Ciąża Clarice - Namaluję To

121 6 9
                                    

Jedynym źródłem światła w salonie były świece i księżyc, w którego blasku leżała na dywanie Clarice. Była bardzo skołowana i zadziwiona zdarzeniem sprzed kilkunastu minut. Na początku ogarnęła ją wściekłość, później strach, a zanim dobiegła do domu - opanowanie i lekkie rozbawienie.
Teraz rozłożyła się na dywanie i błądziła wzrokiem po pokoju i nocnym świecie za szklaną ścianą.
Czuła w sobie coś, być może żądzę, energię, której musiała dać upust. Inaczej eksploduje.
I już rozumiała jak. Dzięki prowokacji Lectera.
Jedna ze świec zgasła pod wpływem bliskiego przejścia.
O wilku mowa - Clarice uśmiechnęła się.
Hannibal stanął nad nią i odwzajemnił uśmiech, przekrzywiając głowę. Wpatrywali się w siebie.
- Dziękuję...Zrozumiałam - wyszeptała, po czym przesunęła się, zapraszając tym samym Lectera.
Zaprzeczył gestem ręki i krokiem w tył.
- Nie, Clarice... Najpierw opatrzę twoją ranę na policzku... Obficie krwawi, ale... Chyba nie muszę przepraszać... - mrugnął zalotnie i zniknął w łazience.
Starling usiadła, dotykając palcem policzka.
-Rana... Zupełnie zapomniałam - zaśmiała się.
Lecter wrócił z apteczką i ukląkł przy kobiecie. Gdy wyjmował strzykawkę, Starling złapała jego dłoń.
- Zobacz... Zajmij się sobą, ja dam radę... - przyglądała się ranie Hannibala.
- Ból zadany przez ciebie, Clarice, to sama przyjemność - uśmiechnął się, prostując jej rękę do zastrzyku znieczulenia.
Gdy igła zatapiała się w ciele Clarice, w pokoju słychać było tylko nocny koncert cykad.
Lecter przyjrzał się Starling. Wciąż trzymała dłoń na jego dłoni i wpatrywała się intensywnie w ranę.
Zauważył lekkie drgnięcie mięśnia na jej szyi. Przełknęła ślinę.
Doktor skierował wzrok z powrotem na strzykawkę, po czym wyjął ją i przytrzymał chwilę palec w miejscu ukłucia. Odłożył igłę do metalowego naczynia chirurgicznego, westchnął i ponownie skupił uwagę na Clarice, która wydawała się być lekko wybita z rytmu. Odsunęła dłoń z jego rany.
- Powiedz mi, Clarice... Interesuje cię moja rana? Moja... Krew?
Kobieta spojrzała na niego, lekko zaskoczona i zawstydzona.
- Ja tylko...
- Spróbuj - przystawił dłoń do jej twarzy.
Clarice bardzo powoli złapała ją, zbliżając się do rany. W pokoju panowało napięcie. Ściany pulsowały razem z biciem serca Starling.
Oboje czuli, że najmniejszy zbędny ruch czy słowo, mogą zepsuć tę chwilę.
Clarice przymknęła oczy, głęboko wdychając nosem zapach krwi.
Zlizała ją z dłoni Lectera, wsysając się w ranę coraz intensywniej i mocniej...
- Clarice - syknął, zabierając dłoń.
- Przepraszam - wbiła wzrok w podłogę, wycierając wierzchem dłoni usta.
- Nie przepraszaj - Lecter podniósł dłoń na wysokość oczu i opuścił ją na kolana.
- Zastanawiasz się pewnie dlaczego tak się dzieje? Co tobą kieruje, Clarice? Głód. Chcesz zabijać, tak jak ja - położył dłoń na jej policzku i zbliżył twarz do jej ust, gdy Clarice nagle błyskawicznie znalazła się w łazience,z której zdążyła rzucić szybkie "przepraszam", zanim Lecter usłyszał odgłosy wymiotowania. Wpatrywał się w miejsce, w którym jeszcze przed chwilą siedziała Starling, a w jego głowie pojawił się pomysł, który szybko przerodził się w kolejne, racjonalne wytłumaczenie zachowania Clarice. Dziecko także pragnęło krwi. Wraz z jego rozwojem, kobieta będzie coraz częściej zabijała. Pod jej sercem rozwijał się morderca.
Kącik ust Hannibala uniósł się na tę myśl...
Do obecnej rzeczywistości przywołał go wnerwiony głos Starling.
- Cholera, co się dzieje...

Lecter nie szedł tam, wiedząc, że świadomość jego wpatrującego się w wymiotująca Clarice, zapeszy ją.
- Wciąż bez poprawy? - zapytał i dodał po chwili, już ciszej - Jak skończysz, to porozmawiamy...
Tak się nie stało. Clarice była bardzo nieobecna i zmęczona po tym nieprzyjemnym wydarzeniu. Lecter bardzo starannie, w ciszy zaszył jej ranę, po czym Starling zasnęła w jego ramionach.
Ułożył ją do snu i zaszył ranę na swojej dłoni przy akompaniamencie Wariacji Goldbergowskich.
............
Clarice i Hannibal nie rozmawiali o nocnej sytuacji przez wiele dni, które były wypełnione słońcem, lasem, seksem, nauką i aromatem pysznego jedzenia, przyrządzanego przez Lectera. Właśnie podczas tej czynności, pewnego cichego wieczoru, Clarice stanęła przed Hannibalem, uniemożliwiając mu dalsze gotowanie.
- Nie wymiotowałam wtedy przez to, że wypiłam krew, prawda? - wydyszała, z rumieńcami na twarzy.
Doktor wytarł ręce w ręcznik kuchenny, rzucił go na blat i spojrzał na nią.
- Nie
- Jestem w ciąży?
- Tak
- Który miesiąc?
- Myślę, że drugi
Kobieta bez słowa wyszła z domu, pozostawiając przed twarzą Lectera słodki zapach i powiew włosów.
Czekał na nią, grając na fortepianie i popijając czerwone wino. Spojrzał na zegar.
23:04
Wyszedł z domu i ze stoickim spokojem zboczył ze ścieżki, zagłębiając się w mroczny las.
I wtedy natrafił na kolejny obraz, który zamknął w specjalnym pokoju swojego Pałacu Pamięci.
Clarice Starling siedząca w blasku księżyca na ciele kobiety. Z tętnicy szyjnej tryska krew, którą Starling pije z ogromną fascynacją i pożądaniem na twarzy. Ogniste włosy wirują, a krwiste plamy zdobią jej blade ciało.
- Namaluję to - wyszeptał Lecter.

Ode mnie:
Mam nadzieję, że umilę Wam ten dziwny czas. Dajcie znać, co sądzicie❤️

Hannibal - Dalsze Losy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz