ROZDZIAŁ 6

352 19 8
                                    

Raychel

Pobiegłam za Renne. Co się tam stało? Czemu Backy nas zatrzymywał przed wejściem? Stanęłam przed drzwiami jej pokoju, które jakieś 5 sekund temu zamnkęły się z głośnym trzaskiem. Podniosłam rękę żeby zapukać.
-Ranne, mogę wejść? Wszystko ok?
-Wejdź- powiedziała zszokowanym głosem. Weszłam do środka. Pierwszy raz byłam w jej pokoju. Wyglądał prawie tak samo jak mój, z wyjądkiem koloru ścian, bo były białe.
Otworzyłam szeroko oczy. Pierwszy raz widzę Renne w takim stanie. Rozwalona na łóżku niczym rozgotowana kluska. Zachowywała się jakby upłynęło z niej całe życie.
-Renne- usiadłam na krawędzi łóżka i położyłam rękę na jej plecach. Z tego co pamiętam robiła tak nasza mama, kiedy było nam źle. To chyba jedyne wspomnienie, które pamiętam z nią związane. Ojca nie pomiętam wogóle.
-To koszmar. Jak ja mu się pokarzę na oczy?- odparła zrozpaczona
-

Komu? Parkerowi? Co ty mu zrobiłaś? - zapytała zdumiona jej postawą. Próbowałam ją podnieść do pozycji siedzącej. Bezskutecznie. Dalej leżała plackiem na łóżku.
- Ja mu coś zrobiłam? To raczej on- powiedziała i usiadła po turecku na łóżku.
- Co on zrobił? Powiesz mi czy mam iść się jego zaptać? - taka forma szantarzu zawsze na nią działała. Wstałam z łóżka, żeby dodać mojemu szantarzowi autentyczności.
-Nie! Stój - krzyknęła- Dobra opowiem ci wszystko.
-To gadaj- odparłam tryumfalnym głosem. Wczołgałam się na łóżko i usiadłam " w nogach". Renne zaczęła opowiadać.
Nie mogę w to uwieerzyć. Parker pocałował Renne. Zrozumiałam postawę Barnesa. Backy o wszystkim wiedział, i dlatego nie chciał nas wpuścić na salę.
-No to nieźle - odparłam z lekkim zadowoleniem.Widziałam jak Parker na nią patrzy i wiedziałam, że musiała sie to wkońcu wydarzyć. Tylko czemu tak szybo?
- No i powiedz mi co ja mam zrobić. Chyba mu się już nigdy na oczy nie pokarzę. - powiedziała zrozpaczonym głosem skrywając twarz w dłoniach.
-Porozmawiaj z nim. Może coś z tego będzie. - odparłam podnosząc jej głowę
-Czy ty nas... Shipujesz? - zapyatał rozbawiona. Udało mi się jej poprawić chumor.
- Może...
-Ej!- wydała z siebie niskim głosem, po czym obdarowała mnie pożądnym kuksańcem.- A może ty i Jack?
- Co to to nie Renne.

Steve

Wstałem z łużka. Nie mogłem zapomnieć jak Renne wybiegła dzisiaj z salibtreningowej. Co tam się mogło stać? Chyba powinienem do niej zajrzeć.
Otworzyłem drzwi. Na korytarzu nikogo nie było, ale mimo to było dość głośno. Śmiech dobiegał z pokoju Ranne. Czyli wszystko jest ok? Może powiniemem najpierw pogadać z Ray. Podszedłemdo drzwi jej pokoju i zapukałem. Nikt nie odpowiedział. Zapukałem jeszcse raz i nacisnołem klamkę. Dzrzwi się otworzyły, a w środku nie zastałem nikogo. Zamnknąłem drzwi. Odwróciłem się i stanołem przed drzwiami pokoju, z którego dobiegały śmiechy. Już miałem pukać, kiedy usłyszałem zza drzwi.
-Ej, A może Stacky?
- Stacky?
- No Steve i Bucky. Razem wyglądają tak cute.
Uśmiechnąłem się pod nosem. Czyli nie wychodzi mi ukrywanie tego, co czuję. Myślałem, że jestem w tym dobry. No cóż. Lepiej dowiedzieć się prawdy, noż żyć w kłamstwie.

AVENGERS - BLIŹNIACZA WIĘŹOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz