger! Cholerne tortury!
Norton zignorował wściekłego blondyna i pochylił się w stronę Pansy.
- Pamiętasz wszystko, prawda? – zapytał. – Wiesz, kto cię skrzywdził?
- Wynoś się stąd, ty mugolski pomiocie! – warknął Draco . – Nie będziesz już jej dłużej dręczył! Wynocha…
- Draco. – Cichy głos Pansy od razu go uspokoił.
- Co, malutka? Co się stało?
Pansy uspokoiła się i uśmiechnęła blado.
- Nie wrzeszcz na doktora Nortona. On ma rację.
- Co?! – zapytał zszokowany. – Jak to…? Pamiętasz… wszystko?!
Skinęła głową.
- Taak, niestety… chyba. Pamiętam.
Draco zauważył Pottera i Weasleya, zbliżających się do nich. Po chwili wszyscy obecni w gabinecie stanęli wokół leżanki i patrzyli w skupieniu na Pansy.
A ona patrzyła na Moora.
- Kto? – zapytał uzdrowiciel dziwnym tonem. – Kto ci to zrobił?
Pansy westchnęła i powiedziała cicho:
- Goyle.
- Co?!
- Goyle?
- Ten idiota?
- Gregory Goyle?!
- To niemożliwe… - Granger pokręcił głową, przerywając wzburzone krzyki innych. – Jakim cudem ktoś taki zdołałby nauczyć się ciężkich zaklęć? Gdzie? Pansy, jesteś pewna?
Oczy wszystkich z powrotem skupiły się na bladej z wyczerpania czarownicy.
- Tak – powiedziała znużona. – Jestem pewna, pamiętam… - przełknęła ślinę – wszystko. Wszystko – szepnęła i znowu się rozpłakała. – Byłam taka głupia! Chciałam cię chronić, Draco. – Spojrzała na przyjaciela. – W sierpniu Goyle wyszedł z Azkabanu i od razu zaczął cię szukać. Podejrzewałam, że chce cię skrzywdzić, słał mi listy, w których wylewał morze żali i obelg. Nie mówiłam ci o tym, bo myślałam, że to tylko takie gadanie; że kiedy odzyska wolność, zacznie żyć, a nie skupiać się na przeszłości. Jednak on nie odpuścił. – Pansy pokręciła ze smutkiem głową. – Szukał ludzi, którzy mu pomogą. Tak znalazł Elenę, tak poznał Savage’a, mamiąc go fortuną Ślizgonów. Ułożył plan, Draco. Całkiem dobry plan, ale myślałam, że mu się nie uda, bo przecież ty zawsze byłeś ostrożny. Jednak znalazł okazję… Chciałam ci wytłumaczyć, wtedy, w szpitalu, jednak ty… no wiesz, co się stało. A potem zniknąłeś, a on był wściekły. I skończyłam tutaj, chociaż myślałam, że mnie zabije… Nie wiem, dlaczego tego nie zrobił – szepnęła i opuściła głowę. – Jest mi tak strasznie przykro. – W jej głosie był ogromny żal. – On oszalał, Draco. Zwariował z chęci zemsty. Chciałam ci pomóc, dlatego widziałam się z nim kilka razy, jednak nie miałam pojęcia, że zaatakuje cię tak szybko… Myślałam, że mam czas, że uda się go przekonać… - Pokręciła głową, czerwona ze wstydu. – Nie wiem, co chciałam osiągnąć. Pomóc mu wyzdrowieć? Wytłumaczyć? Draco. – Spojrzała mu w oczy z takim żarem. – Tak strasznie cię przepraszam! Tak bardzo mi przykro…
- Pansy… - Draco nie miał pojęcia, co jej powiedzieć. Nadal był pod wrażeniem jej słów. Goyle? Ten Goyle, który latami łaził za nim jak cień i jak ponure widmo zniknął z jego życia nagle, uznany winnym stania po ciemnej stronie w czasie walki z Voldemortem?
- Idź do biura – usłyszał, jak Potter zwraca się do Weasleya i spojrzał na nich. – Sprowadź tu aurorów, przed nami długa noc.
Weasley skinął głową i ściągnął bariery Moora z drzwi, by po chwili zniknąć za nimi.
Granger wpatrywała się w Pansy, nadal zszokowana.
- Ale jak? – pytała. – Kto go nauczył takich zaklęć?
Wydawało się, jakby nie mogła pojąć, że ktoś pokroju Goyle’a może opanować czarną magię do tego stopnia.
- Carrowie – mruknął Potter. – Tak, Pansy?
Czarownica skinęła głową.
- Dla tych najbardziej chętnych organizowali dodatkowe zajęcia. Tam nauczali najgorszych zaklęć, szkoląc uczniów na śmierciożerców. Grabbe i Goyle należeli do najbardziej gorliwych adeptów. – Zerknęła na Draco. – Ty miałeś długą przerwę w nauce, nie mogłeś o tym wiedzieć, tym bardziej, że na siódmym roku wasze drogi się rozeszły. A Goyle winił cię za śmierć Crabbe’a, uważał, że to z twojej winy zginął, bo ty ich pociągnąłeś za Potterem. A potem, kiedy zerwałeś wszelki kontakt, poczuł się zdradzony. Został skazany, osadzony a Azkabanie i był zupełnie sam. Chciał zemsty.
