ROZDZIAŁ 1

720 33 5
                                    

Steve

W bardzo szybkim tępie ubierałem kostium. Tarcza jak zwykle wisiała na stojaku koło szafy. Nie musiałem więc daleko sięgać. Wybiegłem z pokoju i wpadłem do salonu stali
już prawie wszyscy Mściciele, oprócz Thora.

-Gdzie jest Thor?- zapytałem zdumiony. Nie usłuszałem odpowiedzi. Momentalnie wybiegliśmy z Avengers Tower.

Hydra zaatakowała TARCZĘ. Fury nas zaalarmował. Dziewczyny były w niebezpieczęstwie.

-Steve, Bruice, Peter, Sam i Pietro zajmujecie się tymi pierdolonymi agentami!- zwrócił się donas Stark najwyraźniej wkurzony kolejnym atakiem Hydry. Spuszczając maskę na twarz dodał- Ja, Romanoff i Clint idziemy po eksperymenty!

Wszyscy rozbiegliśmy się do swoich zadań. Szczerze mówiąc nie spodobało mi się jak przedmiotowo Tony mówi o tych dziewczynach. Mija już prawie 5 lat odkąd śpią. Biedne są niczego nie świadome.

Ruszyłem korytarzem w stronę głównej sali, która znajdowała się na drugim piętrze, Parker podążał za mną po suficie. Sam i Pietro ruszyli na londowisko, żeby oczyścić drogę dla Strka, Romanoff i Clinta.
Bruice natomiast zajął się dolną częścią budynku.
Nigdzie po drodze nie było agentów Hydry. Rzuciłem tarczą i wywaliłem szybę głównej sali. Dzieciak odrazu dostrzegł agentkę ściągającą warzne dokumenty TARCZY. Obezwładnił ją siecią. Ja wurwałem pendrive i go rozwaliłem. Momentalnie otoczyli nas agenci. Z karabinów poleciały pierwsze pociski, od których dzięki swojej tarczy osłoniłem siebie i Petera. Agentów przybywało.

Natasha

Obezwładniłam agentów hydry kilkoma prostymi ruchami. Tony pobiegł do labolatorium, Clint został w tyłach żeby w magazynie dobić innych.

Zabrałam pistolet jednemu agentowi i włożyłam ją do swojego pokrowca. Podążyłam za Tony'm. Jestem ciekawa czy już tam dotarł.

Weszłam do ogromnego labolatorium i ujżałam Tony'ego odpinającego jakieś kable od maszyn.

-Jak miewam to są nasze dziewczyny.- oznajmiłam podchodząc do maszyny i próbując ją przeciągnąć.

-Tak- odparł poirytowany Tony. Nie zamierzałam go o nic więcej pytać. Pewnie sie wkurzy jeszcze bardziej.
Pociągnełam maszynę za sobą. Nie zwarzałam na Tony'ego. Po chwili dołączył do nasz Clint i osłaniał nam tyły. Wyjście na londowisko.

- Nareszczie! - krzyknełam z entuzjazmem. Wyszliśmy na londowisko, aż tu nagle przelatuje przedemną Sam.

-Ej Czekoladko! Może odpalisz już silnik śmigłowca?! - wrzasnął Tony.

- Pietro sie tym zajął. Ja sie świetnie bawie z tymi ludźmi.-zwrócił się do Nas

-Ogarnij sie Sam i wlatuj do śmigłowca- usłyszeliśmy głos Rogersa za sobą. - No idźcie na co czekacie?

- Już wszystkich załatwiliście? - zapytała niedowierzając.

-Tak, a teraz już do śmigłowca!- warknął Fury, który pojawił się tu z nikąd

- Tak jest. - odparłam i poczełam biec razem ze Starkiem do helikopteru. Reszta nas osłaniała.

Siedząc już w śmigłowcu odetchneliśmy z ulgą. Ten stan jednak przerwał nam Tony kiedy zagadnął:

- Gdzie jest Peter?

Wtedy zobaczyłam jak Peter wskakuje do lecącego śmigłowca z dachu, uderzając się brzuchem o kant helikopteru, łapiąc się ponlikiego krzesła na którym spaczywał Sam.

-Tu jestem Panie Stark.- odparł chłopak obolałym głosem.- Pomoże mi ktoś?

Sam rzucił się do pomocy, wciągnął dzieciaka i usadowił do na swoim miejscu.

Nagle usłyszeliśmy jak coś spada na dach. Rogers odrazu wstał na równe nogi. Co on kombinuje? Steve ruszył w stronę klapy wyjściowej, żeby się rozejrzeć. Wychylił się i został wrzucony spowrotem do środka mocnym kopniakiem w brzuch i do środka wpadł Zimowy żołnierz. Wszyscy wyciągneliśmy broń z wyjądkiem Fury'ego i Pietra, bo byli zajęci pilotowabiem. Kapitan momentalnie wstał i żucił się na napastnika co spowodowało, że obydwaj wylecieli ze śmigłowca. Chwyciłam za plecak ze spadichronem kiedy za rękę złapał mnie Sam.

- Spokojnie. Poradzi sobie.- oznajmił ze spokojem.

Steve

Leciałem tuż za Buckym. Nie mogłem tym razem pozwolić mu uciec. Tyle lat obwiniałem się o jego śmierć, a on żyje, ale jest pod władzą hydry.

- Uwolnię cię Bucky! Obiecuję!- krzyknąłem w jego stronę.

Nieodezwał się. Patrzył na mnie swoimi szrymi i pustymi oczami, z nutą nienawiści.

Spadliśmy do wody. Dobrze, że Sam dał mi tą wodoodporny nadajnik ze słuchawką. Będę miał z nimi kontakt.
Wynurzyłem się, ale nigdzie nienwidać Bucky'ego. Gdzie on się podział? Zanurkowałem i zobaczyłem opadające na dno ciało mężczyzny z metalowum ramieniem. Popłynołem w jego stronę, chwyciłem pod ramię i poczołem płynąć lu powierzchni. Wynużyłem się. Naszczęćcie nie jest daleko do brzegu.

Wywlokłem się z wody. Ułożyłem Bucky'ego na piachu. Sprawdziłem oddech. Oddycha. Wstałem i włączyłem nadajnik.

- Sam... Sam odbiór... - odezwałem się do słuchawki.

-Rogers Odbiór. - usłuszałem głos po drógiej stronie słuchawki.

-Wiesz gdzie jestem zabierzcie mnie ztąd.

-Ok. Już lecimy.

Około dziesięć minut później znajdowałem się już w śmigłocu. Bucky dalej był nie przytomny, ale wiedziałem, że jeste w dobrych rękach. Bruice się nim zajął.

AVENGERS - BLIŹNIACZA WIĘŹOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz