Droga do Warszawy minęła mi bardzo szybko. Teraz mam jeden cel - odnaleźć ukochaną. Głęboko wierzę w to, że uda nam się porozmawiać i wszystko sobie wyjaśnimy.
Zapukałem do drzwi domu rodziców Blanki. Nikogo nie było. Dziwne. Lena mówiła, że Blanka powinna być w domu. Może wyszła gdzieś na zakupy?
No nic, pójdę się przejść i możliwe, że gdzieś na siebie wpadniemy. Już po chwili znalazłem się w parku. Tak w tym parku, gdzie Blanka dla mnie śpiewała. Nadal pamiętam noc, gdy odprowadzałem ją do domu po imprezie sylwestrowej u Leny. Zatrzymałem się przy placu zabaw i rozejrzałem się dookoła.
Wspomnienia. Tylko one mi teraz zostały. Jeśli nie zawalczę o Blankę, zostaną mi do końca życia. Poszedłem w dalszą stronę i zatrzymałem się przy drzewie. Dziwne uczucie, stać przy ogromnej roślinie, której nie okrywają liście. W końcu jest zima, czego innego się spodziewać.
Stałem chwilę i podziwiałem kaczki w pobliskim stawie, które chodzą po tafli zamarzniętej wody. Nagle usłyszałem śmiech Blanki.
Byłem gotowy do niej podbiec, przytulić, ale gdy spojrzałem kątem oka w jej stronę, szybko zmieniłem zdanie.
Moja ukochana była na spacerze z Danielem. Spacerze? A może to była randka? Nie wiem.
Rudowłosy mężczyzna wyglądał na zadowolonego, a Blanka na szczęśliwą. Przynajmniej on jej nie zranił, tak jak ja....
Może to nie będzie fair, ale zacząłem za nimi iść. Znajomi zatrzymali się przed furtką. Daniel jak gdyby nigdy nic przytulił Blankę. Dwudziestojednolatka się uśmiechnęła. To był ten uśmiech, który znałem, to był ten uśmiech szczęścia. W tym momencie zrozumiałem, że to koniec. Już nigdy nie będę w stanie odzyskać swojej ukochanej.
Nagle zaczął padać śnieg. Rudowłosy poszedł w stronę centrum miasta, a ja stałem w bezruchu. Blanka weszła na podwórko i już po chwili zniknęła mi z pola widzenia.
Powoli zaczęło się ściemniać. Zauważyłem samochód, który wjeżdża na posesję. To był tata Blanki i Nikodem. Ostatni raz spojrzałem w stronę okna swojej ukochanej, uchylona roleta nagle przylgnęła do okna. Wydawało mi się, że moje słońce cały czas mnie obserwowało, ale przecież to niemożliwe. Wcześniej mnie nawet nie widziała.
Pogrążony w wielu przemyśleniach, udałem się do hotelu. Wszedłem do pokoju i położyłem się na łóżku. Tego dnia stało się za dużo.
Chciałem zadzwonić do Leny i trochę się poskarżyć. Po chwili jednak uznałem, że mój pomysł jest bezsensowny, bo to ja najbardziej zawiniłem. Znowu zacząłem wspominać wszystkie chwile spędzone z ukochaną. Miałem nadzieję, że dzisiaj się pogodzimy. Tak jednak się nie stało.
Od momentu, w którym dowiedziałem się, że będę miał dziecko, obiecałem sobie, że nie będę płakał. Jednak nie potrafię, łzy same cisną mi się do oczu.
Tęsknię za Blanką, chciałbym całować ukochaną po brzuchu i dziękować za wspaniały dar, który urodzi za kilka miesięcy...
*Blanka*
Niemożliwe, żeby to Dominik stał pod moim oknem. Stałam chwilę w oknie i patrzyłam się na postać, która tam się znajduje.
To wszystko było bez sensu. Z jednej strony chciałam wybiec i dowiedzieć się czy to na pewno mój ukochany, ale z drugiej nie chciałam z nim rozmawiać.
A co jeśli Dominik dowiedział się o dziecku? Nie, Lena nigdy by mu tego nie oznajmiła bez mojej zgody. Doskonale wie jakie to jest dla mnie ważne.
Mimo tej całej sytuacji, sama chciałam powiedzieć Dominikowi o dziecku. Nawet jeśli nie jestem na to gotowa.
Mój ukochany powinien wiedzieć o tej całej sytuacji. Prawdopodobnie zrobi, co zechce, nie odezwie się do nas do końca życia, ale... Ale warto jest czasem spróbować.
CZYTASZ
Na zawsze/Dominik Łupicki
Fanfiction"Chcę być przy tobie na zawsze, tylko proszę cię pozwól mi na to".