Potter usiadł obok Nortona, pogrążonego w zadumie i westchnął:
- To takie… banalne. Nieprawdopodobne.
- A nie takie jest życie, panie Potter? – zapytał Robert i spojrzał na lekarza. – Przepraszam za pana Malfoya, on ma wyjątkowo opiekuńczy stosunek do swojej przyjaciółki, czemu nie można się dziwić po tym, co przeszła. Czy chce pan jeszcze zbadać pacjentkę, zanim zaciągnę pana na coś mocniejszego i namówię na współpracę?
Norton uśmiechnął się kącikiem ust i pokiwał głową.
- Owszem, chcę jeszcze porozmawiać z Pansy.
Draco zwęził oczy, ale odsunął się, kiedy lekarz podszedł bliżej.
- Jak się czujesz? – zapytał Norton.
Westchnęła i potarła czoło.
- Rozbita – wyznała. – Tak dużo wspomnień… Nawet nie podejrzewałam, że takich… Ciężko mi uwierzyć, że mugolski sposób mógł pomóc. Magia zawiodła, a pan…
Norton pokiwał głową.
- Nie zostałaś prawidłowo wyprowadzona z transu, dlatego czujesz się zagubiona, a hipnoza wpływa na nasze wspomnienia szczególnie, wydobywa to, co wydaje się stracone na zawsze. Teraz potrzeba ci spokoju i kilku spotkań z psychologiem, żebyś doszła do siebie po traumatycznych wydarzeniach.
- Psycholog? – Pansy zmarszczyła brwi. – To lekarz od głowy?
- Tak – powiedziała Granger. – Pomaga przywyknąć do trudnych sytuacji, pogodzić się z przeszłością.
Pansy skinęła głową, uśmiechając się do niej.
- Miałaś ze mną piekło, co Granger?
Hermiona wzruszyła ramionami.
- Byłaś chora, pewnie nadal jesteś. Niczego nie mam ci za złe, możesz mi wierzyć.
Pansy patrzyła na nią chwilę, po czym zerknęła na Draco i uśmiechnęła się.
- Dziękuję. Za Draco, za wszystko, co dla nas zrobiłaś.
Hermiona już chciała powiedzieć, że nie musi jej dziękować, ale złapała wzrok Malfoya i skinęła głową, rozumiejąc, że dla Pansy było ważnym, żeby ją zrozumiała.
- Zdrowiej – powiedziała i też się uśmiechnęła. – Cóż, ja muszę już iść, mam jeszcze trochę papierów do wypełnienia. Zaraz pewnie otoczą cię aurorzy, nalegając na zeznania.
- Jeżeli nie czujesz się na siłach, to powiedz. – Allan spojrzał na Pansy z troską. – Nie musisz zeznawać dzisiaj, jeśli nie masz na to ochoty.
Pansy pokręciła głową.
- Będę zeznawała. To ważne, żeby znaleźli Goyle’a jak najszybciej. Draco – zerknęła na przyjaciela – może idź, napij się kawy. Ja tu pewnie jeszcze długo posiedzę.
- Nie zostawię cię samej.
- Nie będzie sama – powiedział Allan. – Może pan spokojnie iść odpocząć, panie Malfoy.
- Ale…
- Chodź, Malfoy. – Hermiona posłała mu sugestywne spojrzenie. – Niech Pansy zostanie ze swoim uzdrowicielem – mruknęła, kładąc szczególny nacisk na słowo „swoim”.
Malfoy zrobił zdumioną minę, wywołując u Hermiony śmiech. Jemu nawet okulary by nie pomogły – pomyślała Hermiona i pociągnęła Ślizgona za rękaw. – Idziemy. Harry?
- Tak, już idę. – Harry ocknął się, jakby wyrwała go z zamyślenia. Spojrzał jeszcze na Pansy. – Powiem aurorom, że będziesz dzisiaj zeznawała. Dziękuję, bardzo nam pomogłaś.
Pansy skinęła głową.
- Cóż, my też już pójdziemy. – Robert spojrzał na Annę, która miała spisywać wszystko, co działo się podczas sesji. – Doktorze Norton, da się pan zaprosić na drinka?
Lekarz skinął głową.
- Oczywiście, uzdrowicielu Mills. Z przyjemnością. Pansy, gdybyś potrzebowała mojej pomocy, pan Moore wie, gdzie mnie znaleźć. Życzę ci dużo zdrowia.
- Dziękuję. Za wszystko, panie Norton.
Lekarz skinął jej głową i opuścił gabinet z Anną i Robertem.
- Malfoy. – Hermiona tupała stopą, tracąc cierpliwość.
- Co? – fuknął.
- Kawa. Idziemy. Już.
- Pansy…
- Idź – zaśmiała się czarownica. – Będę tu jeszcze długo – zapewniła go.
- Opiekuj się nią, Moore – powiedział Malfoy władczym tonem i wyszedł z Granger i Potterem.
Hermiona pokręciła głową, uznając, że arogancja Malfoya jest bezgraniczna i nieuleczalna.
CZYTASZ
Zakręty losu
FanfictionMoje dziecko dramione, moje pierwsze, najpierwsze. Wreszcie dodałam je tutaj! Niestety będą pojawiały się kwiatki typu literówki czy przecineczki, bo nie mam dosłownie kiedy poprawić całości. Przepraszam i mam nadzieję, że mimo wszystko czytanie będ...