Odżyjesz, Clarice...

171 10 4
                                    

Ostatnie dni w domu Clarice spędzili na długich, głębokich rozmowach, nauce gotowania, czytaniu i... wzajemnym eksplorowaniu siebie...
Wieczór przed wylotem okazał się dla Clarice wyczerpujący i ciężki psychicznie. Mimo swojej chęci i pewności co do wspólnego życia z Lecterem, ogarnęła ją panika pomieszana z żalem i smutkiem.
- Połóż się spać, Clarice, a ja pozmywam i przyjdę później... - złapał jej dłoń, gdy okrążał stół, zbierając naczynia.

Jako odpowiedź ujrzał tylko blady uśmiech i poczuł chłód i drżenie jej ciała.
- Clarice... - odstawił naczynia.
- Nie... Wszystko dobrze, jestem tylko zmęczona - lustrowała oczami pełnymi łez i stresu kuchnię, a później resztę spowitego w mroku mieszkania.

Lecter położył dłoń na jej policzku i skierował jej twarz w swoją stronę. Przekrzywił głowę i posłał jej spojrzenie ewidentnie mówiące, że jego nie okłamie. Starling wpatrywała się w niego kilka sekund, a on dzięki temu wiedział już, co zamierza powiedzieć.
- Boję się... - wyszeptała, zaciskając dłoń, na drugiej ręce Lectera, opartej o stół.
- Długo i często o tym myślałam... Jesteśmy skazani na życie w ukryciu... Nigdy nie będziemy żyć jak normalni ludzie, a ja nie wiem czy jestem na to gotowa...
- Chcesz się wycofać, Clarice? - wystarczyło jedno drgnięcie jego głowy, żeby zrozumiała, że jest to coś w rodzaju groźby.
Ale ona nie chciała się wycofywać. Zwyczajnie bała się tak drastycznych zmian. Nie chciała żeby Lecter pomyślał, że zwyczajnie stchórzyła, ale nie mogła też wydusić z siebie odpowiednich słów.
- Nie... Nie wahasz się, lecz boisz, Clarice... Boisz się tak wielkiej zmiany swojego życia i jest ci przykro z powodu jutrzejszego opuszczenia tego domu, ponieważ czujesz do niego sentyment. Trochę przeraża cię perspektywa przyszłości ze mną, prawda? Staniesz się ściganą kryminalistką, Clarice... Będziemy żyli, jak sama powiedziałaś, w ukryciu... Ale będziemy razem, a tego właśnie chcesz i potrzebujesz. Musisz być gotowa na naszą przyszłość, Clarice... Emocje, które cię teraz wypełniają są całkowicie naturalne, masz prawo się tak czuć. Ale gwarantuję ci, że nie pożałujesz. Odżyjesz, Clarice... Chodź tu...

Starling owinęła swoje ręce wokół rąk Lectera, wtuliła głowę na wysokości jego brzucha, a on lekko przytrzymał ją i złożył pocałunek na jej czole, w geście opieki. Trwali tak, świadomi, że właśnie zaczynają zupełnie nowy, inny rozdział.

Zostawili wszystko tak, jak było. Tak jakby w domu ktoś wciąż normalnie funkcjonował. Samochód Starling stał na chodniku, kilka kroków od domu, lecz właścicielka była już daleko, na innym kontynencie, a jej dłonie już nigdy nie miały spocząć na kierownicy auta czy otworzyć drzwi domu.
Estonia.
Las. Majestatyczny, cichy, mroczny las.
Między drzewami, prawie całkowicie osłonięty ich koronami, prostokątny dom. Nowoczesny, dominuje biel, czerń, szarość i drewno. Przeszklona ściana na drugim piętrze. Cisza i spokój.
W środku, przy wspomnianej ścianie na drugim piętrze, możemy zobaczyć parę, odpoczywającą na fotelu. Mężczyzna i kobieta z głową i dłońmi na jego torsie oraz nogą oplecioną wokół jego nogi. Obejmuje ją. Leżą wpatrzeni w bezkresny, cichy las. Mają wrażenie jakby nic poza nimi na świecie nie istniało. Państwo Lecter.

Hannibal - Dalsze Losy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz