ROZDZIAŁ 14

208 10 0
                                    

Renne

Obidziłam się w zimnym pomieszczniu. W około panował niemal całkowity mrok. Jedyne światło dawała żarówka zawieszona na sugicie. Poczółam onropny ból głowy, ale to niebył mój najmnieszy problem.

-'Ray gdzie jesteś'- próbowałam połączyć myśli z Raychel, ale nic nie czółam. Jak bym miała jakąś blokadę.

Nagle usłuszałam jakieś głosy na korytarzu. Moje serce zaczęło szybciej bić, a po moich plecach przzeszły dreszcze, kiedy usłuszałam dźwięk otwierającego się zamka. Drzwi się otworzyły, a do pomieszczenia wszedł  dobrze zbudowany brunet ubrany cały na czarno. Popatrzył na mnie z góry i się uśmiechnął. Chwycił mnie za nadgarstek i wywlukł z celi. Próbowałam mu się wyrwać, ale za każdym szarpnięciem jego uścisk się zacieśniał. Na zewnątrz stali strażnicy, który odrazu przejeli mnie i zaczęli iść za brunetem.

Przeszliśmy kilka korytarzy, zanim doszliśmy do dwómetrowych drzwi z kodem na linie papilarne. Przyłożył do czytnika dłoń, a zamki w drzwias zasmzgrzytały. Brunet popchał drzwi i weszliśmy do środka. Wyglądało to jak sala treniengowa, a na śroku stał foltel z jakimiś ustrojstwami.

Brunet skinął głową, a męższczyźni posadzili mnie na krześle i przypieli mnie do niego pasami.

-Czego odemnie chcecie!? - krzyknęła, i pocółam jak mój głos zaczyna drrzeć.

-Nic takiego - podszedł do mnie brunet i złapał mnie za podbrudek i uniósł go do góry- Chcę odebrać moją własność. Zimowego żołnierza. - powiedział puszczając mój podbrudek.

- Kto to Zimowy żołnierz? I czemu trzymacie tu mnie?- zapytałam

-Zimowy żołnierz jest to niejaki sierżany James Buchanan Barnes. Agent pracójący dla Hydry. Został na odebrany, kiedy zaatakowaliśmy T.A.R.C.Z.Ę, żeby zdobić takie dwa małe szkarby, które były eksperymentem. -zaczoł opowiedać mi wszystko, a ja siedziałam przerażona i niedowierzałam.

-A w takim razie po co ci ja? - zapytałam wiecąc jaka będzie odpowiedź.

-Oni zabrali nam najcennieją brań, a my zabraliśmy im ich. Teraz to ty staniesz się Zimowym żołnierzem- powiedział i wbił mi w rękę strzykawkę, z jakąś substancją.

-Nigdy nie będę Zimowym Żołnierzem!- krzyknęłam.

-W końcu się złamiesz. - odparł bez cienia wątpliwości.

Wstrzyknął mi jej zawartość i szybko wyciągnął. Odpiął pasy, które mnie trzynamły i wyszedł z sali. Wstałam z fotela i odrazu upadłam na podłogę.

Po okołl 2 minutach poczółam okropny ból, jakby ktoś łamał mi pokolei każdą kość.

-Aaaaaaaaa-krzyknęłam leżąc na podłodze zwijając się z bólu.

Po chwili podeszli do mnie męższczyźni, którzy cały czas stali pod drzwimi. Wzięli mnie pod ramiona i poczeli gdzieć prowadzić. Wrzócili mnie do celi, zamnkęli drzwi i odeszli. Ja leżałam na zimnej podłodze i kuliłam się z bólu. Niech to się już skończy.

Raychel

Leżałam na łóżku, tępym wzokiem wpatrójąc się w sufit. Po lewym policzku spływały mi łzy, podrażniając moje jeszcze na ten czas "świerze" rany, sprawiając nieprzyjemne pieczenie.

Nie mogłam w to uwierzyć. Leżałam w bezruchu na łóżku, cała poraniona i w siniakach, a na prawej ręce miałam jakieś metalowe ustrojstwo, które miało trzymać moją dłoń i nadgarstek w kupie, jednocześnie pozwalając mi na ruch. Za drzwiami dało się słyszeć krzyki, w których rozpoznałam głos Tony'ego i Stevea.

Wieża już nie była taka samo przytulna jak do tej pory. Odkąd Steve przyniósł mnie do Avengers Tower i wytłumaczył co się stało atmosfera stała się bardzo napięta.

Podniosłam się do pozycji siedzącej. Podniosłam prawą rękę. Uwarznie przypatrzyłam się karzdemu elementowi tej kostrukcji. Po paru minutach dokładnej analizy mojej dłoni wstałam z łóżka i poszłam do salonu. Już miałam po dziurki w nosie tych ich krzyków.

Weszłam do salonu, gdzie zastałam wsztskich Mścicieli, którzy otaczali drących się na siebie Starka i Rogersa.

-Zamknąć jadaczki!- krzyknęłam, a wszyscy ze zdziwieniem odwrócili się w moją stronę. - Mam już tej waszej idiotycznej kłutni powyżej uszu! Kłucąc się nie uratujemy Renne.- przyciszyłam głos, jak zobaczyłam jaki szok wywołał mój krzyk.

Popatrzyłam ze złością na nich wszystkich, kiedy dostrzegłam stojącego w kącie Backa. Podeszłam do niego.

-Backy. Wszystko ok? - zapytałam ze spokojem, kładąc rękę na jego barku. Pokiwał tylko głową z przerażeniem w oczach. Coś tu nie grało. Musiałam to sprawdzić.- Steve dzwonisz do Fury’ego i o wsztskim go informujesz. Tony, Bruce i Nat idziecie się zająć sprawdzeniem nagrań z kamer. Chłopcy pojedziecie na miejsce zdarzenia i poszukacie jekiś śladów. Reszta na Helicarrier pomóc agentom T.A.R.C.Z.Y. - wydałam rozkazy.- Bucky ty idziesz ze mną- powiedziałam spokojniej, łapiąc szatyna za rękę. Nikt nie protestował i karzdy rozszedł się do swojego zadania.

AVENGERS - BLIŹNIACZA WIĘŹOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz