Drżysz

194 14 1
                                    

'This is really gonna hurt'

Ostatnie spojrzenie, lśniący tasak zastygły w powietrzu, helikoptery i wozy otaczające dom, a jako akompaniament odgłos policyjnych syren i łopat powietrznych maszyn.
Zamyka oczy.
Błyskawiczny ruch,
Trzask,
Kobiecy krzyk.
Oczy wciąż zamknięte.
Metaliczny brzęk, dotyk ust na jej czole, pożegnalny szept i oddalające się kroki.
Szok,
Zimna, ceramiczna podłoga.
Otwiera oczy.
Jej dłonie,
Przecięte kajdanki,
Ze stołu cicho skapują kropelki krwi.
Spokojne tykanie zegara, które tak bardzo koliduje z całą sytuacją.
Lecz w głowie Clarice tylko narastający szum.
Wstaje i nieporadnie próbuje biec przed siebie, odbijając się od ściany do ściany. Nie widzi wyjścia, dostrzega tylko krople krwi, za którymi podąża.
Chwilę później otaczają ją drzewa.
Jest przy jeziorze, oświetlonym tylko przez księżyc.
Samotnie dryfująca łódka.
Ani śladu Hannibala.
Tylko odległe, pożegnalne fajerwerki.
Krzyki zza jej pleców, wycelowane bronie.
'Clarice Starling, FBI!'
Ciemność.

Znowu to cholerne tykanie zegara. Ale jej zegara. Jest w domu.
Otworzyła oczy i gwałtownie usiadła.
Nastrojowe światło lampy. Cichy szum drzew za oknem.
Wzrok Clarice zatrzymał się na drzwiach. Były zamknięte.
Ona nigdy nie zamyka.
Momentalnie znalazła się na korytarzu.
Uderzył ją aromat dochodzący z dołu, co tylko potwierdziło jej przypuszczenia.
Szybko i bezszelestnie cofnęła się do pokoju, zabrała z szuflady broń i zbiegła na dół na palcach.
W korytarzu zmieszały się dwa dźwięki. Szum wiatraka i skwierczenie smażonej cebuli.
Trzymała przed sobą wycelowaną broń, sprawdzając po kolei pomieszczenia, które tak dobrze znała.
'Po co znowu to robisz? Rzuć ten pistolet! Twoje ciało działa zupełnie sprzecznie z umysłem. Idiotka...'
Gdy tylko przekroczyła próg salonu, Lecter niezauważalnie zjawił się za nią i przyciągnął do siebie, jednocześnie wytrącając broń z dłoni Starling.

- No, waleczna Clarice... Kiedy wreszcie z tym skończysz? - wysyczał przy jej uchu.

Nie była w stanie nic odpowiedzieć. Nie czuła strachu, bo wiedziała, że Lecter nie zrobi jej krzywdy. Czuła raczej coś podobnego do wstydu. Poraz kolejny próbowała go złapać, czyli zrobić coś, czego najbardziej nie chciała. Karciła się w myślach na wszelkie sposoby.

- Dałem ci kilka tygodni, Clarice... - przejechał dłonią od linii jej szczęki do obojczyka, po czym błyskawicznie się odsunął, by Clarice mogła stanąć z nim twarzą w twarz
- Kilka tygodni na przemyślenia. Wiem co myślisz i czujesz... Po co wciąż zakrywasz się maską? Próbujesz udawać wojownika, którym jesteś od zawsze, Clarice... Potrzebujesz atencji FBI? Chcesz użyć mnie jako rekompensaty? Nie, Clarice... Nie chcesz i oboje o tym wiemy, więc proszę cię po raz ostatni, spróbuj pozbyć się tych nawyków, pozwól już zniknąć tej niedorzecznej zasłonie i... - zbliżył się, chwytając dłoń rozemocjonowanej Clarice
- Zostań ze mną na wieczność. - wyszeptał, patrząc jej stanowczo w oczy.

Ona widziała ten niebezpieczny, pewny wzrok. Stała tak, wpatrując się w potwora wielkimi oczami pełnymi łez i trzymając jego rękę.

- Drżysz - zauważył, spoglądając z uśmiechem na jej dłoń.

Po tym słowie Clarice porzuciła wszelkie hamulce i rzuciła się na niego...
To słowo rozpoczęło wszystko...

Hannibal - Dalsze Losy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz