Ciąża Clarice - Żegnaj Brazylio

112 5 8
                                    

Po brutalnym morderstwie Clarice pod osłoną nocy, Lecter i ona nie mogli powstrzymać pożądania. Z perspektywy względnie "normalnej" osoby, która mogłaby się tam znaleźć, to co zrobili było chore i obrzydliwe. Tak samo to zdarzenie określiłaby pewnie większość z nas. Pełna namiętności noc rozpoczęła się aktem miłosnym przy zwłokach w lesie, by później przenieść się do pięknego , tajemniczego i cichego domu Starling i Lectera.
Pewnie także tymczasowego - pomyślała Clarice.
Ale teraz nie chciała rozmyślać o niedalekiej przyszłości. Skupiała się na tym co tu i teraz. Na spokojnym życiu w słonecznym, brazylijskim miasteczku, na rozwijaniu krwawej pasji, na ciąży...
Powróciła myślami do minionej nocy i uśmiechnęła się pod nosem, wspominając wszystkie gorące i lekko brutalne wydarzenia, które rozegrały się pomiędzy nią a Lecterem.
Odstawiła filiżankę z kawą na stół, a jej uwagę przykuły dowody tej namiętnej nocy. Kilka siniaków i ugryzienia rozmieszczone po całym jej ciele. Pomyślała, że będzie musiała je przypudrować. Taki widok na ciele kobiety mógłby zaniepokoić tubylców, szczególnie, że jej nie widywali i mieszkała na wzgórzu w lesie, a dzisiaj Clarice postanowiła wybrać się do centrum miasteczka, żeby odwiedzić sklepiki i stragany oraz przy okazji utwierdzić się w przekonaniu, że sytuacja Hannibala i jej jest pod kontrolą.
- Witaj kochana - Lecter oderwał ją od przemyśleń, pochylając się i zamykając ją od tyłu w uścisku.
- Dzień dobry - mruknęła, a uśmiech momentalnie zakwitł na jej twarzy, gdy poczuła pocałunek na szyi.
- Zamierzam dzisiaj wybrać się do centrum miasteczka. Chcę trochę skontrolować sytuację, chcesz iść ze mną? - odchyliła się do tyłu, trzymając Lectera za ręce, gdy on wciąż pochylał się nad nią. Ich twarze dzieliło kilka centymetrów.
- Postanowiłem uczcić tę cudowną nowinę, jaką jest wiadomość o naszym dziecku - wskazał uroczyście dłonią na brzuch Clarice - Dlatego zrobię dzisiaj uroczystą kolację. Planowałem przygotowywać ją w godzinach, w których będziesz w centrum, ale jeśli bardzo nalegasz, to możemy to przełożyć i potowarzyszę ci w skontrolowaniu sytuacji - uśmiechnął się krótko, patrząc na brwi Starling, a przez jego umysł przemknęła myśl, że są bardzo subtelne i śliczne.
- Nie, nie! - Clarice wyraźnie ożywiła się na wieść o jego planach i wstała, przeciągając się, czym przerwała jego chwilowe odpłynięcie na temat jej urody - Ty zajmij się kolacją, a ja zrobię sobie mały spacerek i dokupię jakieś potrzebne produkty
- Niech tak więc będzie - Hannibal zareagował rozpromienieniem na pozytywną reakcję Starling.
Chwila była tak przyjemna i pozytywna, że na moment zapatrzyli się na siebie z enigmatycznymi uśmiechami na twarzach.
- Idę się szykować... - kobieta przerwała ją, śmiejąc się i łapiąc za głowę.
Odwróciła się na pięcie i weszła do salonu.
- Clarice! - zawołał za nią Lecter.
- Tak?
- W sypialni czeka na ciebie suknia. Chciałbym, żebyś założyła ją na dzisiejszą kolację. Nie powiem, żebyś zakładała ją na wszystkie następne, bo na każdą kolejną zapewnię ci nową kreację. Nie pokazuj mi się w niej teraz. Dopiero na kolacji. Chcę odkryć czy będziesz wyglądała dokładnie tak pięknie, jak sobie ciebie w niej wyobrażałem - mrugnął.
- Suknia? Ale skąd? - Clarice nie próbowała kryć zaskoczenia i zmieszania.
- Nie martw się, Clarice. Planowałem życie z tobą już od wielu lat, co znaczy, że nie zakupiłem sukni podczas naszego pobytu tutaj czy w Estonii. Pamiętaj, że nie pokazujemy się narazie w zbędnych publicznych miejscach - przybrał taki ton, jakby przypominał dziecku, żeby nie rozmawiać z nieznajomymi.
- Oczywiście
Clarice po chwili namysłu podeszła dziarskim krokiem do Hannibala i mocno go objęła, po czym odsunęła się, aby spojrzeć mu w oczy - Dziękuję - krótkie, ale głębokie spojrzenie i namiętny pocałunek.
Lecter zadowolony patrzył za ukochaną, jak radośnie wbiega do domu, gdy do jego uszu dotarł znajdujący się kilkanaście metrów od ich domu męski, zdenerwowany głos, poniżający kogoś po portugalsku.
Hannibal uniósł podbródek i odwrócił głowę w kierunku, z którego dochodził głos.
Zatrzymał wzrok na tęgim, wytatuowanym mężczyźnie, obok którego szła zapłakana, drobna dziewczynka. Szli szybkim krokiem w stronę drogi do miasteczka, która zaczynała się kilkanaście metrów od domu Lectera i Starling.
Mężczyzna krzyczał na dziewczynkę. Doktor zrozumiał, że nie pozwoliła mu zabić jakiegoś zwierzęcia, na które polował od kilku miesięcy, że jest beznadziejną wpadką, do niczego się nie nadaje i tylko przeszkadza,a teraz już nie będzie miał takiej okazji, bo jej matka zadzwoniła, żeby zajął się swoją matką. Na koniec dodał jeszcze, że nigdy więcej z nią sam nie wyjdzie.
Można uznać, że Lecterowi zrobiło się trochę przykro na widok i los dziewczynki. Nie mógł wyobrazić sobie, że na przykład jego dziecko byłoby tak traktowane.
Już wiedział, co pojawi się dzisiaj na talerzach jego i Starling...

Hannibal - Dalsze Losy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz